Jarosław Kaczyński dzwoni do bram aresztu. „Niebywały skandal”

Chcemy zobaczyć, w jakich warunkach przebywają w tej chwili obydwaj bezprawnie zatrzymani — mówił prezes Prawa i Sprawiedliwości przed bramą aresztu śledczego Warszawa-Grochów, gdzie kilkadziesiąt minut wcześniej trafili Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Lider opozycji nazwał całą sytuację „niebywałym skandalem”.

— Nie ma porządku w Polsce. Widziałem dzisiaj na ul. Grenadierów [gdzie najpierw trafili Kamiński i Wąsik] wielu policjantów i policjantek i gdy wyjeżdżałem ze swojej dzielnicy Żoliborz widziałem grupy zakapturzonych młodych ludzi i ta policja powinna być tam, a nie tutaj — mówił Kaczyński dziennikarzom.

— Mamy władzę, która posuwa się do zupełnie bezczelnego łamania konstytucji, łamania prawa, o której trudno będzie mówić, że jest legalna — przekonywał prezes PiS.

Po krótkiej wypowiedzi dla mediów lider partii wraz z towarzyszącymi mu posłami usiłował dostać się na teren aresztu śledczego. Politycy przez kilka minut bezskutecznie dzwonili przez interkom. Zamierzali przeprowadzić interwencję poselską.

Po kilkunastu minutach oczekiwania Kaczyński zdecydował się wsiąść do auta i odjechał.

Kolejne próby połączenia przez interkom podjęli m.in. posłowie Suwerennej Polski Michał Woś i Mariusz Gosek. Usłyszeli, że najwcześniej będą mogli podjąć interwencję w środę od godz. 8 rano.

  Według naszych informacji policja wkroczyła do Pałacu Prezydenckiego bez ostrzeżenia  , korzystając z tego, że prezydent był na spotkaniu z białoruską opozycją.

Świadkowie opisują w rozmowie z Onetem, że zatrzymania Kamińskiego i Wąsika dokonało kilkunastu umundurowanych funkcjonariuszy. Zwrócili się do polityków PiS, aby dobrowolnie opuścili wraz z nimi Pałac Prezydencki. Byli ministrowie odmówili, twierdząc, że są  gośćmi prezydenta, który niedługo wróci do Pałacu  . Policjanci mieli odpowiedzieć, że nie będą czekać na Andrzeja Dudę i zasugerowali, że w razie oporu będą zmuszeni użyć siły.

Do starcia jednak nie doszło, bo Kamiński z Wąsikiem zdecydowali się oddać się w ręce policji. Według naszych rozmówców zostali skuci kajdankami, wyprowadzeni z Pałacu Prezydenckiego i w policyjnym kordonie przewiezieni na komendę policji przy ul. Grenadierów, na warszawskiej Pradze. Stamtąd trafili do aresztu ok. godz. 22.

„Osoby, w stosunku do których prowadzono czynności, zgodnie z nakazem sądu, zostały doprowadzone do właściwej jednostki penitencjarnej” —  poinformowała stołeczna policja  .

ONET.PL

Więcej postów