Tego nie wiedziałeś o katastrofie pod Szczekocinami!

Media informują, że dziś doszło do procesu dyżurnych ruchu kolejowego, rzekomo odpowiedzialnych za katastrofę pod Szczekocinami w 2012 roku. Z jednego z nich usiłuje się zrobić psychicznie chorego a drugi ma rzekomo milczeć, jak głaz.

 

Tymczasem w ocenie specjalistów, za katastrofę kolejową sprzed trzech lat odpowiadają zarządcy całą infrastrukturą kolejową, w tym stanem bezpieczeństwa na torach.

Prokuratura zarzuca nieumyślne spowodowanie katastrofy i fałszowanie dokumentacji Jolancie S., dyżurnej ruchu ze Sprowy i Andrzejowi N., dyżurnemu ze Starzyn. Śledczy ustalili, że Andrzej N. zezwolił na wjazd pociągu na niewłaściwy tor. Z kolei Jolanta S. co prawda skierowała pociąg na dobry tor, ale nie upewniła się wcześniej, dlaczego system kontroli ruchu sygnalizował jej, że tor jest zajęty. Mężczyźnie grozi 8 lat więzienia, a kobiecie – 5 lat.

Akta sprawy liczą 122 tomy. Dyżurnych ruchu, a także częściowo maszynistów, którzy zginęli pod Szczekocinami, obciążał też raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych.

Przeciwko jednoznacznemu obciążaniu odpowiedzialnością pracowników protestowały kolejarskie związki zawodowe. Związkowcy wskazywali, że przez wiele lat władze państwowe i zarządy PKP bagatelizowały kwestie bezpieczeństwa, a kolejarze długo przed szczekocińską katastrofą alarmowali o zaniedbaniach w tym zakresie.

W marcu tego roku, podczas demonstracji z okazji trzeciej rocznicy katastrofy, Leszek Miętek, prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych, wskazywał, że władze dalej podchodzą nieodpowiedzialnie do bezpieczeństwa pasażerów i pracowników kolei.

– My, jako maszyniści, doskonale widzimy, w jakim stanie jest bezpieczeństwo ruchu kolejowego i mówią o tym również raporty Europejskiej Agencji Kolejowe. Polska jest na szarym końcu Europy, jeśli chodzi o względy bezpieczeństwa. Dzisiaj mamy wiele przypadków różnego rodzaju zdarzeń kolejowych wynikających z niedbalstwa, źle działającej sygnalizacji kolejowej, z zaniedbań utrzymania linii kolejowych, które stwarzają bezpośrednie zagrożenia – podkreślał Leszek Miętek.

Proces dyżurnych ruchu miał się rozpocząć miesiąc temu, ale został odroczony, gdyż na Sali sądowej nie było Andrzeja N. – przebywał on wtedy w szpitalu psychiatrycznym w Lublińcu.

Do katastrofy doszło 3 marca 2012 roku, w miejscowości Chałupki pod Szczekocinami. Zderzyły się czołowo dwa pociągi: TLK „Brzechwa” relacji Przemyśl – Warszawa i Interregio  „Jan Matejko” jadący z Warszawy do Krakowa. Zginęło wtedy 16 osób, a prawie 60 odniosło rany.

Michał Polak

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.