Po nieudanej ofensywie ukraińskie elity są podzielone. Aby utrzymać władzę, prezydent Zełenski może wkrótce ulec pokusie, aby doprowadzić do rozejmu z Rosją. To zawiodłoby oczekiwania ukraińskich żołnierzy, a wojna i tak rozgorzałaby na nowo. Kijów w tej sytuacji ma tylko jedno wyjście — powołać gabinet wojenny, w skład którego wejdzie wielu bardziej doświadczonych dowódców wojskowych. Zachodni sojusznicy powinni poprzeć tę zmianę, zamiast udzielać mądrych rad, jak przeprowadzić wybory prezydenckie podczas wojny.
Ukraińskie społeczeństwo jest zmęczone, a w ukraińskich elitach zaczynają tworzyć się podziały. Jest to znacznie bardziej niebezpieczne dla Ukrainy niż korupcja, złe zarządzanie i brak pomocy z Zachodu razem wzięte.
Aby uratować sytuację, należy pilnie podjąć pewne kroki — zarówno wewnątrz kraju, jak i poza Ukrainą.
Fatalne w skutkach „niezdecydowanie Zachodu”
W ostatnich tygodniach w zachodniej prasie pojawiły się dziesiątki artykułów i wywiadów stwierdzających, że ukraińska kontrofensywa zakończyła się niepowodzeniem i że Kijów ma niewielkie lub żadne szanse na wygranie tej wojny na wyniszczenie. Generał Walerij Załużny, głównodowodzący Sił Zbrojnych Ukrainy, również niedawno przyznał, że inwazja przekształciła się w „wojnę pozycyjną”, jak podczas I wojny światowej — i stała się przeciwieństwem „wojny manewrowej”, w której ważny jest ruch i szybkość.
Czy dynamika wojny faktycznie zmieniła się w ciągu lata i jesieni 2023 r.? Wygląda na to, że to założenie jest słuszne. Jednak czy ta zmiana była spowodowana wysiłkami wojennymi Kremla, czy raczej niezdecydowaniem Zachodu?
Oba te czynniki odegrały rolę. Jednak jednak konkretna przyczyna problemu leży prawdopodobnie także w samej Ukrainie.
Zachód stając po stronie Ukrainy, wspomina o wspólnych wartościach. Podkreśla, że Ukraina jest silną, kwitnącą demokracją, wolnym społeczeństwem z gospodarką rynkową, narodem, który postrzega siebie jako część europejskiej wspólnoty narodów.
To prawda. Jesteśmy świadkami silnej i głębokiej różnicy między narodem ukraińskim a rosyjskim,. Różnicy, która pogłębia się z dnia na dzień.
„Ukraińskie władze mogą mieć poważne kłopoty”
Ukraińcy są znacznie bardziej indywidualistyczni i niezależni niż Rosjanie. Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę w lutym 2022 r., dziesiątki tysięcy ochotników zgłosiło się do służby wojskowej, zapewniając ogólny sukces mobilizacji zarządzonej przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
Duża liczba Ukraińców powróciła z zagranicy, aby służyć swojemu krajowi w tych trudnych czasach. Później jednak pojawiły się inne tendencje, takie jak ucieczka z Ukrainy tysięcy młodych i zamożnych mężczyzn, a wielu z tych, którzy zostali, nie chciało walczyć.
Wygląda na to, że jeśli Rosja ogłosi nową mobilizację i zintensyfikuje swoją ofensywę po „reelekcji” Putina w marcu 2024 r., ukraińskie władze mogą mieć poważne kłopoty. Nowa mobilizacja w Ukrainie może nie być wspierana przez rosnącą część populacji — a to może mieć poważne konsekwencje.
Można powiedzieć, że ukraińskie społeczeństwo jest obecnie podzielone na mniej więcej trzy równe części.
Trzy różne Ukrainy
Około jedna trzecia ludzi uważa, że dwa lata wojny już wystarczy. Mają oni nadzieję, że Zachód lub NATO zaoferują Ukrainie jakąś gwarancję bezpieczeństwa, która uniemożliwi Rosjanom dalsze postępy i umożliwi zawieszenie broni wzdłuż obecnej linii frontu.
Druga trzecia część pogrąża się w całkowitej apatii, wierząc, że wszystko i tak jest stracone oraz że jakikolwiek opór jest bezcelowy. Do tej grupy z pewnością można zaliczyć większość z nawet czterech mln Ukraińców mieszkających obecnie za granicą.
Trzecia grupa to ci, którzy bezpośrednio ucierpieli pod rządami rosyjskiego wojska, których krewni zostali zabici i wypędzeni z domów lub którzy już służyli w armii. Chcą wytrwać do końca, chcą bronić i wyzwolić kraj, aż do granic z 1991 r.
Prezydent Wołodymyr Zełenski nadal należy do tej trzeciej grupy, ale bardzo uważnie obserwuje nastroje ludności i chce pozostać szefem rządu.
Podziały obecne są także w elitach
Historia Ukrainy dość dobrze pokazuje, że los kraju i jego przywódców zależy od nastrojów i decyzji najbardziej aktywnej i pełnej werwy grupy. Tak było zarówno w 2004, jak i 2014 r.
Tymczasem większość ochotników, którzy dołączyli do armii po inwazji w lutym 2022 r., walczy już od prawie dwóch lat. Gdyby ukraiński szef rządu zgodził się na zawieszenie broni z Rosją, ci sami ludzie prawdopodobnie natychmiast wyrzuciliby go ze stanowiska.
Wojna trwałaby nadal, ale pod rządami słabszego rządu niż ten, który obecnie sprawuje władzę. Zachód również miałby znacznie większe problemy, ale nadal czułby się zobowiązany do dalszego finansowania wojny.
Naród ukraiński nie może dać się zwieść przekonaniu, że wojna może zostać wygrana szybko. Jednak taka właśnie była taktyka informacyjna prezydenta przez długi czas. W obliczu niepowodzeń zaostrza się natomiast walka w ukraińskich elitach.
Były doradca Zełenskiego i jego obecny konkurent polityczny Ołeksij Arestowycz stwierdził kilka tygodni temu, że biuro prezydenta okłamało ludzi, mówiąc im, że zwycięstwo jest bliskie.
Co powinna zrobić Ukraina?
Kijów w obecnej sytuacji ma jedno wyjście.
Ukraińskie władze powinny nie tylko powiedzieć prawdę, ale także zreorganizować rząd, powołując gabinet wojenny, w skład którego wejdzie wielu bardziej doświadczonych dowódców wojskowych, którzy nigdy nie podjęliby się współpracy z Rosją.
Ukraińskie problemy korupcyjne powinny być postrzegane jako drugorzędne, o ile nie wpływają znacząco na dostawy sprzętu dla wojsk. Wsparcie z Zachodu powinno zostać znacznie zwiększone, a zamrożone na rosyjskich kontach pieniądze powinny pilnie wykorzystane do sfinansowania wydatków wojennych Kijowa.
Wszystkie te kroki powinny zostać podjęte jak najszybciej, aby pokazać Rosji — nawet przed eskalacją wojny przez Putina po jego „reelekcji” — że Ukraina pozostaje pewna siebie, jej sojusznicy są naprawdę zjednoczeni i nikt nie myśli o zakończeniu tej wojny poprzez negocjacje z Kremlem.
„Ukraina musi dokonać trudnego, ale właściwego wyboru”
Należy skupić się na fakcie, że obecnie w Ukrainie nie ma wyboru między wojną a pokojem. Nadzieje na zawieszenie broni lub nawet traktat pokojowy są iluzoryczne, ponieważ część ukraińskiego społeczeństwa tego nie zaakceptuje. Jedyne dwie alternatywy to prowadzenie wojny z obecnej lub lepszej pozycji, lub konieczność ponownego jej prowadzenia po zawieszeniu broni, czyli po tym, jak Ukraina straci jeszcze więcej terytorium i istnień ludzkich.
Wielu ekspertów podejrzewa obecnie, że znajdujemy się w rodzaju „wojny okopowej”, podobnej do I wojny światowej w 1915 r., bez najmniejszej perspektywy przewidywalnego końca. Sytuacja jest bardziej porównywalna z rokiem 1940, kiedy to nastąpiła słynna dychotomia między pokojem a wojną, między ścieżką wybraną przez Francję a ścieżką wybraną przez Wielką Brytanię.
Pierwsza doprowadziła do haniebnej porażki, druga do chwalebnego zwycięstwa. Teraz Ukraina musi dokonać trudnego, ale właściwego wyboru — a Zachód powinien pomóc skonsolidować ukraińskie społeczeństwo i zmobilizować wszystkie swoje umiejętności i zasoby na rzecz słusznej sprawy, zamiast szukać liderów politycznych i grup społecznych, które wspierają taktykę ustępstw wobec Kremla. Niestety, takie podejście po raz kolejny wydaje się kuszącym wyjściem dla zachodnich przywódców.
Żródło: onet.pl