Niemcy muszą znaleźć odpowiedź na dwie wojny, coraz bardziej agresywne Chiny i zachwiany porządek światowy. Dla minister spraw zagranicznych Niemiec Annaleny Baerbock nadchodzą burzliwe czasy.
Na początku grudnia Towarzystwo Języka Niemieckiego uznało „tryb kryzysowy” (niem. Krisenmodus) za słowo roku. Trafnie opisuje ono stan niemieckiej polityki zagranicznej. Wojna między Hamasem a Izraelem to tylko najnowszy poważny kryzys, choć w tej chwili najbardziej dramatyczny. Może on spowodować pożar o katastrofalnych skutkach.
Szukanie równowagi
Aby temu zapobiec, Niemcy próbują znaleźć równowagę pomiędzy sprzecznymi postawami: bezpieczeństwo Izraela, jak podkreślił kanclerz Olaf Scholz, jest niemiecką „racją stanu”. Dla niego ten obowiązek wynika z narodowosocjalistycznej przeszłości Niemiec. Ale to nie powstrzymuje minister spraw zagranicznych Annaleny Baerbock od krytykowania Izraela w jego walce z Hamasem.
Na przykład w listopadowym wywiadzie dla DW na wyłączność skarżyła się na przemoc, jakiej dopuszczają się żydowscy osadnicy na Zachodnim Brzegu Jordanu wobec Palestyńczyków: „Izraelski premier musi potępić tę przemoc ze strony osadników, należy ją ścigać z mocy prawa; to także leży w interesie bezpieczeństwa Izraela.”Ale Niemcy biorą także udział w dyskusji na temat Bliskiego Wschodu po zakończeniu wojny. Jeśli chodzi o przyszłość Strefy Gazy, Baerbock doradzała w wywiadzie dla DW: „Aby zapewnić bezpieczeństwo, konieczna jest międzynarodowa odpowiedzialność”.
Niemcy podtrzymują ideę rozwiązania dwupaństwowego, podobnie jak UE i rząd USA. Zgodnie z nią obok państwa izraelskiego powinno istnieć państwo palestyńskie. Ekspert ds. Bliskiego Wschodu Hans-Jakob Schindler z międzynarodowej organizacji Counter Extremism Project powiedział DW, że rozwiązanie w postaci dwóch państw jest „bardzo odległym i bardzo niejasnym celem” ze względu na obecny konflikt i „to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwudziestu lat”.
„Ale jakie jest inne rozwiązanie niż rozwiązanie dwupaństwowe?”, pyta retorycznie Schindler i radzi rządowi federalnemu, aby nadal zmierzał do jego realizacji.
Zniszczone bezpieczeństwo
Prawdopodobnie żadne wydarzenie w polityce zagranicznej w ostatnich dziesięcioleciach nie stanowiło takiego wyzwania dla Niemiec i Europy, jak rosyjska inwazja na Ukrainę w lutym 2022 roku. Niemcy, podobnie jak inne kraje zachodnie, świadczą Ukrainie szeroko zakrojoną pomoc wojskową. Mimo to prawie dwa lata później Ukraina poczyniła niewielkie postępy w odzyskaniu obszarów zajętych przez Rosję.
Gotowość do udzielania pomocy militarnej Ukrainie spada obecnie wśród państw zachodnich, w tym w USA, które są zdecydowanie najważniejszym jej zwolennikiem. Jeśli w przyszłym roku Donald Trump zostanie ponownie wybrany na prezydenta, Waszyngton prawdopodobnie poważnie ograniczy pomoc dla Ukrainy.
Wojna w Ukrainie: jakie rozwiązanie?
Zmęczenie tą wojną na Zachodzie przejawia się w wywieraniu presji na polityków, aby pomyśleli o jej zakończeniu przy stole negocjacyjnym. Politolog Johannes Varwick z Uniwersytetu w Halle uważa, że i tak jest to nieuniknione. – Uważam, że zawieszenie broni, a potem trudne negocjacje dyplomatyczne w sprawie zmian terytorialnych na Ukrainie i neutralności Ukrainy, to wszystko powinno zostać rozważone – powiedział w rozmowie z DW.
Jednak zdaniem Romana Gonczarenki z redakcji ukraińskiej DW rozwiązanie oparte na formule „ziemia za pokój” nie miałoby szans na akceptację na Ukrainie: „Zbyt wiele się wydarzyło, cierpienie jest zbyt wielkie. To byłaby nagroda dla Rosji.”
Ekspert partii CDU ds. polityki bezpieczeństwa, Roderich Kiesewetter, uważa, że wszelkie rozmowy o wynegocjowanym pokoju są niebezpieczne; militarne zwycięstwo Ukrainy jest, jego zdaniem, możliwe. „To Zachód utrudnia Ukrainie ofensywę wyzwoleńczą, ponieważ dostarcza jej za mało broni i za późno” – napisał niedawno do DW. W jego przekonaniu właściwa strategia powinna być oparta na haśle: „Dostarcz wszystko (broń) tak szybko, jak tylko to jest możliwe”.
Minister Annalena Baerbock wręcz desperacko dała jasno do zrozumienia na szczycie NATO pod koniec listopada, że jej zdaniem nie ma alternatywy dla dalszego wsparcia dla Ukrainy, niezależnie od tego jak „trudna, męcząca i tkwiąca w impasie wydaje się obecna sytuacja”.
Chiny jako coraz większe zagrożenie
Wiele zmieniło się w stosunkach chińsko-niemieckich od czasu rządów kanclerz Angeli Merkel w latach 2005–2021. Merkel obchodziła się z chińskim rządem jak z jajkiem, ze względu na interesy polityki handlowej. Teraz jednak, jak wynika z dokumentu strategicznego z lata tego roku obecnej koalicji rządowej, Chiny są dla Niemiec i UE „partnerem, konkurentem i rywalem systemowym” jednocześnie. Berlin w stosunkach z Pekinem coraz silnie podkreśla utrzymującą się między nimi rywalizację.
Rząd Niemiec jest zaniepokojony pobrzękiwaniem przez Chiny szabelką przeciwko Tajwanowi, który Chiny postrzegają jako separatystyczną prowincję, oraz bliskimi stosunkami Chin z Rosją, pomimo inwazji Rosji na Ukrainę. W rezultacie Chiny są coraz częściej postrzegane w Berlinie jako awanturnik i państwo zakłócające światowy porządek polityczny.
Z drugiej strony jednak od 2016 roku Chiny są najważniejszym partnerem handlowym Niemiec. Strategia rządu w Berlinie wobec Pekinu nie skupia się zatem na oddzieleniu gospodarek niemieckiej i chińskiej, co byłoby zbyt szkodliwe dla Niemiec, ale raczej na wysiłkach na rzecz zmniejszenia ich jednostronnej zależności gospodarczej od Chin.
Wartości moralne a interesy gospodarcze
W przypadku Chin szczególnie ostro uwydatniają się granice polityki zagranicznej zorientowanej na wartości, jaką reprezentuje minister Annalena Baerbock z partii Zielonych. W kwietniu ówczesny minister spraw zagranicznych Chin Qin Gang odpowiedział na ostrzeżenie Baerbock, aby zwracać większą uwagę na prawa człowieka: „Chinom najmniej potrzeba nauczyciela z Zachodu”.
Morten Freidel w internetowym wydaniu „Frankfurter Allgemeine Zeitung” z 30 listopada 2023 roku napisał: „W świecie, w którym liberalny Zachód znajduje się pod presją, można sobie szybko narobić wrogów, jeśli wciąż obstaje się przy wartościach. Nie oznacza to, że wartości są zbyteczne. Ale nie należy bez przerwy nimi wymachiwać”. Ekspert radzi, aby Niemcy „skupiły się na przedstawianu swoich interesów”.
Bardziej pozytywnie ocenia politykę zagraniczną rządu w Berlinie Henning Hoff z Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej. Jego zdaniem udało się jej przezwyciężyć „rzekomą sprzeczność (między polityką zagraniczną opartą na interesach i wartościach), wskazując, że zawsze chodzi w niej zarówno o wartości, jak i interesy”. – Jeśli się całkowicie zignoruje wartości, jak to zrobiliśmy wobec Rosji, będzie to miało katastrofalne skutki, które widzimy obecnie w Ukrainie” – powiedział w rozmowie z DW.
Trudne poszukiwanie sojuszników
Rząd niemiecki zebrał gorzkie doświadczenia podczas wojny w Ukrainie: w ramach globalnego poszukiwania sojuszników, którzy byliby skłonni poprzeć sankcje nałożone przez Rosję, wiele krajów rozwijających się i wschodzących machało na nie odmownie ręką; chciały kontynuować handel z Moskwą.
– Kraje, które w gruncie rzeczy są częścią Zachodu, jak Indie i Brazylia, odkrywają nowe możliwości w zmieniającym się porządku na świecie, akceptując swobodę nie opowiadania się po żadnej ze stron – wyjaśnia Henning Hoff.
Rząd kanclerza Scholza zwraca się jednak do tych państw i zabiega o dialog z nimi na równych zasadach. Stanowi to „aktywne rozszerzenie dotychczasowej niemieckiej polityki zagranicznej i uważam, że Berlin w dużym stopniu jest na dobrej drodze”.
Niemcy mają już dość interwencji
Rząd Niemiec szuka odpowiedzi na globalne wydarzenia polityczne, jak wojny w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie czy konflikt z Chinami. Czy Niemcom się to podoba, czy nie, USA i UE oczekują od nich aktywniejszej roli, ponieważ są najsilniejszym gospodarczo krajem Europy i czwartą potęgą gospodarczą na świecie.
Ale to najwyraźniej nie spotyka się z aprobatą większości Niemców. We wrześniowym sondażu Fundacji Koerbera większość respondentów (54 procent) stwierdziła, że Niemcy powinny wykazać się większą powściągliwością wobec kryzysów międzynarodowych. Tylko 38 procent uczestników sondażu chciało większego zaangażowania Niemiec; to najmniej od rozpoczęcia badań w 2017 roku, gdy chciało tego 52 procent.
Ponadto zdecydowana większość Niemców, bo aż 71 procent, jest obecnie przeciwna roli Niemiec jako wojskowego przywódcy w Europie. Wydaje się, że Niemcy chcą przede wszystkim jednego: spokoju przed zaburzeniami w światowej polityce. Jest to życzenie, którego spełnienie jest w tej chwili w najwyższym stopniu wątpliwe.
Żródło: dw.com