Norwegia domaga się zwrotu wielomilionowej dotacji od Kościoła katolickiego w Oslo. Zarzuca mu, że dla korzyści finansowych rejestrował martwe dusze, m.in. z Polski.
Policjanci przeszukali kościelne kancelarie pod koniec lutego. Ogłoszono wówczas, że stołeczna diecezja, biskup i urzędnik ds. finansowych są podejrzani o oszustwo. Teraz diecezja dostała od państwa wezwanie do zwrotu 40,6 mln koron dotacji budżetowej (ok. 20 mln zł) za lata 2010-14.
Dotację dostaje w Norwegii każdy uznany przez państwo związek wyznaniowy, ale jej wysokość jest uzależniona od liczby zarejestrowanych wiernych. Kłopot w tym, że niektórzy uczestniczą w mszach, ale formalnie nie zapisują się do Kościoła.
Zdaniem policji prowadzący rejestr diecezji w Oslo wpadli na oryginalny pomysł, jak rozwiązać ten problem. Otóż brali książkę telefoniczną i wyszukiwali nazwiska imigrantów z krajów uważanych za katolickie, a następnie bez wiedzy zainteresowanych wpisywali ich na listę. Szczególnie upodobali sobie Polaków. Jako pierwszy poinformował o tym jeden z największych norweskich tabloidów „Dagbladet”.
Ostrożne szacunki mówią, że w ponadpięciomilionowej Norwegii jest 120 tys. Polaków. W dużej mierze właśnie dzięki nim w owym protestanckim, a właściwie coraz bardziej ateistycznym kraju liczba wiernych Kościoła katolickiego wzrosła lawinowo z kilkudziesięciu tysięcy w 2010 r. do 140 tys. w 2014 r. Obecnie wynosi już ponad 150 tys.
Sporo polskich imigrantów faktycznie chodzi do kościoła. Wielu nawet się zarejestrowało. – Kościół to pierwsza instytucja, do której kieruje się większość Polaków w Norwegii, bo właśnie tam można uzyskać pomoc. To także miejsce spotkań Polonii. Co niedziela po polskojęzycznych mszach można spotkać grupki Polaków, którzy zawierają nowe znajomości. Np. w Lillehammer, gdzie zarejestrowanych jest ok. tysiąca Polaków, msze po polsku odprawiane są dwa razy w tygodniu – wyjaśnia Agnieszka Kajka z polonijnego portalu MojaNorwegia.pl.
Jednak po kontroli diecezja w Oslo musiała usunąć 7 tys. nazwisk. Część należała do niekatolików, ale byli też katolicy, którzy po prostu nie chcieli być zarejestrowani lub nie mieli na to czasu. Pod lupą policji jest 21 tys. kolejnych wpisów. Obok polskich nazwisk najczęściej przewijają się hiszpańskie.
Kościół konsekwentnie odpiera zarzuty. Twierdzi, że starał się tylko zarejestrować faktycznych wiernych, choć rzeczniczka diecezji Lisa Wade przyznała w rozmowie z agencją AFP, że metody prowadzenia ksiąg były „niesatysfakcjonujące” i prowadziły do „nieprawidłowych rejestracji”.
– Interpretujemy prawo bardzo odmiennie. To skomplikowana i niejednoznaczna sprawa – powiedziała Wade. Dodała też, że diecezja nie zamierza zwracać pieniędzy i postara się rozwiązać tę kwestię w ministerstwie kultury.
Sondaże pokazują, że – pomijając imigrantów – Norwegia robi się coraz mniej religijna. W cyklicznym badaniu Ipsos MMI z marca br. ateiści po raz pierwszy zrównali się liczebnie z wierzącymi w Boga (po 38 proc., reszta to agnostycy).
Maciej Czarnecki