Ukraińcy biorą do wojska tylko biedaków i bezrobotnych. Oligarchowie i mafiosi wykupują synów ze służby, płacąc łapówki. Za wolną Ukrainę nie chcą umierać nawet jej synowie. A przynajmniej nie ci, którzy mogą sypnąć groszem.
Choć Władimir Putin, Petro Poroszenko, Angela Merkel i François Hollande podpisali w Mińsku porozumienie o rozejmie, to od pierwszej połowy lutego Rosjanie naruszyli je grubo ponad 800 razy. Walki trwają, a naszym wschodnim sąsiadom kończą się poborowi. Kończą się, bo nawet Ukraińcy nie chcą umierać za swój kraj. – Gdybym dziś trafił na listę mobilizacyjną spieprzałbym choćby kajakiem za morze. I żeby było jasne – jestem ukraińskim patriotą – mówi Andrij, jeden z poborowych, w rozmowie z polskim dziennikarzem Igorem T. Miecikiem, którego reportaż z Ukrainy znalazł się w sobotniej „Gazecie Wyborczej”.
Od czasu wybuchu konfliktu na zachodzie kraju, Ukraińcy przeżyli już trzy fale mobilizacyjne. Problem polega na tym, że kto tylko może, ten bierze nogi za pas. Byle dalej od poboru! A na pewno we Włodzimierzu Wołyńskim. Tak wezwania do wojska dostali… bezrobotni. Gdy pójdą w kamasze, nie będą dostawać zasiłków. „Nie poszedł do wojska żaden z synków mafii celników, którzy pod miastem mają pałace, nie domy. Nie poszli synowie mera Petra Saganiuka, chłopy jak byki. 40-letni Rustan i 24-letni Andriej tylko ludzi prowokują swoimi terenowymi toyotami z ciemnymi szybami i felgami jak z platyny odlanymi” – czytamy na łamach „Gazety Wyborczej.”
Jak to możliwe, że podczas tej okrutnej wojny ludzie dzielą się na równych i równiejszych? Dlaczego jedni muszą umierać, a inni spokojnie siedzą w domach szpanując bogactwem? Odpowiedź jest prosta:Majdan Niepodległości tak naprawdę niewiele zmienił. Na Ukrainiewszystko dalej można załatwić łapówką.
Zresztą i umierać nie ma komu. No chyba, że w grę wchodzą pieniądze… –Ile daje teraz Jaceniuk za ten Donbas? Bo jak wyciągnę tam 2 tys., to kombinować nie będę, pójdę. Może się opłaci. Chciałbym piec w domu naprawić. Wody ciepłej nie ma– tłumaczy 44-letni Tomasz Kruty. Mężczyzna z zawodu jest spawaczem, który jako bezrobotny pobiera 400 hrywien (ok. 64,08 zł – przyp. własny) zasiłku. Ten na łapówkę nie ma. A jak przeżyje, to chociaż zarobi.
fakt.pl