W serii informacji o nowych zakupach zbrojeniowych Polski na czoło zdecydowanie wybija się jedna: 821 rakiet manewrujących JASSM. To ogromny potencjał do atakowania celów tak dalekich jak rejon Moskwy. Zakup 96 śmigłowców AH-64 Apache byłby znacznie bardziej dyskusyjny.
Informacje na temat wspomnianych ciągle potencjalnych zakupów pojawiły się przy okazji wizyty prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska w Waszyngtonie. W oświadczeniu Białego Domu po rozmowach pojawiło się wspomnienie o „nowej” pożyczce dla Polski w kwocie 2 miliardów dolarów i ofercie sprzedaży 96 wspomnianych śmigłowców. Jednocześnie na stronie Agencji ds. Współpracy Obronnej (DSCA) pojawiły się trzy notyfikacje na temat potencjalnych transakcji z Polską obejmujących prawie dwa tysiące rakiet dla samolotów za 3,7 miliarda dolarów. W tym wspomnianych 821 pocisków JASSM.
Apaczy za dużo jak na 2 miliardy pożyczki
Oświadczenie Białego Domu w sprawie kredytu nie było jednoznaczne. Z jednej strony jest nazywany „nowym”, a z drugiej jako pochodzący z „funduszy już zatwierdzonych przez Kongres”. To by sugerowało, że jest częścią budżetu na rok fiskalny 2024. We wrześniu 2023 roku informowano już o pożyczce na 2 miliardy dolarów w ramach programu Zagranicznego Finansowania Wojskowego (FMF), będącej zapisanej właśnie w jego ramach. Dzień po oświadczeniu Białego Domu wątpliwości rozjaśnił minister w Kancelarii Prezydenta Dudy, Jacek Siewiera. W odpowiedzi na pytania dziennikarza „Dziennika Zbrojnego” Tomasza Dmitruka stwierdził, że chodzi o zupełnie nową, drugą pożyczkę na 2 miliardy dolarów. Do tego rząd USA miał udzielić gwarancji kredytowych na 4 miliardy dolarów, które Polska będzie mogła pożyczyć w bankach komercyjnych. Kredyty na 4 miliardy dolarów, plus gwarancje na kolejne 4 miliardy, czyli łącznie 8 miliardów wsparcia finansowego na zakupy uzbrojenia z USA to bezsprzecznie coś pomocnego. Jednak w tym kontekście warto pamiętać, że Izrael dostaje rokrocznie prawie 4 miliardy dolarów w bezzwrotnych grantach.
Natomiast informacja Białego Domu o tym, że USA „zaoferują Polsce sprzedaż” 96 śmigłowców Apache nie oznacza, że tyle ich już zakontraktowaliśmy, albo w ogóle kupimy. Gdyby do takiego zakupu faktycznie doszło, to stalibyśmy się drugim po USA największym użytkownikiem tych maszyn i jednocześnie posiadaczem jednej z kilku największych flot śmigłowców bojowych na świecie. O takim pomyśle wspominał już w 2023 roku poprzedni minister obrony Mariusz Błaszczak. Jakiś zakup tych maszyn wydaje się być niemal pewny, ponieważ czynione są już istotne przygotowania do wypożyczenia od wojska USA nieokreślonej liczby AH-64 celem rozpoczęcia procesu szkoleń i tworzenia infrastruktury. Na przełomie sierpnia i września 2023 roku wysłano do USA na szkolenia naszych techników i pilotów. Do dzisiaj nie ma jednak projektu stosownej umowy leasingowej.
O ile ogólnie zakup AH-64 wydaje się pewny, to trudno powiedzieć to samo o jego skali. Polskie wojsko może i by chciało 96 maszyn, a Amerykanie na pewno z chęcią tyle by ich sprzedali, ale jest jeszcze kwestia pieniędzy. Apacze to maszyny bardzo drogie i 2 miliardy dolarów pożyczki na pewno na tyle nie wystarczy. Na przykład w 2022 roku Australia zakupiła 29 AH-64 w najnowszej wersji oznaczonej literą E za 3,8 miliarda dolarów. Przyznana pożyczka starczy więc raczej na wyposażenie jednej eskadry śmigłowców szturmowych, która aktualnie etatowo liczy 16 maszyn. Formalnie mamy je dwie uzbrojone w radzieckie Mi-24, ale faktycznie z powodu zużycia, braku modernizacji i uzbrojenia mają one bardzo ograniczone możliwości bojowe.
Gdyby faktycznie chcieć kupować 96 AH-64E Apache, to trzeba by się więc liczyć z kosztem bliższym 10-12 miliardów dolarów. Do tego z poważnym wyzwaniem wynikającym z trzykrotnym rozbudowaniem floty śmigłowców szturmowych. Na razie to jednak gdybanie, ponieważ od deklaracji chęci nabycia 96 maszyn i deklaracji chęci sprzedaży tyluż, do faktycznego podpisania kontraktu jeszcze długa droga. Nie jest wykluczone, że taka liczba pozostanie ambicją, a na początek zakupy będą mniejsze. MON nie przedstawił w tej kwestii swoich zamiarów.
Lotnicza waga ciężka
Mniej dyskusyjne są potencjalne zakupy amunicji lotniczej. Przy czym to również jeszcze nic konkretnego. Notyfikacje DSCA to informacja dla Kongresu o potencjalnym eksporcie amerykańskiej broni i podane w nich wartości są maksymalnymi możliwymi. Czyli to mogą być 821 JASSM, ale nie muszą. Choć w reakcji na publikację notyfikacji sekretarz stanu w MON Paweł Bejda, odpowiadający za zakupy broni, napisał o zamiarze podpisania umów na zakup wszystkich oferowanych przez Amerykanów prawie dwóch tysięcy rakiet. Czyli do 821 AGM-158B-2 JASSM-ER, 745 AIM-120C-8 AMRAAM i 232 AIM-9X Sidewinder. Cena za te pierwsze to maksymalnie 1,77 miliarda dolarów, za drugie 1,69 miliarda, a za trzecie 219 milionów.
Wszystkie trzy typy rakiet to najnowsze, co Amerykanie mają w tych kategoriach. Pierwszy typ, czyli AGM-158B-2 to rakieta manewrująca dalekiego zasięgu odpalana z samolotów. Polska zamówiła już 40 tych pocisków w pierwszej wersji oznaczonej literą A, oraz 70 w wersji B. Ta ostatnia jest też nazywana JASSM-ER od Extended Range, czyli „wydłużony zasięg”. Ma on wynosić około tysiąca kilometrów. Wersja B-2, którą teraz mamy dokupić, oznacza głównie unowocześnienia w zakresie elektroniki i oprogramowania. Istnieje pewne zamieszanie z oznaczeniami, ponieważ początkowo tak oznaczano też wariant o jeszcze bardziej wydłużonymi zasięgu, określany EX od „extreme range” (do około 1900 kilometrów). Ten jest jednak oficjalnie oznaczany teraz w dokumentach jako AGM-158D.
JASSM to rakiety przeznaczone do przeprowadzania ataków na cenne cele daleko za linią frontu. Posiadają półtonowe głowice przystosowane do niszczenia obiektów umocnionych, takich jak bunkry. Naprowadzanie dzięki nawigacji satelitarnej i własnej wewnętrznej, wspomagane w ostatniej fazie ataku rozpoznawaniem kształtu celu w podczerwieni, ma gwarantować wysoką precyzję rzędu kilku metrów. Konstrukcja zgodna z technologią stealth ma bardzo utrudniać ich wykrycie i przechwycenie. W ilości prawie tysiąca sztuk JASSM będą w przypadku Polski stanowić znaczny potencjał odstraszania. Na tyle, w jakim stopniu to jest możliwe bez broni jądrowej.
Ograniczeniem w ich użyciu stanie się liczba dostępnych nosicieli, czyli w naszym przypadku maszyn F-16 i F-35. Na razie posiadamy i zamówiliśmy ich łącznie 80. Nigdy wszystkie nie będą sprawne, ani dostępne do przeprowadzania uderzeń powietrze-ziemia, bo będą też miały liczne inne zadania. Ewentualnie możliwe jest odpalanie rakiet z transportowych C-30 przy użyciu specjalnych palet nazywanych Rapid Dragon. Nasi lotnicy już to ćwiczyli wspólnie z Amerykanami, ale na razie nie ma mowy o zakupie tego rozwiązania. Drugim ograniczeniem będzie nasze rozpoznanie, a raczej jego skromne możliwości na dystansach koniecznych do zlokalizowania celów dla JASSM. Przynajmniej innych niż duże i dobrze znane elementy infrastruktury. Polska nie posiada aktualnie samodzielnych zdolności w tym zakresie. Po 2027 roku wojsko ma dysponować dwoma satelitami rozpoznawczymi od koncernu Airbus. Do tego są na razie słabo sprecyzowane pomysły na zbudowanie konstelacji własnych małych satelitów. Nie ma planów zakupu dużych samolotów zwiadu elektronicznego, które mogą pomagać lokalizować cenne cele. Podstawą na wiele lat będzie najpewniej pomoc sojusznicza, albo zakup usług od firm prywatnych. Nie oznacza to jednak, że JASSM nie będzie jak używać. W takiej ilości i w wersji z wydłużonym zasięgiem na pewno będą stanowić poważny problem dla Rosjan.
Odpowiednie zapasy amunicji
Pozostałe dwa planowane zakupy rakiet są również istotne, ale nie na poziomie strategicznym. AIM-120 i AIM-9 to odpowiednio pociski powietrze-powietrze średniego i krótkiego zasięgu. Oba w najnowszych wersjach. Oba stanowiące standard w lotnictwach używających amerykańskich samolotów i uznawane za jedne z najlepszych, jeśli nie najlepsze w swoich kategoriach. Obie rakiety są podstawowym orężem F-16 i F-35 w walce powietrznej. AIM-120C umożliwia atakowanie wrogich samolotów na maksymalnej odległości rzędu stu kilometrów. Po odpaleniu rakieta początkowo kieruje się do rejonu przechwycenia, wyznaczonego na podstawie informacji otrzymanych z odpalającego samolotu. Dopiero po znalezieniu się tam, gdzie powinna być w stanie samodzielnie zlokalizować swój cel, uruchamia radar i go poszukuje, a jeśli to jej się uda, to się nań naprowadza.
AIM-9X to najnowsza wersja pierwszej udanej rakiety powietrze-powietrze Sidewinder, sięgającej korzeniami do lat 40. Oznaczenie Block II oznacza zmodernizowany wariant, opracowany w minionej dekadzie. Konkretny zasięg nie jest oficjalnie znany. Ma to być „ponad 16 kilometrów”. W praktyce ma to jednak małe znaczenie, bo AIM-9X jest przeznaczony do walki na krótkich i bardzo krótkich dystansach. To broń na takie sytuacje, jakie najczęściej widać w filmach, kiedy dochodzi do pojedynków powietrznych nowoczesnych samolotów z gwałtownymi manewrami i dużymi przeciążeniami. Podstawowymi cechami takiego uzbrojenia jest zdolność do gwałtownych manewrów, szybkiego uchwycenia celu tuż po odpaleniu i niestracenia go z pola widzenia. AIM-9 naprowadza się w podczerwieni, śledząc ciepło wydzielane przez cel.
745 AIM-120 i 232 AIM-9 to znaczące liczby. W przypadku tych pierwszych rakiet to prawie dwa razy więcej niż Polska kupiła przez poprzednie dwie dekady posiadania F-16. W przypadku tych drugich to mniej więcej podwojenie stanu. Łącznie oznacza to zbudowanie znaczącego zapasu rakiet powietrze-powietrze, który pozwoli też uzbroić oczekiwane 32 F-35 oraz 48 FA-50. Wojna w Ukrainie uświadomiła bardzo skutecznie, jak duże znaczenie ma posiadanie dużych zapasów amunicji. Tego rodzaju zakupy wpisują się w coś, co można nazwać wyciąganiem oczywistych wniosków z dramatu naszego sąsiada. Co nie zmienia faktu, że jak na dotychczasowe standardy są bardzo duże. Zwłaszcza odnośnie rakiet JASSM. Mowa o łącznie około 14,5 miliarda złotych za rakiety dla lotnictwa. To mniej więcej tyle, ile aktualnie ma wynosić cena programu budowy trzech fregat typu Miecznik dla polskiej Marynarki Wojennej.
Źródło: gazeta.pl