Nasza bieda powszechna paraliżuje wszelkie decyzje życiowe

Niestety nadal jesteśmy społeczeństwem biednym. Pensja minimalna to kpina z ludzi, jeszcze większym numerem jest minimalna renta i emerytura. Te przeciętne są nieco wyższe, ale czy w ogóle jest jakaś różnica pomiędzy 740 zł renty netto a np. 830 zł emerytury?

 

Przecież to jest tak samo wegetatywna kwota, wykluczająca udział człowieka otrzymującego taki zasiłek lub podobne pobory z życia społecznego i gospodarczego. O młodych lepiej w ogóle nie dywagować, bo po co? Przecież nikt rozsądny z prekariuszy nie zostaje bez wyraźnego powodu w Polsce, to się nie opłaca.

Nawet jeżeli zarabia się w Polsce średnią krajową (około 2900 zł netto), to i tak wszystko co można o takiej pensji powiedzieć, to mniej więcej tyle, że „nie ma szału”. Przecież to jest niespełna rata za kredyt mieszkaniowy – nic więcej, no może wystarczy na kartę na komunikację zbiorową, ale samochodu razem z kredytem już się nie utrzyma! Oczywiście zakładamy, że na koszty utrzymania mieszkania jakoś uciułamy z pieniędzy na jedzenie i rzeczywiście mając stałą pracę oraz kredyt hipoteczny na 35 lat – możemy mieć nieduże mieszkanie w jakimś z dużych polskich miast. Posilać się można u rodziców! Ewentualnie jeżeli pojawi się partner lub partnerka – to żyć za jego środki.

Niestety mniej więcej wedle tego modelu, żyje dominująca większość polskich rodzin mających dochody w okolicach 150% – 200% średniej krajowej. Problemy pojawiają się w momencie „zmaterializowania się” potomka lub jakiejś dramatycznej choroby. Banku i komornika nie interesuje to, że akurat walczymy np. z rakiem piersi u żony, albo noworodek wymagał operacji oczu, do której trzeba było zakupić specyficzny preparat za kilkadziesiąt tysięcy Euro.

Szkoda słów, naprawdę szkoda słów – bardzo źle i niebezpieczne pod względem socjalnym żyje się w Polsce, gdzie nie ma praktycznie żadnych zabezpieczeń socjalnych dla zwykłych ludzi. Społeczeństwo polskie jest polem eksploatacji, na jakim żerują korporacje i cwaniacy. Oczywiście wiadomo, że można nie brać kredytów. Jednakże trzeba zadać pytanie – to po co są one w gospodarce? Ewentualnie, czy gospodarka jest dla wybranych?

Niestety neoliberalne hieny mają odpowiedź także i na te pytania, w oficjalnym języku nowomowy tych ludobójczych krwiopijców – kredyt należy brać wtedy, jeżeli ma się zdolność kredytową i najlepiej zabezpieczenie, żeby go spłacić. Jeżeli zabezpieczeniem nieruchomości jest jej własna hipoteka nie można się dziwić, że kogoś bank eksmituje, jeżeli tenże nie płaci. Powody w rodzaju np. ciężka choroba banku już nie interesują, to są zdarzenia mające dla niego znaczenie statystyczne w ogólnej masie wydanych kredytów. System jest stworzony tak, żeby chronić posiadaczy wielkiego kapitału, ewentualnie zarządzających jego koncentracją. Pojedynczy ludzie się nie liczą, nie mają żadnego znaczenia dla systemu, bezczelność jego głównych aktorów poszła tak daleko, że nawet zwykli ludzie nie mają szans na drodze sądowej z wielkimi korporacjami, ponieważ tak zmieniono procedury sądowe, że bez profesjonalnej opieki prawnej, która jak wiadomo nie jest za darmo – nie mamy w ogóle po co wybierać się do Sądu po sprawiedliwość. Wniosek – jeżeli nie masz pieniędzy na prawników, nawet jeżeli stała ci się krzywda – nie próbuj nawet dochodzić sprawiedliwości, bo prawnicy drugiej strony zmienią twoje życie w niekończący się kosztowny proces.

Abstrahując jednak od szczegółów realnym problemem jest to, że mając nawet średnie dochody – nie mamy prawie żadnych szans na poważniejszą akumulację! Dominująca większość dochodów Polaków jest wydawana na wydatki bieżące, oszczędzanie prawie zawsze odbywa się kosztem czegoś. To powoduje, że w ujęciu makro w gospodarce, głównym źródłem kredytów są zagraniczni inwestorzy – niestety przeważnie średnioterminowi.

To przeraża, ponieważ stworzyliśmy system, który nas wywłaszcza z wszelkiej własności i nie pozwala jej akumulować. Czy to ma być kapitalizm, w którym żyje się tylko po to, żeby w zamian za przyjemność doświadczania owoców postępu wynikających z własnej pracy – trzeba było zawsze komuś płacić jakieś odsetki? Oczywiście powtórzmy – branie kredytów nie jest przymusowe, przynajmniej formalnie.

Wniosek – gospodarka potrzebuje zmiany paradygmatu, na taki który uczyni Polaków, co najmniej współwłaścicielami środków produkcji i pozwoli im czerpać korzyści z rozwoju kraju, a nie bycie jedynie prekariatem pracowniczym, który w zamian za radość zabawy smartfonem w kilkunastoletnim poniemieckim samochodzie, najczęściej zatankowanym białoruskim LPG – pracuje w pocie czoła od świtu do nocy. Ten model się już wyczerpał, potrzebujemy zmiany paradygmatu społeczno-gospodarczego, obecny nie służy akumulacji, ogranicza rozwój społeczny i ogranicza rozwój gospodarczy. Teraz trzeba czegoś o wiele bardziej elastycznego i uwzględniającego potrzeby ludzi, tak żeby mogli względnie swobodnie podejmować ważne decyzje życiowe. Inaczej wyginiemy.

obserwatorpolityczny.pl

Więcej postów