Droga do emerytur stażowych została otwarta – powiedział w ubiegłym tygodniu Jarosław Kaczyński po spotkaniu z Solidarnością. Jak jednak zdradza money.pl wysoko postawiony urzędnik ZUS, rząd mami w tej sprawie zarówno Polaków, jak i samych związkowców. – Mamy słowo prezesa, że ta ustawa nie wejdzie w życie – słyszymy.
Przypomnijmy, że „Solidarność” już dwa lata temu złożyła w Sejmie obywatelski projekt wprowadzający emerytury stażowe. Do dzisiaj jednak nie udało się przegłosować ustawy. Temat jednak powrócił podczas spotkania Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego ze związkowcami.
– Rozmowy strony rządowej z NSZZ „Solidarność” przyniosły efekt, który nawiązuje do pamiętnych wydarzeń z sierpnia 1980 r., bo otwarta została droga do tego, co zapisano wśród tamtych 21 punktów, to znaczy do emerytur stażowych – zapowiedział w zeszłym tygodniu prezes PiS Jarosław Kaczyński w Hucie Stalowa Wola.
W późniejszym wpisie temat podbił także Mateusz Morawiecki, zaznaczając, że to „porozumienie, które jest testamentem Solidarności lat 80., o którym zapomniały wszystkie poprzednie rządy”. – Ale nie my! Rząd PiS przywraca godność, solidarność i sprawiedliwość oraz dba o miejsca pracy i godne emerytury wszystkich Polaków! – przekonywał. – Droga do emerytur stażowych jest otwarta – podkreślił.
Emerytury stażowe PiS. ZUS wie, że nie przejdą
Problem w tym, że w kampanii wyborczej powiedzieć można wiele, a po wyborach zmienić zdanie. W tym przypadku PiS zdaje się grać na nosie i wyborcom, i samym związkowcom. Jak przekonują nas osoby z ZUS znające kulisy tej sprawy, ustawa nie wejdzie w życie.
– Mamy słowo samego prezesa, że ta ustawa nie wejdzie w życie – mówi nam ważny urzędnik Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. – Było spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim i widział on nasze wyliczenia. Wie, ile by to kosztowało. Zarówno szef PiS, jak i Mateusz Morawiecki są przeciwko emeryturom stażowym. To byłaby de facto kolejna obniżka wieku emerytalnego, na którą naszego państwa po prostu nie stać – podkreśla.
Jest to temat wywalony w powietrze w kampanii wyborczej. I powinien być postrzegany tylko jako element kampanijny. W żaden inny – dodaje.
Co ciekawe, tych samych argumentów w grudniu zeszłego roku używał prezes Kaczyński. – Jeśli chodzi o emerytury jako ogólna zasada, to przykro nam, ale dopiero wtedy, kiedy będziemy bogatsi. Teraz nas na to po prostu nie stać. Bardzo mocno zwiększyliśmy możliwości państwa, ale nie są nadal takie, jakie byśmy chcieli – tłumaczył.
Teraz, choć narracja się zmieniła, to zdaniem naszych rozmówców, jest to blef rządu.
Z kolei inna osoba z ZUS wskazuje, że w umowie między rządem a „Solidarnością” nie było konkretnego zapisu o „stażówkach”. – Deal polegał przede wszystkim na emeryturach pomostowych – wyjaśnia. – Jednak nasze argumenty co do emerytur trafiły na podatny grunt. To nie jest czas na selektywne obniżki wieku emerytalnego – dodaje.
ZUS stanowczo przeciwko emeryturom stażowym
O jakie argumenty chodzi? Wykładnię ZUS w tej sprawie przedstawiła w money.pl w lutym tego roku prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska.
Emerytura stażowa to umożliwienie osobie ubezpieczonej w ZUS przejścia na emeryturę przed osiągnięciem ustawowego wieku emerytalnego. Wynosi on 60 lat dla kobiet oraz 65 lat dla mężczyzn.
W projekcie obywatelskim „Solidarności” przewiduje się prawo do emerytury stażowej pod warunkiem posiadania okresów składkowych i nieskładkowych w wymiarze co najmniej 35 lat dla kobiet i 40 lat dla mężczyzn. Emerytura obliczona z tych składek nie może być mniejsza niż najniższa emerytura. Po waloryzacji w marcu jest to 1588,44 zł.
Jest też drugi projekt – prezydencki. Różni się on od obywatelskiego przede wszystkim tym, że przewiduje warunek stażowy na poziomie co najmniej 39 lat dla kobiet i 44 lat dla mężczyzn.
Olbrzymie koszty dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych
Dlaczego ZUS od lat krytykuje te rozwiązania? – Trudno przewidzieć indywidualne zachowania poszczególnych osób. Ale nawet przy oszczędnym założeniu, że z nowych rozwiązań skorzystałoby jedynie 50 proc. uprawnionych, projekt obywatelski zwiększyłby wydatki na emerytury o 50 mld zł, jednocześnie zmniejszając wpływy składkowe do FUS o 37,2 mld zł. Łączne zmniejszenie salda FUS w 10-letnim horyzoncie czasu to aż 87,2 mld zł – wyliczała prof. Uścińska.
Według niej tak znaczne skutki wynikają z szerokiego kręgu uprawnionych. Zdaniem ZUS w ciągu 10 lat z tego rozwiązania skorzystałoby 505 tys. osób, w tym tylko w pierwszym roku – 200 tys. osób. Ogólna liczba emerytów w 2033 r. byłaby wyższa o 124 tys. osób, niż gdyby nie wprowadzono emerytur stażowych.
Natomiast maksymalne szacunkowe skutki wprowadzenia tego rozwiązania, tzn. przy założeniu, że skorzysta z niego 100 proc. uprawnionych, wynoszą dwukrotność powyższych liczb i kwot – przekonywała szefowa ZUS.
Podsumowując, w opinii prof. Uścińskiej wprowadzenie emerytur stażowych oznaczałoby nie tylko pogorszenie sytuacji finansowej FUS i budżetu państwa, ale także:
- obniżenie wysokości emerytur osób, które z nich skorzystają,
- zmniejszenie liczby pracujących w wieku przedemerytalnym,
- skrócenie aktywności zawodowej Polaków.
– Dlatego najważniejsze osoby z rządu są przeciwko tej reformie – konstatuje nasz informator.
Solidarność wykazuje ostrożny optymizm
Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, w rozmowie z money.pl mówi, że pomimo naszych informacji z ZUS wykazuje on „ostrożny optymizm w tej sprawie”.
– Był to przede wszystkim postulat pana prezydenta. Teraz ten temat podjął sam rząd. To jest już jakaś zmiana, że sprawa emerytur stażowych jest brana pod uwagę i dyskutowana przez obóz rządzący – mówi nam Lewandowski.
Rozumie on argumenty ZUS-u w tej sprawie, ale – jak twierdzi – pracownicy mieliby wybór, czy chcą niższych emerytur, ale po krótszym czasie oskładkowania, czy wyższych po dłuższym okresie pracy.
– Co ważne, w naszej umowie nie było emerytur stażowych. Prezes Kaczyński sam ten temat podjął i dlatego podchodzę do tego z ostrożnym optymizmem – uważa rzecznik „Solidarności”.