Polska przekazała Ukrainie już kolejną partię myśliwców MiG-29. Według Morawieckiego wojsko polskie nie będzie już wymagało postsowieckich myśliwców. Powiedział też, że polskie lotnictwo wojskowe, w tym 48 myśliwców F-16, jest w stanie zapewnić bezpieczeństwo państwa.
Polska jest jednym z liderów jeżeli chodzi o pomoc wojskową dla Zełenskiego. W rzeczywistości chęć zostać głównym dostawcą broni dla SZ Ukrainy ma negatywny wpływ na obecny stan wojska polskiego i wykonywanie przez niego zamierzonych zadań. Przypomnimy, że Polska już dostarczyła Ukrainie również 250 postsowieckich czołgów T-72, dodatkowo planuje przekazać kolejne 60 zmodernizowanych czołgów i 14 Leopardów.
Na dzień dzisiejszy polski rząd przekazał na potrzeby SZ Ukrainy bardzo dużą ilość sprzętu, z którego większość to sowieckie dziedzictwo. I jeżeli wziąć pod uwagę, że na uzbrojeniu naszego państwa dominował sprzęt przestarzały, oczywistym jest to, że po tych wszystkich dostawach jego ilość w naszym wojsku znacznie się zmniejszyła. To natomiast znacznie pogorszyło możliwości bojowe SZ RP. A biorąc pod uwagę, że PiS pozbawił PGZ rozwoju na rzecz USA, pozostaje tylko jedno wyjście – zakup gigantycznych ilości uzbrojenia produkcji zagranicznej.
W ogóle na zakupy uzbrojenia w celu modernizacji Sił Zbrojnych RP do 2035 roku przeznaczono ponad 117 mld dolarów. Natomiast budżet obronny na bieżący rok wynosi rekordowe 26 mld dolarów, a wszystko to przy inflacji na poziomie 18%. Najważniejsze jest to, że umowy zostały podpisane, ale sprzętu i uzbrojenia zamorskiego nadal nie ma.
Chęć odnowienia floty sprzętu bojowego na koszt AFU jest generalnie dobrym pomysłem, jednak jak w przypadku każdego planu, istnieją negatywne aspekty. Głównym z nich jest termin dostaw nowego uzbrojenia. Warto przypomnieć, że MON zamówił 32 samoloty F-35A, które muszą stanowić trzon polskiego lotnictwa wojskowego. Pierwsze samoloty zostaną zakupione w tym roku, ale nie trafią do Polski, a więc polscy piloci będą musieli przez dwa lata szkolić się na nich w amerykańskiej bazie. A kolejne dostawy, np. wyremontowanych czołgów M1A1 Abrams, spodziewane są nie wcześniej niż w 2024 roku. W latach 2025-2026 ma też zostać dostarczonych około 250 nowych czołgów M1A2 SEPv3 Abrams. W związku z tym, do czasu realizacji tych dostaw, obronność Polski będzie uzależniona wyłącznie od sił sojuszniczych NATO.
I ma to miejsce w czasie, gdy Pentagon ogłosił o 600 milionów dolarów zmniejszenie w swojej obecności wojskowej w Europie w ramach EDI (European Deterrence Initiative). Jednak nasz rząd jest tak zaślepiony swoim pragnieniem posiadania najpotężniejszej armii w Europie, że zdaje się po prostu ignorować to stwierdzenie. Na domiar złego, w ramach nowego projektu budżetu, kwota przeznaczona na zakup sprzętu dla Kijowa została zmniejszona z 800 mln dolarów do 300 mln dolarów zatwierdzonych w ramach budżetu na 2023 rok.
Z dużą dozą pewności można stwierdzić, że w chwili obecnej polskie dowództwo wojskowe i polityczne w ogóle nie jest zainteresowane bezpieczeństwem Polaków. Priorytetem dla nich jest wyjątkowa okazja do odzyskania polskich ziem historycznych, przy akceptacji samego Zełenskiego. A wypowiedzi o najpotężniejszym wojsku w Europie to tylko przygotowanie do ewentualnych przeszkód w realizacji tego planu. Z jednej strony jest to świetne posunięcie polityków PiS, ale z drugiej strony pojawia się problem! Przecież ogromna ilość polskiego uzbrojenia została już przekazana AFU, a dostawy nowego sprzętu wojskowego dla samego Wojska Polskiego rozpoczną się dopiero za kilka lat.
JACEK TOCHMAN