Wiatraki po zmianie przepisów. Nowych mocy szybko nie przybędzie

Niezależny dziennik polityczny

Nowelizacja tzw. ustawy odległościowej nie jest przełomem dla lądowej energetyki wiatrowej, ale ma plusy. Branża liczy na jej dalszą liberalizację. Nowe moce w projektach, które dopiero będą uzyskiwać pozwolenia na budowę, nie pojawią się szybko.

  • Lądowa energetyka wiatrowa jest doceniana jako konkurencyjny kosztowo sposób produkcji energii, droga zmniejszania zależności od importu paliw kopalnych, źródło dochodów gmin, ale nowelizacja tzw. odległościowej, chociaż ważna, to dla branży nie przełom.
  • Zwiększenie minimalnej odległości wiatraków od budynków mieszkalnych z planowanych 500 m do 700 m znacznie ograniczyło możliwości lokowania wiatraków. Sektor liczy na dalszą liberalizację prawa. Biznes podpowiada, jak usprawnić inwestycje sieciowe.
  • Tekst powstał na podstawie debaty „Energetyka wiatrowa na lądzie”, przeprowadzonej podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego, w której wzięli udział m.in. przedstawiciele PGE Energia Odnawialna, EDF Renewables, Taurona Zielona Energia, Polskiego Funduszu Rozwoju i Budimeksu. 

W Polsce energetyka wiatrowa na lądzie rozwijała się, doświadczając co pewien czas mocnych wstrząsów, jak załamanie cen tzw. zielonych certyfikatów w wygaszanym od kilku lat systemie wsparcia czy drastyczne ograniczenie możliwości stawiania nowych wiatraków przez ostatnio znowelizowaną tzw. ustawę odległościową.

W Polsce lądowe wiatraki są najmocniejszym segmentem OZE pod względem puli produkowanej energii elektrycznej, aczkolwiek pod względem mocy zainstalowanej wyprzedziła je fotowoltaika. Za kilka lat, według obecnych planów, powinny zacząć się kręcić wiatraki na polskim Bałtyku, wzmacniając znaczenie branży.

Unijna polityka napędza zapotrzebowanie na zielone moce, ważna rola wiatraków  

– Bez energetyki wiatrowej nie wyobrażam sobie transformacji energetycznej. Dzisiaj energetyka wiatrowa jest najbardziej efektywnym źródłem, jeśli chodzi o OZE. Capeksowo może nie tak bardzo tanim, ale w całym cyklu życia projektu jednak energetyka wiatrowa wypada najkorzystniej – mówił Szymon Kowalski, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Skomentował też pogłoski o końcu energetyki wiatrowej.

– Były takie pomysły polityki energetycznej do 2040 roku, które pokazywały powolne wygaszanie elektrowni wiatrowych. Na szczęście ostatecznie w projekcie tej właściwej już polityki, która obowiązuje, energetyka wiatrowa się znalazła i – z tego, co wiemy – w kolejnych zmianach wiatraki też będą – mówił Szymon Kowalski.

Stwierdził, że jeśli chodzi o Europę, to nie ma wątpliwości, że wiatraki będą filarem europejskiego systemu energetycznego.

– Dzisiaj mówimy o tym, że udział OZE w roku 2030 ma wynieść nie 32 proc. tylko 45 proc., czyli widać znaczny wzrost i – jak komunikuje również Komisja Europejska czy WindEurope – wiatraków na lądzie musi być dużo więcej niż dzisiaj – mówił Szymon Kowalski. 

Jego zdaniem, jeśli mówimy, że w UE w energetyce wiatrowej jest 187 GW na lądzie i 17 GW na morzu, to musimy do tego dodać do 2030 roku przynajmniej 120-140 GW w elektrowniach wiatrowych, lądowych czy morskich. – Bez budowy mocy wiatrowych tej wielkości wydaje się, że transformacja zwyczajnie nie nastąpi – stwierdził Szymon Kowalski. 

Wskazywał, że aby pozostać na ścieżce nowego celu OZE, należałoby oddawać rocznie nawet około 20 GW nowych mocy wytwórczych w elektrowniach wiatrowych.

– Czy to jest realne? Wydaje się, że jest, na pewno nie jest to jednak proste, zwłaszcza w dobie problemów związanych choćby z inflacją. Rosną koszty i sporo inwestycji jest zamrożonych z tego powodu. Dlatego trzeba dołożyć wszelkich starań, patrząc z europejskiego punktu widzenia, żeby budowę elektrowni wiatrowych odblokować – ocenił Szymon Kowalski.

Alicja Chilińska-Zawadzka, prezes EDF Renewables w Polsce, stwierdziła, że miniony rok, w szczególności wojna na Ukrainie i gospodarcze wydarzenia z tym związane, pokazał, że energia ma narodowość i że tak naprawdę rozwój OZE w Polsce oznacza rozwój bezpieczeństwa energetycznego, uniezależnienie się od importowanych paliw kopalnych.

– Ponadto energetyka wiatrowa jest mocno rozproszona, czyli bezpieczniejsza w przypadku chociażby potencjalnych ataków na źródła energii. Myślę, że wszyscy obserwujemy z trwogą to, co się dzieje przez ostatnie miesiące, więc nie dziwi ten kierunek, który poprzez aktualizację polityki pokazało Ministerstwo Klimatu, czyli że energetyka wiatrowa oraz atom do 2040 mają stanowić 74 proc. mocy – komentowała Alicja Chilińska-Zawadzka.

Biznes podpowiada pomysły na usprawnienie realizacji inwestycji w sieci elektroenergetyczne 

Oczywiście – są też bariery rozwoju OZE. Adam Skwarski, dyrektor ds. inwestycji i rozwoju w Budimeksie, wskazał, że jedną z głównych są sieci przesyłowa i dystrybucyjna.

– Przyczyną są zbyt niskie nakłady na taką ważną infrastrukturę, można powiedzieć infrastrukturę krytyczną, strategiczną dla bezpieczeństwa państwa – stwierdził Adam Skwarski, którego zdaniem należy się zastanowić, co zrobić, żeby nie mieć takiego wąskiego gardła w długiej perspektywie.

Adam Skwarski ocenił, że jako państwo potrafimy realizować duże projekty inwestycyjne, na przykład plan budowy dróg krajowych i autostrad za 30 mld zł rocznie; jego zdaniem jest kilka kluczowych kwestii, warunków, które powinny być spełnione, żeby potrzebne projekty sieciowe zrealizować.

– Myślę, że pierwsza rzecz to jeden decydent po stronie państwa, bo z naszą energetyką jest tak, że istnieje kilka ośrodków decydujących czy współdecydujących i jednocześnie brak jasnego przekazu gdzie, kto i za co odpowiada (…) Życzę nam wszystkim, żeby w końcu się pojawił jeden podmiot, który będzie odpowiedzialny i tak naprawdę narzuci tempo – komentował Adam Skwarski. 

Jako drugi czynnik wymienił wykonawców.

– Bez wykonawców tego nie zrobimy, czyli inwestor musi mieć tę drugą stronę i traktować ją partnersko. Dlaczego na przykład w ostatnich latach linie przesyłowe tak wolno się budowało? Ponieważ wykonawcy byli obarczani ryzykami, nad którymi nie mogą zapanować, jak na przykład prawo drogi – stwierdził Adam Skwarski. 

Według Skwarskiego trzecia sprawa to dobre planowanie, harmonogramowanie i komunikacja. To ważne nie tylko dla wykonawcy.

– Inwestorzy OZE chcą wiedzieć, gdzie będą rozbudowane moce  – wyjaśniał Adam Skwarski. 

Dariusz Samolej, dyrektor biura Departamentu Inwestycji Polskiego Funduszu Rozwoju, ocenił, że jeśli chodzi o samą nowelizację ustawy odległościowej, to najlepsze w niej jest to, że weszła w życie i umożliwiła odblokowanie pewnych procesów inwestycyjnych.

– W szczególności inwestorzy i deweloperzy mają możliwość uruchomienia procesów planistycznych, które są długotrwałe i – mając na uwadze wzrost cen energii, a również przyrost mocy turbin dostępnych do instalowania na lądzie – uważamy, że  tych projektów pojawi się na rynku do sfinansowania całkiem sporo – komentował Dariusz Samolej.

Zaznaczył, że PFR chce, żeby transformacja energetyczna odbywała się z jak największym udziałem przedsiębiorców polskich, którzy nasz kraj traktują jako centrum działalności.

– Jeżeli chodzi o finansowanie, to w tej chwili obserwujemy dwie grupy podmiotów: te, które finansują się w złotym (w większości to podmioty polskie), oraz podmioty, które finansują się w euro ( to w większości grupy międzynarodowe) – mówił Dariusz Samolej. 

Dodał, że koszt tego finansowania – w zależności od waluty – jest różny.

– To zwyczajnie wynika z różnic miedzy Euriborem i Wiborem. Już tutaj na starcie polscy przedsiębiorcy mają w pewnym sensie pod górkę, bo finansowanie w euro jest jakieś 360-400 pkt. bazowych tańsze od złotowego – stwierdził Dariusz Samolej. 

Czy nowelizacja ustawy odległościowej spełni cele, które przyświecały projektowi? 

Oskar Waluśkiewicz, partner, szef praktyki energetycznej DLA Piper w Polsce, oceniał pod kątem prawnym, czy znowelizowana ustawa odległościowa spełnia cele, które przyświecały jej przygotowaniu i zawarte były w uzasadnieniu projektu. 

– W pierwszej kolejności uzasadnienie mówi o tym, że celem tej regulacji jest upodmiotowienie społeczności lokalnych. Czy to się udało? Oczywiście, są przepisy, które w istotny sposób zwiększają udział lokalnych społeczności w procesie inwestycyjnym – mówił Oskar Waluśkiewicz. Dodał jednak: – Ale z drugiej strony: czy zwiększenie odległości minimalnej (wiatraków od zabudowań mieszkalnych – przyp. red.) z 500 do 700 metrów to jest usamodzielnienie lokalnych społeczności, chociażby w kontekście tego, że w samym uzasadnieniu jest mowa o tym, że akceptacja dla tego rodzaju inwestycji w Polsce przekracza 75 proc.? Chyba nie można odpowiedzieć, że cel został w pełni zrealizowany.

Istotnym zadaniem regulacji, jak wskazywał Oskar Waluśkiewicz, też opisanym jako pilna sprawa, było wprowadzenie zmian, które by umożliwiły wzrost mocy wytwórczych.

– Pytanie, czy zmiany, które się dokonały, czyli zwiększenie odległości, pomogą w dynamicznym rozwoju OZE czy ten rozwój trochę przyhamują? – mówił przedstawiciel DLA Piper w Polsce.

Źródło: wnp.pl

Więcej postów