„Od farta do farta”. Skąd się biorą problemy polskich Black Hawków

Niezależny dziennik polityczny
Wciągu zaledwie czterech miesięcy zeszłego roku z polskiego Black Hawka spadł żołnierz, piloci tych śmigłowców zawadzili o linie energetyczne, zniszczyli prywatną posesję oraz stwarzali zagrożenie na publicznych pokazach. Dlaczego polskie załogi Black Hawków nie nabywają umiejętności, choć w naszym kraju jest prawie ukończony najnowocześniejszy symulator tego śmigłowca na świecie?

14 czerwca 2023 r. Gdynia, woj. pomorskie. Podczas ćwiczeń Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji BOA w Porcie Wojennym w Gdyni dochodzi do poważnego wypadku. Jeden z biorących udział w ćwiczeniach szturmanów spada ze śmigłowca Black Hawk na pokład okrętu wojennego. Zostaje przetransportowany do szpitala.

20 sierpnia 2023 r. Sarnowa Góra, woj. mazowieckie. W trakcie pikniku wojskowego nisko przelatujący policyjny śmigłowiec Black Hawk zrywa linię energetyczną w pobliżu uczestniczących w imprezie ludzi. Przewody spadają na parkujące auta. Prokuratura wszczyna śledztwo w kierunku spowodowania bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym przez pilotów śmigłowca.

17 września 2023 r. Orzysz, woj. warmińsko-mazurskie. W trakcie pikniku wojskowego dwa wojskowe śmigłowce Black Hawk przelatują nisko, bezpośrednio nad głowami zgromadzonej publiczności. Chwilę później nieomal zderzają się w powietrzu.

Kto się szkoli w USA

W lutym 2018 r. do Polskiej Policji trafiają pierwsze dwa Black Hawki. Dziś policja dysponuje w sumie czterema takimi maszynami. Korzystają z nich przede wszystkim kontrterroryści z BOA.

W grudniu 2019 r. pierwsze cztery Black Hawki pozyskały Siły Zbrojne RP. Obecnie polskie wojsko użytkuje sześć takich maszyn. Latają nimi żołnierze wojsk specjalnych.

Od samego początku tego projektu pojawia się kwestia szkolenia na symulatorze. Jak ważne dla bezpieczeństwa lotu jest takie szkolenia przekonuje nas doświadczony pilot Black Hawka: – Podczas fizycznego szkolenia nie wszystko można przećwiczyć – mówi. – Wszelkiego rodzaju awarie maszyny, po prostu kończą się katastrofą tak jak hydraulika, czy zacięcie się sterowania śmigiełkiem ogonowym. Tych przypadków szczególnych jest bardzo dużo. Może być to zwykła autorotacja – wyłączają ci się silniki i lądujesz bez silników. Tylko na symulatorze możesz je bezkarnie przećwiczyć. Jeżeli w takich awaryjnych sytuacjach na symulatorze będziesz lądował poprawnie dziesięć razy na dziesięć prób, to jest duża szansa, że w życiu też wylądujesz bezpiecznie.

W przypadku tego konkretnego śmigłowca i zadań związanych z operacjami grup specjalnych dochodzi jeszcze jeden niezwykle ważny element – potrzeba treningu zespołowego. W Black Hawku pilot jest tylko jedną z elementów ściśle współpracującego z sobą zespołu.

Październik 2023 r. Okolice Płońska, woj. mazowieckie. Policja likwiduje nielegalną fabrykę papierosów. Z powodu podejrzeń, że na posesji znajduje się groźny przestępca, w akcji biorą udział policjanci z CBŚ oraz policyjni antyterroryści z BOA. W czasie akcji nisko przelatujący policyjny śmigłowiec Black Hawk ze snajperem na pokładzie doprowadza do zniszczenia mebli ogrodowych oraz stłuczenia szkła na jednej z okolicznych posesji.

W ciągu zaledwie pięciu miesięcy zeszłego roku doszło do pięciu incydentów z udziałem śmigłowców Black Hawk S-70i należących do policji i wojska. Każdy z nich wywołał komentarze specjalistów, którzy wskazywali na problemy w szkoleniu pilotów. Poseł Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych po katastrofie w Smoleńsku, napisał na Twitterze/X: „Coś bardzo złego dzieje się w szkoleniu i nadzorze nad nim”.

– Albo piloci mają braki w szkoleniu, albo są zbyt brawurowi, co też jest związane z problemami w szkoleniu – mówi nam doświadczony pilot. – Oni latają od farta do farta. Tylko ile jeszcze będą mieć tego farta?

Jedyny taki symulator na świecie

W jednej z hal w południowej części Warszawy stoi unikalny w skali świata symulator do szkolenia załóg śmigłowców Black Hawk dla polskiej policji. Dostęp do hali jest niemożliwy dla niezaangażowanych w jego produkcję cywilów z powodu licznych klauzul i obwarowań dotyczących projektu. Onet dotarł jednak do wielu materiałów, które pozwalają nam opisać symulator.

Wyjątkowość symulatora polega na tym, że szkoli on nie tylko pilota, jak robią to tego typu symulatory, ale całą kilkunastoosobową załogę, włączając w to maksymalnie jedenastoosobowy desant w tym samym momencie, co w przypadku Black Hawka jest głównym warunkiem bezpieczeństwa lotu.

Unikalność systemu polega też na tym, że aby był on idealnym odwzorowaniem prawdziwych warunków lotu, do jego budowy wykorzystano prawdziwego Black Hawka. Skorupa maszyny została przecięta w ten sposób, że oddzielono kabinę pilota od przedziału załogi.

Kabina pilota znajduje się wewnątrz dużej sferycznej konstrukcji, na której wewnętrznych ścianach jest wyświetlany obraz imitujący widok z kabiny na otoczenie śmigłowca – na ziemi lub w locie.

Kabina pilota spocznie docelowo na układzie siłowników o wielotonowym udźwigu. Ma on symulować wrażenie ruchu podczas lotu w różnych warunkach pogodowych i operacyjnych.

Odcięta od reszty tylna część śmigłowca będzie służyć do treningów reszty załogi. Ta zostanie umieszczona na specjalnym wysięgniku o wysokości ponad 10 metrów, aby załoga mogła ćwiczyć desantowanie się na linie i podnoszenie załogi za pomocą wyciągarki. Wiatraki i głośniki mają symulować hałas oraz wiatr, zwiększając realność odczuć ćwiczących.

Symulator jest ukończony w ponad 80 proc. Problem polega na tym, że w tym momencie projekt budowy jest oficjalnie martwy. Do tego wątku zaraz wrócimy.

Kto się szkoli w USA

W lutym 2018 r. do Polskiej Policji trafiają pierwsze dwa Black Hawki. Dziś policja dysponuje w sumie czterema takimi maszynami. Korzystają z nich przede wszystkim kontrterroryści z BOA.

W grudniu 2019 r. pierwsze cztery Black Hawki pozyskały Siły Zbrojne RP. Obecnie polskie wojsko użytkuje sześć takich maszyn. Latają nimi żołnierze wojsk specjalnych.

Od samego początku tego projektu pojawia się kwestia szkolenia na symulatorze. Jak ważne dla bezpieczeństwa lotu jest takie szkolenia przekonuje nas doświadczony pilot Black Hawka: – Podczas fizycznego szkolenia nie wszystko można przećwiczyć – mówi. – Wszelkiego rodzaju awarie maszyny, po prostu kończą się katastrofą tak jak hydraulika, czy zacięcie się sterowania śmigiełkiem ogonowym. Tych przypadków szczególnych jest bardzo dużo. Może być to zwykła autorotacja – wyłączają ci się silniki i lądujesz bez silników. Tylko na symulatorze możesz je bezkarnie przećwiczyć. Jeżeli w takich awaryjnych sytuacjach na symulatorze będziesz lądował poprawnie dziesięć razy na dziesięć prób, to jest duża szansa, że w życiu też wylądujesz bezpiecznie.

W przypadku tego konkretnego śmigłowca i zadań związanych z operacjami grup specjalnych dochodzi jeszcze jeden niezwykle ważny element – potrzeba treningu zespołowego. W Black Hawku pilot jest tylko jedną z elementów ściśle współpracującego z sobą zespołu.

Kolejnym newralgicznym członkiem załogi jest instruktor pokładowy. To on zarządza wszystkim, co się dzieje na pokładzie i wydaje instrukcje załodze. Instruktor decyduje, co i gdzie jest umiejscowione na pokładzie, a także rozmieszcza załogantów. Do jego zadań należą tak skomplikowane operacje, jak precyzyjne zrzucanie granatu dymnego w celu oznaczenia strefy lądowania, gdy helikopter leci z prędkością ponad 150 km na godzinę. W końcu to on instruuje pilota, gdzie i na jakiej wysokości zawiesić śmigłowiec, aby załoga mogła desantować się z niego w możliwiej jak najbezpieczniejszych warunkach. Wydaje rozkazy poszczególnym członkom zespołu operacyjnego, nadzoruje desant, a także podejmowanie zespołu z ziemi.

Nie mniej ważny na pokładzie jest tzw. crew chief [z ang. szef załogi – red.]. Wśród jego licznych obowiązków znajduje się komunikacja z personelem naziemnym wspomagającym lądowanie, desant i operacje z ładunkiem. Zamiennie z instruktorem naprowadza on pilotów na cel. Obsługuje także wyciągarkę oraz komunikuje się z osobami opuszczanymi i podejmowanymi przez nią. To onkonfiguruje i zabezpiecza tzw. linę FRIES do szybkiego desantu.

W końcu są policyjni antyterroryści i żołnierze wojsk specjalnych, którzy muszą przejść specjalistyczne szkolenie na konkretnej maszynie, aby desantować się bezpiecznie i skutecznie. Ta część załogi składa się z maksymalnie 11 operatorów.

Wszyscy ci ludzie muszą wyćwiczyć współpracę w skrajnie trudnych sytuacjach.

Problem w tym, że z tego składu na szkolenia do USA jeździ tylko pilot. Powołując się na tajemnicę przedsiębiorcy, Komenda Główna Policji odmówiła Onetowi informacji dotyczących kosztów takiego szkolenia. Z naszych informacji wynika, że na szkolenie pilotów w USA policja wydaje aktualnie 1-2 mln zł rocznie. Reszta załogi trenuje w kraju – na takich szkoleniach jak to z czerwca 2023 r. w Gdyni, gdzie jeden ze szturmanów spadł na pokład okrętu.

Marzenie o polskim symulatorze

Kiedy wojsko wciąż wysyła swoich pilotów na drogie szkolenia do USA, policja postanawia stworzyć jednocześnie tańszy i skuteczniejszy system szkolenia w Polsce. W tej formacji pracuje około 700 funkcjonariuszy BOA, którzy są rozmieszczeni w 16 lokalizacjach w kraju. Wielu z tych ludzi trzeba wytrenować do pracy na Black Hawkach.

Jednak niedługo po nabyciu amerykańskich śmigłowców ich piloci mieli już pełne ręce roboty związane z następującymi po sobie ostrymi kryzysami w Polsce – najpierw był to kryzys wywołany z pandemią Covid, potem kryzys migracyjny na granicy z Białorusią, a w końcu kryzys związany z wojną rosyjsko-ukraińską.

Ponieważ i śmigłowców, i pilotów było mało, od samego początku projektu Black Hawk brakowało czasu na szkolenia dużej grupy funkcjonariuszy.

Rozwiązaniem tanim, a przede wszystkim skutecznym – takim, które obejmowałoby całe załogi, a nie tylko pilotów – byłby osadzony w Polsce system szkolenia z użyciem symulatora. Taki złożony system szkolenia marzy się policji, więc Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) rozpisuje konkurs. W jego wyniku wyłania się konsorcjum, które zajmie się opracowaniem projektu.

Liderem konsorcjum zostaje Wyższa Szkoła Policji w Szczytnie. Dla niej to prestiżowa sprawa, bo z uwagi na koszty, symulator ma być największym projektem badawczo-rozwojowym w jej historii. Dofinansowanie z NCBiR wynosi 50 mln zł.

Partnerem technicznym jest ETC-PZL Aerospace Industries z Warszawy. To polska firma kupiona przez Amerykanów, która od 30 lat wytwarza symulatory lotnicze na polskim rynku i należy do europejskiej elity w tej branży. To ona będzie faktycznym wytwórcą symulatora.

Partnerem naukowym w konsorcjum zostaje Akademia Sztuki Wojennej z Warszawy.

Siła wyższa

Do podpisania umowy dochodzi 24 listopada 2019 r. Od tego momentu konsorcjum ma cztery lata na ukończenie projektu. Początki są obiecujące. Konsorcjum zaczyna pracować nad stworzeniem symulatora, a policja zaczyna planować budynek dla niego na lotnisku Warszawa-Babice.

Jednak termin podpisania umowy okazuje się wyjątkowo niefortunny ze względu na tzw. siłę wyższą – i to na kilku poziomach. Już z początkiem 2020 r. wybucha pandemia Covid-19. Cała Polska zostaje zamknięta w domach. Na całym świecie zostają zerwane łańcuchy dostaw. Biznesowe projekty są zagrożone rekordową inflacją.

Ledwie kończą się problemy spowodowane przez Covid, a rozpoczyna się kryzys migracyjny na granicy z Białorusią. Policyjni piloci, instruktorzy i crew chiefowie, którzy z ramienia Komendy Głównej Policji są głównymi ekspertami w konstruowaniu symulatora, są zajęci przy lotach patrolowych na granicy.

Z początkiem 2022 r. Rosja rozpoczyna pełnoskalową inwazję na Ukrainę. Załogi Black Hawków są jeszcze bardziej zajęte. Jak dowiadujemy się od pilotów, przez ten czas ich zaangażowanie w projekt było bardzo utrudnione.

Te wszystkie przyczyny powodują opóźnienia, a także problemy z zakupami niektórych elektronicznych części, ponieważ Covid, a później wojna spowodowały brak tych części na rynku lub znaczny wzrost ich cen.

Jest jeszcze jeden poważny problem. W trakcie prac przygotowawczych do budowy symulatora eksperci z Komendy Głównej Policji rekomendują dodatkowe rozwiązania, które generują dodatkowe koszty.

Przede wszystkim, zalecają oni zastosowanie w symulatorze rzeczywistego kokpitu Black Hawka zamiast pierwotnie zakładanej repliki i co za tym idzie zastosowanie solidniejszego układu siłowników symulujących ruch. Realizujące zlecenie Polskie Zakłady Lotnicze w Mielcu nie tylko dostarczyły skorupę oryginalnego śmigłowca, ale wykonały dodatkowe prace inżynieryjne w postaci przecięcia jej na pół oraz wykonania wzmocnień, aby osłabiona przecięciem konstrukcja nie zapadła się do środka.

To nie wszystko. Pierwotnie zakładano wykonanie niewielkiej konstrukcji obłożonej monitorami symulującymi obraz wokół śmigłowca, umieszczona na siłownikach o wysokości około metra i udźwigu 1,5 t.

W nowym założeniu oryginalny kokpit śmigłowca zamiast monitorów został umieszczony w sferycznej konstrukcji o wysokości około 7 metrów. Dodatkowo ma zostać umieszczony na kilkumetrowym układzie siłowników o udźwigu sześciokrotnie większym od pierwotnego. To generuje dodatkowe koszty.

A zarekomendowanych przez policyjnych specjalistów zmian jest więcej. Należą do nich wielopoziomowa zmiana układu wizualizacji, połączenie stanowisk różnych członków załogi, a także zakup podstawowej dokumentacji śmigłowca od jego producenta.

Zapytaliśmy firmę ETC-PZL, która jest wytwórcą symulatora, jak faktycznie zwiększyła się kwota po dodaniu rekomendowanych przez policję zmian. W odpowiedzi prezes firmy Robert Boroch napisał, że odpowiedzi będzie mógł przesłać dopiero po akceptacji lidera konsorcjum, czyli szkoły policyjnej w Szczytnie. Dodał, że symulator będzie „najnowocześniejszym tego typu urządzeniem na świecie”.

Jeśli kiedykolwiek zostanie ukończony.

Historia jak z Kafki

Z naszych informacji wynika, że w drugiej połowie listopada 2022 rokuETC-PZL zgłasza się do Wyższej Szkoły Policyjnej w Szczytnie z wnioskiem o przedłużenie projektu o rok oraz dofinansowanie o 17 mln zł z powodu siły wyższej i zmianami w budowie symulatora. Choć sprawa jest pilna, to ze Szczytna nie przychodzi żadna odpowiedź. Według naszych źródeł władze szkoły nie spieszą się z umówieniem spotkania w sprawie projektu.

Po ponad miesiącu, 27 grudnia 2022 r., dochodzi w końcu do spotkania. Z notatek służbowych osób, które w nim uczestniczyły, wiemy, że jest ono bardzo dziwne. Choć rozmowa dotyczy największego projektu badawczo-rozwojowego w historii szkoły, jej komendant-rektor nadinsp. Iwona Klonowska ma wielokrotnie powtarzać, że na tym spotkaniu jest „tylko gościem”, a nie osobą odpowiedzialną za projekt.

Nadinsp. Klonowska jest rektorem szkoły w Szczytnie od 2020 r. Wcześniej przez sześć lat była redaktor naczelną magazynu „Policja 997”. Za jej kadencji na tym stanowisku magazyn wypełniany relacje z uroczystości patriotycznych, kościelnych i sprzyjających kolejnym ministrom spraw wewnętrznych. Na jednej z okładek magazynu można obejrzeć ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka z policjantami i z podpisem: „Bohaterowie naszych czasów”.

W spotkaniu w Szczytnie uczestnicy kierownik projektu ze strony szkoły dr hab. Jarosław Struniawski. Jednak nieoficjalnie dowiadujemy się, że wcześniej od ponad roku nie udało mu się spotkać z rektor Klonowską, która przyjmowała od niego jedynie notatki dotyczące projektu.

Choć zapytaliśmy policyjną szkołę w Szczytnie oraz Komendę Główną Policji o szczegóły tego spotkania, to odpowiedzi nie dostaliśmy.

Według naszych źródeł spotkanie jest kuriozalne z jeszcze jednego powodu: choć przedstawiciele szkoły są liderem całego projektu, niektórzy z nich zachowują się tak, jakby chcieli go storpedować. Krytykują zarówno propozycję przedłużenia jego realizacji, jak i zwiększenia wydatków, choć te są wymuszone czynnikami niezależnymi od żadnej ze stron.

Jak dowiadujemy się od osób uczestniczących w spotkaniu, jedynym jego jasnym punktem wydaje się postawa dyrektora sztabu policji Adama Kachela, który zwraca uwagę na duże koszty szkolenia pilotów za granicą oraz podkreśla pilny charakter polskiego projektu.

Być może to pod jego presją szkoła w Szczytnie oficjalnie popiera wniosek o wydłużenie projektu i zwiększenie dofinansowania. W styczniu 2023 r. taki wniosek zostaje wysłany do NCBiR, który decyduje o wszelkich zmianach związanych z dofinansowaniem symulatora. Jednak potem na prawie trzy miesiące zapada cisza.

W lutym 2023 r., posłowie Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba i Dariusz Joński prezentują wyniki kontroli poselskiej w NCBiR, które wykazują szereg nadużyć, do których doszło w tej instytucji. Ujawniają, jak w trakcie trwania konkursu 26-letni barman założył jednoosobową działalność gospodarczą, na którą otrzymał z tego konkursu 55 mln zł. Przedstawiają notującą straty firmę, która dostała z kolei 123 mln zł.

Osoby zaangażowane w prace nad symulatorem czytają te informacje z pewnym niepokojem, jednak są przekonani, że nieprawidłowości w NCBiR nie dotkną ich projektu, w którym nie biorą udziału przypadkowe firmy i osoby, a dwie uznane instytucje publiczne oraz najbardziej doświadczona polska firma, budująca symulatory dla wojska i policji od ponad 30 lat. W oczekiwaniu na decyzję NCBiR trwają intensywne prace nad budową symulatora – firma kontynuuje prace, kiedy kończą się środki z NCBiR, zakładając pieniądze na utrzymanie zespołu projektowego z własnych środków.

W marcu konsorcjum dostaje jednak z komitetu sterującego NCBiR pismo o odrzuceniu wniosku. W kwietniu konsorcjum składa kolejny wniosek, tym razem na kwotę dofinansowania 9,6 mln zł. Jednak i ten wniosek zostaje odrzucony.

Wytwórcy symulatora pytają NCBiR dlaczego? W rozmowach telefonicznych proszą o pokazanie opinii ekspertów, na podstawie których wniosek został odrzucony. Odpowiedzi nie dostają.

– Poczuliśmy się, jak bohater „Procesu” Franza Kafki, którego osądzono, skazano i w końcu stracono, choć on do końca nie miał pojęcia z jakiego powodu – mówią nam osoby związane z projektem symulatora.

Dodają, że przed odrzuceniem wniosku żaden z ekspertów NCBiR nie zadał im nawet jednego pytania dotyczącego projektu. – Jak można wydać tak negatywną w skutkach dla bezpieczeństwa narodowego opinię, nie zadając sobie trudu głębszego zrozumienia złożonych analiz konsorcjum czy jakichkolwiek prób kontaktu z konsorcjum? – pytają.

Dalej też jest jak z Kafki. Po odwołaniach ze strony ETC-PZL 10 listopada 2023 r., na dwa tygodnie przed planowanym sfinalizowaniem projektu, NCBiR przesyła do konsorcjantów finalne pismo, że wniosek o pieniądze pozwalające ukończyć projekt nie uzyskał pozytywnej opinii komitetu sterującego.

Konsorcjanci wysyłają do NCBiR oficjalną prośbę o przesłanie im ocen ekspertów oraz uchwały komitetu sterującego. W grudniu 2023 r. NCBiR przesyła odpowiedź, w której informuje, że „nie udostępnia ocen ekspertów finansowych ani uchwał podjętych przez Komitet Sterujący”.

– Znowu poczuliśmy się jak w klasycznym Kafce. Wyrok zapadł, tylko skazany nie wie, czym zawinił – słyszymy od ludzi związanych z projektem.

Także Onet zapytał NCBiR, czy wniosek konsorcjum stanął na komitecie, a jeśli tak, to kiedy? Poprosiliśmy również o opinię komitetu w tej sprawie. NCBiR zignorowało te pytania.

Teatr absurdu nie kończy się tutaj. Choć projekt oficjalnie został zakończony 24 listopada 2023 r., po wysłaniu przez Onet pytań do różnych instytucji, nagle dowiadujemy się od nich, że może jednak nie.

W odpowiedzi na nasze pytania pełniąca obowiązki Rzecznika Prasowego Komendy Głównej Policji mł. insp. Katarzyna Nowak napisała, że „przedmiotowy projekt traktowany jest priorytetowo. W najbliższym czasie planowane jest spotkanie przedstawicieli stron projektu, aby omówić szczegóły i kierunki dalszej realizacji projektu”.

Jeszcze ciekawsza jest odpowiedź z NCBiR: „W styczniu 2024 r. Lider projektu poinformował NCBiR, że projekt jest w końcowej fazie realizacji i zostanie ukończony w 2024 r. za kwotę przyznanego dofinansowania tj. 50 mln zł”.

Faktycznie, w styczniu lider projektu, czyli szkoła policji ze Szczytna wysłała do NCBIR deklarację, że projekt zostanie ukończony bez żadnych dodatkowych pieniędzy. Zapytaliśmy Komendę Główną Policji oraz szkołę, dlaczego ta zrezygnowała z ubiegania się o niezbędne do ukończenia projektu finansowanie. Odpowiedzi nie dostaliśmy.

Osoby zaangażowane w projekt nie rozumieją też, dlaczego szkoła w Szczytnie nie złożyła w imieniu policji wniosku do NCBiR o przesunięcie terminu zakończenia projektu w związku z oficjalnymi informacjami od Komendy Głównej Policji, że ukończenie budynku dla symulatora nastąpi dopiero w lutym 2024 r., choć zgodnie z pierwotnym harmonogramem budynek miał być gotowy na wiosnę 2023 r.

— Czy to nie jest absurd, że oficjalnie koniec projektu miał nastąpić w listopadzie 2023 r., a budynek konieczny do finalizacji tego projektu będzie gotowy dopiero w lutym 2024 r.? — pytają mundurowi i cywilni uczestnicy projektu.

Przepalanie pieniędzy

Symulator, który mógłby szkolić polskie załogi Black Hawków, nadal stoi w hali na południu Warszawy. Postronnej osobie może wydać się gotowym produktem. Faktycznie, do jego pełnego ukończenia brakuje jeszcze pewnych prac. Z dostępnych materiałów dowiadujemy się, że gdyby dziś projekt został wznowiony, to w ciągu kilku tygodni symulator lotu byłby gotowy do instalacji w budynku policji na lotnisku Warszawa-Babice.

Do tej pory na projekt symulatora wydano 50 mln zł publicznych pieniędzy. Jednak mimo że projekt został wygaszony, kolejne pieniądze wciąż są wydawane.

Na lotnisku Warszawa-Babice w najlepsze trwa budowa hali za kolejne 8,1 mln zł ze środków policji. Ponieważ została ona precyzyjnie zaprojektowana pod potrzeby symulatora, trudno będzie ją wykorzystać do innych celów.

Kto zapłaci za martwy w tym momencie projekt? Umowa z NCBiR zakłada zwrot całego dofinansowania przez lidera konsorcjum, czyli policyjną szkołę w Szczytnie, jeśli projekt nie zostanie ukończony. To oznacza, że za fiasko projektu zapłaci podatnik. Jeżeli konsorcjanci pójdą do sądu i ten przyzna im rację ze względu siłę wyższą, która spowodowała opóźnienie, to również zapłaci podatnik.

– Jeśli projekt zakończy się niepowodzeniem, skorupy Black Hawka, która kosztowała znaczną część budżetu, nie sprzedamy nawet na żyletki, bo to są stopy lotnicze – mówi osoba związana z projektem. – Boję się tylko o załogi tych śmigłowców. Na razie mieliśmy incydenty, z których piloci jednak uchodzili z życiem. Ale kiedyś te cuda się skończą.

Źródło: onet.pl

Więcej postów

polub nas!