Kupować czy czekać? Ekspert ocenia, czy cena węgla w Polsce spadnie do poziomu sprzed wojny

Sezon grzewczy 2022/23 się skończył, ale część osób przymierza się już do zakupów opału na następną zimę. Odstraszają ich jednak ceny. Te są dziś co prawda dużo niższe od tych, jakie obserwowaliśmy jesienią zeszłego roku, ale w dalszym ciągu za tonę opału trzeba zapłacić nawet 600 zł więcej niż przed rosyjską inwazją na Ukrainę i wprowadzeniem embarga na węgiel z Rosji. Onet postanowił spytać ekspertów, czy dalsze spadki cen są możliwe.

— Mam dom, który opalam węglem — mówi Marian Grasica, mieszkaniec Gorlic. — Po zimie została mi jeszcze tona węgla, którą będę dopalał podczas przymrozków czy ogrzewał wodę do mycia. Powoli jednak zastanawiam się nad zakupem węgla na następny sezon. Od lat kupowałem go wiosną, bo wówczas był najtańszy. Dziś jednak ceny węgla dalej są wysokie. Do satysfakcjonującej mnie ceny w okolicach tysiąca złotych bardzo daleko. Z drugiej strony węgiel i tak już bardzo potaniał w stosunku do cen, jakie obserwowaliśmy jesienią i wczesną zimą zeszłego roku, gdy była panika na rynku. Dlatego zastanawiam się co robić: kupować czy jeszcze czekać na dalszą obniżkę?

Podobne pytanie zadają sobie dziś dziesiątki tysięcy Polaków. Temat ten przewija się na wielu internetowych forach.

Węgiel w Polsce faktycznie ostatnio tylko tanieje. Jeszcze w grudniu za tonę ekogroszku trzeba było zapłacić 2 tys. 800 zł na prywatnym składzie i 2 tys. kupując przez sklep internetowy Polskiej Grupy Górniczej lub Tauronu. 1800 zł kosztowała tona węgla bezpośrednio na kopalni.

Problem polegał na tym, że wiele osób tańszego węgla nie było w stanie kupić. Wspomniane sklepy internetowe miały tyle chętnych, że wprowadzały limity sprzedaży, a i tak cały dostępny tam towar wyprzedawał się w 2-3 minuty po wystawieniu go na „e-półkę”. Przed kopalniami ustawiały się natomiast gigantyczne kolejki.

Ceny już spadły. Od grudnia nawet o 500 zł

Teraz sytuacja się poprawiła. Węgiel gruby (orzech, kostka) można mieć już pod swoim domem w cenie 1500-1900 zł za tonę i jest on dostępny praktycznie od ręki. To niemal połowę taniej niż cena węgla na wolnym rynku ze szczytu ubiegłego roku. Także rząd wydłużył do końca czerwca sprzedaż węgla opałowego oferowanego przez samorządy.

Jeśli chodzi o groszek plus (do niedawna ekogroszek), to jest on nieco droższy. Pakowany w worki kosztuje około 1700-2100 zł za tonę z dostawą. Sprzedawany luzem jest nieco tańszy. Dostępny jest od ręki na prywatnych składach, portalach z ogłoszeniami (typu Allegro czy OLX), a także w sklepach internetowych prywatnych i producenckich. W tych ostatnich zapotrzebowanie tak spadło, że nie ma już tam limitów zakupowych. Jeszcze kilka miesięcy temu jedno gospodarstwo domowe mogło kupić na PGG (w ciągu roku) jedynie trzy tony węgla. Później limit podniesiono do pięciu ton.

— A dziś żadnych limitów już nie ma. Na sklepie każdy może kupić obecnie tyle ton węgla, ile potrzebuje — mówi w rozmowie z Onetem Tomasz Głogowski, rzecznik prasowy Polskiej Grupy Górniczej.

Już samo to pokazuje, że obecnie popyt na węgiel spadł. Zdaniem ekspertów to jednak całkowicie normalne i wynika z sezonowości. — Stosunkowo mało Polaków od razu po zimie myśli o zakupach opału na kolejny sezon — mówi Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla. — Tymczasem to relatywnie najlepszy okres na takie zakupy, bo ceny są zwykle najniższe.

— W tym roku mamy do czynienia także ze zjawiskiem, gdy wielu importerów czy producentów węgla zostało po zimie ze znacznymi jego zapasami. W zeszłym roku, gdy był kryzys i Polska na gwałt ściągała węgiel z zagranicy, udało się ostatecznie zgromadzić pewien jego zapas. Ten zostałby zużyty w zimie, ale miniony sezon grzewczy był bardzo łaskawy, jeśli chodzi o temperatury. Przez większą jego część było relatywnie ciepło. Ponadto ludzie mniej spalali, bo chcieli zaoszczędzić węgiel, który kupili za bardzo wysokie pieniądze. Jak wynika z naszych badań, część osób miała też niedogrzane mieszkania, ale potrafiła sobie z tym poradzić, bo tak jak mówiłem, za oknem było o wiele cieplej niż w analogicznym okresie w minionych latach — dodaje Horbacz.

Promocja ma skłonić ludzi, by ci nie czekali z zakupem do jesieni

Najwięksi polscy sprzedawcy węgla chcą teraz te nadwyżki sprzedać. Spółka Tauron Wydobycie (produkująca węgiel w kopalniach w Jaworznie, Brzeszczach i Libiążu) obniżyła właśnie ceny zarówno za węgiel sprzedawany luzem bezpośrednio na kopalniach (od 1499 do 1649 zł za tonę), jak i poprzez sklep internetowy (od 1439 zł za paletę o wadze 800 kg zawierającą węgiel w workach).

O kilka złotych taniej można kupić węgiel bezpośrednio w kopalni „Budryk” należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Tu dostępny jest „orzech” za kwotę 1476 zł za tonę.

Najtaniej dziś można kupić węgiel w przeklinanym przez wielu klientów sklepie internetowym Polskiej Grupy Górniczej, skąd w minionym sezonie grzewczym większość chętnych na zakup odchodziła z kwitkiem.

Teraz to się jednak zmieniło i węgiel na sklepie PGG dostępny jest cały czas. Od kilkunastu dni można go kupić o dowolnej porze dnia czy w dowolny dzień tygodnia (jeszcze zimą sprzedawano węgiel tylko we wtorki i czwartki w wybranych godzinach). Formalnie ceny węgla w sklepie PPG wahają się od 1470 zł za węgiel grupy sprzedawany luzem do 1520 zł za ekogroszek luzem. Węgiel pakowany (zarówno w worki o wadze 20 kg, jak i bigbagi) w czwartek 4 maja był niedostępny. Nie można było, w ten dzień kupić też miału węglowego. Powyższe ceny nie obejmują transportu, który w zależności od miejsca kraju, do którego zamawiamy, może wynieść nawet od 300 zł za tonę.

W czwartek 4 maja PGG wprowadziło jednak promocję, która sprawia, że kupując już dwie tony węgla, zapłacimy za każdą tonę o 200 zł mniej. Tym samym cena z 1000 kg opału to 1270 zł.

— Promocja nazywa się „Drugie tyle węgla taniej o 400 zł” — wyjaśnia Onetowi Tomasz Głogowski. — Może z niej skorzystać każdy. By to zrobić, trzeba kupić węgiel i go opłacić. Chwilę później dostaniemy mailem link na identyczną ilość węgla, ale już tańszego o 400 zł za każdą tonę. Ten można odebrać i opłacić przez kolejne 30 dni. Węgiel odbieramy u Kwalifikowanego Dostawcy Węgla, czyli naszego partnera z sieci, która docelowo będzie liczyć 1200 punktów w całym kraju. To najtańsza opcja transportu. Limit na promocję wynosi 10 ton na gospodarstwo. Pięć ton kupujemy w normalnej cenie, a kolejne pięć w cenie promocyjnej — dodaje rzecznik prasowy PGG.

Jak tłumaczy Głogowski, w ten sposób jego firma chce zachęcić Polaków, by kupowali opał na przyszłą zimę już teraz. PGG nie chce sytuacji, gdy jesienią wszyscy znów rzucą się na zakupy w jednej chwili i sklep znowu stanie się niewydolny, a węgla zacznie brakować.

Ekspert: obecna cen jest rynkowa

— Czy ceny węgla mogą u nas jeszcze spaść? Na razie nic na to nie wskazuje — mówi Głogowski. — Z drugiej strony my w PGG na węglu zarabiamy naprawdę niewiele. Przez cały zeszły rok ceny u nas były nawet o kilkaset złotych niższe niż na prywatnych składach. Dlatego, jeśli sytuacja na rynku na to pozwoli, być może ceny spadną.

Także zdaniem Łukasza Horbacza, na dalszy spadek cen węgla w najbliższym czasie się nie zanosi. — Oczywiście niczego nigdy nie można być pewnym, bo rynek węgla potrafił nas już w przeszłości zaskoczyć — mówi prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla. — Ale dziś na obniżki bym się nie nastawiał. Jeśli przeanalizujemy cenę węgla w portach ARA, to obecnie jest ona na poziomie poniżej 150 dolarów za tonę (jeszcze w czerwcu 2022 było to niemal 400 dolarów). To jest jednak znacząco inny węgiel, bo przeznaczony do ciepłownictwa i energetyki. Opierając się jednak na tym wyznaczniku i doliczając do niego koszty transportu, stratę na odsianiu miału, koszt pakownia, marżę importera czy dystrybutora i podatek VAT to obecna cen węgla sprzedawanego klientowi indywidualnemu jest w moim przekonaniu ceną jak najbardziej rynkową — dodaje prezes IGPSW, który jest zdania, że cena w PGG tak naprawdę jest taka sama, jak na prywatnych składach, jeśli doliczy się do niej wszystkie koszty transportu.

Więcej postów