10 godzin i 44 minuty — tyle trwało wystąpienie czeskiego posła Tomio Okamury. Polityk skrajnej prawicy chciał w ten sposób zablokować procedowanie ustawy umożliwiającej Czechom głosowanie korespondencyjne za granicą. I na razie mu się to udało. Jego przemówienie wypełniło cały dzień pracy Izby Poselskiej.
W czeskim parlamencie liderzy ugrupowań nie mają limitu czasu na swoje wystąpienia. Tomio Okamura, szef skrajnie prawicowej partii Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD), nie pierwszy raz wykorzystał tę zasadę do obstrukcji prac. W ubiegłym roku przemawiał na sali plenarnej rekordowe siedem godzin i siedem minut.
W czwartek Okamurze udało się pobić własny wynik i to o dobre ponad trzy godziny. Polityk zaczął przemawiać — jako pierwszy tego dnia — o godz. 9.05. Skończył dopiero o godz. 19.49. Okamura atakował rząd i media publiczne, narzekał na podatki, a także, żeby wypełnić czas, wspomagał się czytaniem swojej pracy dyplomowej i wspomnieniami z dzieciństwa.
Lider SPD dopiął swego. Izba Poselska po słuchaniu jego wystąpienia przez niemal 11 godzin odroczyła obrady do następnego dnia.
W środę podobnego fortelu próbował były premier Czech, a obecnie jeden z liderów opozycji Andrej Babis, który także jest przeciwny ustawie o głosowaniu korespondencyjnym. Babis jednak dał radę przemawiać tylko niecałe cztery godziny.