Polska dostarczyła Ukrainie „latające czołgi”

Niezależny dziennik polityczny

Polska dostarczyła Ukrainie pewną liczbę śmigłowców szturmowych Mi-24 – poinformował The Wall Street Journal.

Według WSJ, Warszawa miała przekazać Kijowowi około dwunastu Mi-24. Byłoby to nieco mniej niż połowa śmigłowców, znajdujących się przed wybuchem pełnoskalowej wojny na Ukrainie na wyposażeniu Lotnictwa Wojsk Lądowych. Polska stałaby się jednocześnie drugim państwem po Czechach, które dostarczyło Ukrainie śmigłowce tego typu.

Jeśli chodzi o Pragę, to co najmniej dwie maszyny Mi-24W dostarczono w 2022 roku. W tym roku przewidywane jest przekazanie kolejnych śmigłowców, bo w Czechach są one zastępowane przez amerykańskie AH-1Z Viper i UH-1Y Venom. Pierwotnie Praga zakupiła ich łącznie 12, a osiem dalszych (sześć Viperów i dwa Venomy), zostanie dostarczonych z nadwyżek amerykańskiej piechoty morskiej, a część związanych z ich remontem i dostosowaniem kosztów pokryją fundusze amerykańskie.

I podobną drogą pójdzie też najprawdopodobniej Polska. Przed wybuchem pełnoskalowej wojny na Ukrainie Warszawa dysponowała dwudziestoma ośmioma śmigłowcami Mi-24D/W. Śmigłowce te w zasadzie nie przechodziły modernizacji, choć część z nich była doposażana np. w dodatkowe systemy samoobrony i rozwiązania pozwalające wykonywać loty z użyciem gogli noktowizyjnych. Polskie załogi Mi-24 wykorzystywały je też bojowo w misjach w Iraku i Afganistanie.

Teraz jednak, najprawdopodobniej, zostaną wykorzystane na innym teatrze działań wojennych, w pełnoskalowym konflikcie na Ukrainie. Z kolei Polska ma otrzymać od strony amerykańskiej osiem używanych AH-64D Longbow Apache, które będą mogły być wykorzystywane do szkolenia polskich żołnierzy w oczekiwaniu na nowe AH-64E Apache Guardian. Tych ostatnich Polska chce kupić nawet 96, aczkolwiek zakup najprawdopodobniej będzie realizowany etapami (w pierwszej fazie – 32 śmigłowce).

Nie wiadomo, czy maszyny były (będą) w jakiś sposób modyfikowane przed dostarczeniem Ukrainie. W praktyce duża część zadań wykonywanych przez śmigłowce szturmowe Mi-24 (jak i wielozadaniowe Mi-17) Sił Zbrojnych Ukrainy sprowadza się jednak do uderzeń z użyciem rakiet niekierowanych, po wykonaniu tzw. „górki”, tak aby móc zwalczać cele na większym dystansie i minimalizować narażenie na działania obrony powietrznej przeciwnika.

Tak samo zresztą działają od początku wojny również rosyjskie śmigłowce, w tym te dużo nowocześniejsze jak Ka-52 i Mi-28N. Rosyjskie maszyny mają jednak również do dyspozycji przeciwpancerne pociski kierowane LMUR o zasięgu kilkunastu kilometrów, a podczas ukraińskich działań ofensywnych Ka-52 odpalają też lżejsze Wichry, które okazały się niebezpiecznym orężem. Ukraińcy zabiegali o dostawę zachodnich śmigłowców uderzeniowych, jednak na razie są zmuszeni wykorzystywać sprzęt postradziecki o niższych parametrach, choć jednocześnie znany im i łatwiejszy do wsparcia eksploatacji. Mi-24 uczestniczyły w wielu konfliktach XX wieku (począwszy od sowieckiej inwazji na Afganistan i wojny iracko-irańskiej w latach 80.), a z uwagi na ich odporność są często zwane „latającymi czołgami”.

Nie zmienia to faktu, że dziś są już mocno przestarzałym rozwiązaniem, a ich w miarę skuteczne wykorzystanie na współczesnym polu walki wymagałoby przynajmniej integracji nowoczesnej awioniki, uzbrojenia oraz systemów samoobrony. Dodajmy jeszcze, że Polska planowała modernizację swoich Mi-24 dwukrotnie – raz na przełomie XX i XXI wieku, w ramach programu, który miały realizować wspólnie kraje Grupy V4, a drugi raz od 2017 roku, po analizie wyników Strategicznego Przeglądu Obronnego. Najprawdopodobniej jednak plany te nie będą realizowane.

Więcej postów