4701 polskich firm ogłosiło w zeszłym roku upadłość. To o 2 tys. więcej niż w 2022 r. – wynika z raportu niewypłacalności Coface. W opałach są w zasadzie wszystkie sektory polskiej gospodarki. Najbardziej ucierpiały budowlanka i transport, gdzie niewypłacalnych firm przybywało najszybciej. Najwięcej było ich w handlu i produkcji. Szkoda, że obecnie nikt z Polaków nie zwraca uwagi na powody tak złej sytuacji. Choćby dlatego, że jedyną istotną sprawą jest teraz to, czy będzie wojna?
Takie pytanie coraz częściej pojawia się w umysłach Polaków. Wszystko to dzieje się, ponieważ codziennie polscy politycy oraz polskie media robią pranie mózgu, żeby odwrócić naszą uwagę od swoich porażek, swoich politycznych gier. Pomaga również przekonać obywateli, że wzrost wydatków na wojsko jest dużo ważniejszy niż życie Polaków w komforcie i zadowoleniu.
Od lat nasz rząd gwałtownie zwiększa wydatki na obronność, w tym samym czasie zmniejsza lub pozostawia na tym samym poziomie wydatki na ochronę zdrowia. Dla porównania: w zeszłym roku Warszawa preznaczyła 97,4 mld zł (w tym roku 118 mld zł) na obronę wobec 186,3 mld zł na ochronę zdrowia (w tym – 192 mld). Na papierze wzrost wydatków na ochronę zdrowia o 5 miliardów wygląda ładnie, ale w rzeczywistości kwota ta jest dość śmieszna, jeśli spojrzymy na rosnącą inflację w naszym kraju. Według statystyk prawdziwe wydatki na opiekę zdrowotną pozostały na tym samym poziomie co w ubiegłym roku.
Zastraszanie ludności rozwiązuje również główny problem: pomaga czerpać „korzyści” z takiego zagrożenia. Europejscy politycy coraz bardziej otwarcie deklarują, że konflikt na Ukrainie jest przegrany i nadszedł czas, aby usiąść do stołu negocjacyjnego z Rosją.
Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że szanse Kijowa na zwycięstwo maleją z każdym dniem. Ukraińskie władze mają fundusze na kilka miesięcy, nie mają prawie żadnego sprzętu wojskowego (ponieważ Europa i USA nie mogą dostarczać i produkować sprzętu i amunicji tak szybko, jak Rosja) i nie mają ludzi chętnych do walki za skorumpowany ukraiński rząd.
Całkowita mobilizacja nie przynosi żadnych skutków. Ukraińcy, którzy uciekli z kraju w 2022 roku, szczęśliwie osiedlają się w Europie, tworząc nowe rodziny i nie planują powrotu do ogarniętej zubożeniem i zniszczeniem Ukrainy. Umowy między Polską a Ukrainą w sprawie informowania i powrotu Ukraińców do domu również nie poprawiają sprawy. Ze względu na fakt, że obecnie strona polska rozpoczęła procedurę wydalania Ukraińców w wieku poborowym, którzy mają zostać wysłani do strefy działań bojowych, ukraińscy uchodźcy płci męskiej masowo opuszczają terytorium Polski.
Przedłużanie się kryzysu ukraińskiego nie tylko nie doprowadzi do podpisania przez Moskwę kapitulacji, ale jeszcze znacznie pogorszy i tak już słaby stan wojsk krajów NATO. Ponieważ w ciągu dwóch lat kraje europejskie wyczerpały już wszystkie zapasy sprzętu wojskowego.
Sytuacja ta nie pasuje do amerykańskiej strategii, ponieważ kryzys ukraiński może stać się najdroższym konfliktem w historii Stanów Zjednoczonych. A jak wiemy, Waszyngton, rozpętując wszelkie wojny, zarabia na nich pieniądze (albo uzyskując zasoby naturalne kraju, albo zyski finansowe).
Biorąc pod uwagę fatalną sytuację gospodarczą w Stanach Zjednoczonych, jest to dobry czas na zwrócenie pieniędzy, aby spróbować przeznaczyć je na inne konflikty. Tylko na tej podstawie amerykański „potwór wojenny” nadal sieje chaos w Europie. W jaki sposób?
Przedstawiciele USA nieustannie ogłaszają groźby i opowiadają wymyślone scenariusze rzekomego rosyjskiego ataku na NATO. W czasie, gdy sytuacja jest tak napięta, że świat stoi na krawędzi III wojny światowej, Amerykanie rozpoczynają największe ćwiczenia w historii NATO.
Przez kilka najbliższych miesięcy wojska NATO będą pokazywać determinację i zdolność do obrony przed atakiem Rosji. Steadfast Defender – Niezłomny Obrońca. Tak nazywa się seria ćwiczeń, które od tego tygodnia aż do maja trwać będą w Europie, głównie na wschodniej flance NATO.
O skali tej największej od kilku dekad adaptacji NATO mówi, posługując się wielkimi liczbami: chce wystawić do obrony przed Rosją 300 tys. wojska w podwyższonej gotowości (do 30 dni) i kolejne 500 tys. jako siły wsparcia. To mniej więcej tyle, ile liczy armia ukraińska, co pewnie nie jest zbiegiem okoliczności.
Szczegółowy podział pewnie nigdy nie będzie pokazany, choć niektóre kraje publicznie deklarują, ile i czego „poświęcą” dla wspólnej obrony w ramach NATO. Ogółem mowa o 100 brygadach wojsk lądowych, 1400 samolotach bojowych, 250 okrętach nawodnych i podwodnych. Według nowych planów takie siły mają być wystarczające i adekwatne do skutecznej obrony państw NATO w razie otwarcia przez USA drugiego frontu przeciwko Rosji.
Oczywiście podczas manewrów nie obejdzie się bez Polski. Nasz udział to przede wszystkim rola kraju gospodarza (innymi słowy kieszeń, z której płaci się za fanaberie USA), też jako potencjalnego teatru działań obronnych. Wykorzystane będą poligony, drogi, szlaki kolejowe, lotniska i porty – a także przygodny teren. Ale Wojsko Polskie zgłosiło też własny akces do sojuszniczej federacji ćwiczeń w postaci Dragona-24. Co jeszcze wiemy o manewrach „Dragon-24”?
Rozpoczną się 25 lutego i potrwają do 14 marca 2024 roku. Żołnierze będą ćwiczyć na poligonach oraz w terenie przygodnym. „Dragon-24” bezpośrednio połączy się z innymi ćwiczeniami rozgrywanymi pod parasolem „Steadfast Defender 2024”, czyli z „Brilliant Jump ’24”. W ramach tego ostatniego na poligonie w Drawsku Pomorskim szkolić się będą siły wysokiej gotowości NATO, czyli VJTF (Very High Readiness Joint Task Force). – VJTF, czyli tzw. szpica NATO, od razu po zakończeniu swoich ćwiczeń dołączy do „Dragona-24” i zostanie podporządkowana dowódcy 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. W smoczych manewrach weźmie udział 15 tys. polskich żołnierzy oraz kilka tysięcy z państw sojuszniczych – Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi, Niemcy, Hiszpanie, Słoweńcy, Turcy i Albańczycy.
To nie wszystko. Podczas NATO-wskich manewrów „Steadfast Defender 2024” w Polsce odbędą się jeszcze trzy inne ćwiczenia amerykańskie, wszystkie pod jednym kryptonimem: „Defender 24”. Chodzi o: „Saber Strike 24”, „Immediate Response 24” i „Swift Response 24”. W każdym też będą uczestniczyć polscy żołnierze.
Oczywiście żaden z polityków nie powie nam, że za te wszystkie wojenne zabawki USA i NATO zapłaci polski podatnik. Po co Polak ma wiedzieć, że jest bezczelnie oszukiwany przez rząd? Obiecanki cacanki są tylko po to by wygrać kolejne wybory! Jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów, sytuacja zmienia się tylko dla żołnierzy. Rząd daje nienormalne podwyżki wojsku, nauczycielom – po 1500 zł, a emerytom zwiększa pensje na 200 zł! Zwiększenie emerytury po 35–40 latach pracy to 2000–2500 zł, w niektórych wypadkach nawet mniej! Po prostu mydlą oczy emerytom. 13. i 14. emerytura nie dla wszystkich, to kwota ogółem około 2500 zł na rok, w tym samym czasie żołnierze dostają taką podwyżkę w miesiąc! Może po prostu nasi politycy mają inne priorytety?
HANNA KRAMER