Ostatnio otrzymaliśmy dwie informacje czołgowe warte zauważenia. Po pierwsze do Polski przypłynęło kolejnych 6 południowokoreańskich czołgów K2. Po drugie po 30 latach przerwy do armii USA wracają lekkie czołgi. Polska opracowała podobny czołg przed dekadą.
- Po 30 latach przerwy do wojsk lądowych USA wracają wozy wsparcia bojowego nazywane lekkimi czołgami.
- Stany Zjednoczone nie są jedynymi, którzy produkują takie wozy bojowe – lżejsze od czołgu i słabiej opancerzone, za to dobrze uzbrojone.
- Co ciekawe, polska firma Obrum projekt takiego wozu, nazywanego lekkim czołgiem pod nazwą Anders, proponowała polskiemu wojsku już dekadę temu.
Zacznijmy od armii Stanów Zjednoczonych. Po ponad 30 latach przerwy do wojsk lądowych wracają lekkie czołgi M10 Booker. Choć tak są powszechnie nazywane, to właściwie są to wozy wsparcia bojowego zbudowane w ramach programu Mobile Protected Firepower.
Amerykanie nie są pod tym względem jedyni. Obecnie własne lekkie czołgi opracowuje wiele krajów na świecie. Specjaliści pewnie potrafią wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Wcześniej, tak jak do dziś Polska, stawiano głównie na czołgi podstawowe, ciężkie i dobrze opancerzone.
Okazuje się, że dobrze jednak mieć też lżejsze, bardziej mobilne czołgi. W Polsce pomyślano o tym już dekadę temu. Nie zdobyły one wówczas uznania wojska. Może teraz się to zmieni?
Trudno powiedzieć, czy na decyzję o pozyskaniu tzw. lekkich czołgów przez Amerykanów miała wpływ wojna na Ukrainie. Z takich maszyn Ukraińcy mają nazywane lekkimi czołgami na kołach, przypominające czołgi dzięki działu 105 mm, francuskie rozpoznawcze transportery opancerzone AMX 10-RC.
Szwecja zadeklarowała, że przekaże ok. 50 bojowych wozów piechoty CV90, nazywanych też często lekkimi czołgami, do tego to najlepiej opancerzony sprzęt tego typu, jaki do tej pory przekazano, co potwierdzają ukraińskie filmy z frontu o jego odporności na pociski przeciwpancerne.
Docelowo amerykańska armia chce pozyskać ponad 500 lekkich czołgów
Faktem jest, że w pierwszej dekadzie czerwca 2023 r. amerykańskie wojska lądowe oficjalnie ogłosiły nazwę i oznaczenie nowego lekkiego czołgu pod M10 Booker. Według Breaking Defense nazwa wozu to hołd dla dwóch amerykańskich żołnierzy, szer. Roberta Bookera i sierż. sztab. Stevona Bookera. Ten pierwszy zginął w 1943 roku w Tunezji, drugi w 2003 r. w Iraku.
Oznaczenie M10 również ma historyczne konotacje, ponieważ nawiązuje do zbudowanego w czasie II wojny światowej niszczyciela czołgów M10 Wolverine, jak nieoficjalnie nazywali go żołnierze. Był to pojazd zbudowany na podwoziu czołgu Sherman, wyposażony w armatę kalibru 76 mm. Był stosunkowo słabo opancerzony, ale wysoce mobilny.
M10 Booker ma 7,6 m długości, 3,4 m szerokości, 2,8 m wysokości i waży ok. 42 ton. Taka masa jeszcze 40 lat temu stawiałaby go w jednym szeregu z czołgami podstawowymi, jak T-72, jednak obecnie, gdy masa zachodnich czołgów sięga 60-70 ton, 40-tonowy pojazd uznawany jest za lekki.
Ma być następcą kołowego pojazdu Stryker z bezzałogową wieżą wyposażoną w armatę 105-mm. Booker ma 4-osobową załogę i wyposażony jest w wieżę z armatą 105 mm oraz system kierowania ogniem zapożyczony z czołgu M1A2SEPv3 Abrams.
Docelowo amerykańska armia chce do 2035 roku pozyskać nieco ponad 500 takich maszyn, planując ich eksploatację na co najmniej 30 lat. Tego rodzaju pojazdy wracają do łask.
Lekkie czołgi opracowuje wiele krajów na świecie
Wśród nich jest włoski wóz wsparcia ogniowego Centauro B1, choć też ma trakcję kołową. Takim wozem jest także szwedzki CV90120, jak również turecko-indonezyjski Kaplan MT/Harimau (Tygrys), nazywany przez jego projektantów czołgiem średnim.
Za lekki czołg uchodzi też izraelski, ważący ok. 30 ton wóz Sabrah, produkowany zarówno w wariancie gąsienicowym, jak i kołowym czy też chiński wóz wsparcia ogniowego Type 15/ZTQ-15, ważący 33-35 ton. Taki lekki czołg2S25 Sprut-SD, nazywany też niszczycielem czołgów, mają też Rosjanie.
Z reguły masa tego sprzętu sięga lub przekracza 30 ton, wozy wyposażone są najczęściej w działa 105-mm. Za to pancerz pod względem odporności na pociski przeciwpancerne plasuje się z reguły na poziomie bojowych wozów piechoty.
Tylko rosyjski 2S25 Sprut-SD ma armatę 2A75 kalibru 125 mm osadzoną na bardzo lekko opancerzonym podwoziu, mało odpornym na ogień przeciwnika. Dzięki temu jednak waga tego wozu to zaledwie18-20 t, w zależności od wersji.
Co ciekawe, takie wozy powstawały już ponad dekadę temu w Polsce. Wówczas wojsko liczące, że wkrótce dostanie polski czołg podstawowy w programie Wilk, nie było zainteresowane jakimś lżejszym jego wariantem. W rezultacie nie mamy ani czołgu dla Wilka, ani wozu wsparcia ogniowego.
Prace nad lekkim czołgiem prowadzono w Polsce ponad dekadę temu. Z tych najbardziej znanych był projekt wozu wsparcia ogniowego Anders, nazwanego Wielozadaniową Platformą Bojową, który zaprezentowano w 2010 r.
Zgodnie z tą koncepcją brygady miały nie mieć w swoim składzie czołgów podstawowych. Zamiast nich miały powstać pojazdy nazywane zazwyczaj wozami wsparcia ogniowego, czyli – w praktyce – lekkie czołgi.
Polska armia nie wykazała dostatecznego zainteresowania lekkim czołgiem
Ten lekki czołg opracowany przez zakłady Obrum, nazywany też bojowym wozem piechoty, miał 6,9 metra długości, ważył 33 tony i w wariancie lekkiego czołgu był uzbrojony w armatę 120 mm umieszczoną w załogowej wieży.
Załoga znajdowała się jednak w całości poniżej poziomu stropu kadłuba, a nad kadłubem umieszczono tylko uzbrojenie i sensory. Wóz miał też bardzo wydajny układ starter-generator, który poza rozruchem silnika głównego mógł pełnić rolę pomocniczej jednostki napędowej.
Anders nie wszedł jednak do produkcji. Po początkowym entuzjazmie wojskowych ostatecznie polska armia, marząca o własnym czołgu średnim, nie wykazała dostatecznego zainteresowania tym sprzętem. Na prezentacji Andersa na kilku targach obronnych w Kielcach się skończyło. Odstąpiono od rozwijania tej konstrukcji.
Nie pierwszy raz okazało się, że polscy inżynierowie potrafią odczytywać trendy sprzętowe nie tylko dla polskiego wojska i potrafią to robić samodzielnie na tyle dobrze, że moglibyśmy być w zakresie ich produkcji pionierami.
Niestety nad wieloma z tych projektów wisiało fatum niewiary, że to się może udać. Teraz, kiedy chcemy pozyskać 100 koreańskich czołgów, z których duża część ma być polonizowana do wersji 2PL, a może nawet budowy na podstawie koreańskiej maszyny podstawowego czołgu w programie Wilk, pewnie do produkcji lekkiego czołgu nie wrócimy.
Źródło: wnp.pl