To nie zbieg okoliczności, że żołnierze akurat teraz próbują puczu w Nigrze, gdy Rosja i kraje afrykańskie spotkały się na szczycie w Petersburgu – pisze niemiecka prasa.
Komentator gazety „Frankfurter Rundschau” pisze, że sytuacja wciąż jest niejasna, ale jeśli pucz wojskowych przeciwko 63-letniemu prezydentowi się uda, to nie tylko jego zwolennicy stracą dopiero co wywalczone szanse na reformy i większe finansowe wsparcie z Zachodu. „Także dla Niemiec i Europy jest to hiobowa wieść. Z (prezydentem) Bazoumem upadłaby twierdza przeciwko ekstremistom i rosyjskim zabiegom o władze i wpływy w Afryce. Ponieważ siły ONZ nie są już mile widziane w Mali, które graniczy z Nigrem na zachodzie, trzeba zakończyć po 10 latach trwającą tam misję Minusma. Bundeswehra korzysta w tej najniebezpieczeńszej obecnie misji, w której bierze udział ponad 1000 żołnierzy i żołnierek, właśnie ze stolicy Nigru. Poza tym, poprzez swoją bazę w wojskową w mieście, chciała mieć rękę na pulsie w regionie. Dla Bazouma obecność Bundeswehry jest wysoce porządana.
Gazeta „Kölner Stadt-Anzeiger” widzi sprawę następująco: „Nie powinno się wierzyć w zbieg okoliczności, że żołnierze akurat teraz próbują puczu w Nigrze. W Petersburgu Rosja i kraje afrykańskie spoktały się na szczycie. Prezydent Rosji, zbrodniarz wojenny Władimir Putin, chce zademonstrować, że jego wpływ na Afrykę jest nadal duży i że po ataku na Ukrainie nie jest wcale tak odizolowany, jak życzyłby sobie tego Zachód. Dla lidera puczystów powodem przejęcia władzy przez wojsko było rzekomo złe gospodarcze i socjalne rządzenie krajem. W rzeczywistości jest to obawa przed wzmocnieniem demokracji, przed wolnością i prawami kobiet. Strach przed wszystkim, czego chce prezydent Bazoum”.
Gazeta „Volksstimme” z Magdeburga ocenia, że w Nigrze realizuje się aż nadto dobrze znany scenariusz. „Nie licząc paru wyjątków, systemy rządów w Afryce to zazwyczaj pozorowane demokracje albo dyktatury. Pucz w Nigrze wpisuje się w zwyczajowy obieg spraw. Wybrany demokratycznie władca jest usuwany na drodze puczu przez wojsko, co uzasadnia się potrzebą ratowania narodu, choć ten wcale nie jest zagrożony. Szef junty zapewne sam stanie się potentatem i prawdopodobnie zostanie sam usunięty w wyniku kolejnego puczu. Strefa Sahelu jest obecnie szczególnie dotknięta. W sąsiednim Mali doszło od 2020 roku już do dwóch puczów. Ponieważ w regionie subsaharyjskim grasują do tego islamiści, Mali miało zostać ustabilizowane przez misję ONZ z niemieckim udziałem. Wszystko na nic. Siły międzynarodowe zostały wyrzucone z kraju. Zamiast tego zaangażowano rosyjskich najemników Wagnera. Światowa polityka przebija się aż do Timbuktu (Mali). Rosja zaprasza na szczyt afrykański, aby, jak Chiny, zabezpieczyć swoje synekury. Jeśli Amerykanie i Europejczycy przychodzą z demokratycznymi pryncypiami, to już przegrali”.
Już teraz sytuacja w Afryce jest w wielu miejscach napięta albo wręcz dramatyczna, ocenia gazeta „Neue Osnabrücker Zeitung”. „Sahara rozprzestrzenia się coraz bardziej, także w wyniku zmian klimatycznych, a niszczycielskie wieloletnie susze oraz wojny domowe rujnują rolnikom zbiory. ONZ ostrzega obecnie przed kryzysem żywnościowym w Sudanie, Południowym Sudanie, Burkina Faso, Mali, Nigerii, Afganistanie i Jemenie. Żyją tam setki milionów ludzi, którzy z powodu sytuacji w Ukrainie będą jeszcze bardziej głodować. To sprawia, że Rosja staje się jeszcze ważniejsza, przecież ten kraj jest największym na świecie producentem pszenicy” – czytamy.
Żródło: dw.com