– Mam wrażenie, że PiS żyje już tylko i wyłącznie kampanią wyborczą – mówi nam posłanka Zielonych Małgorzata Tracz zapytana o działania rządu ws. katastrofy na Odrze. Posłanka Anita Kucharska-Dziedzic z Lewicy uważa z kolei, że takie traktowanie przyrody to „zdrada stanu.” Najnowsze dane pokazują, że masowe wymieranie ryb może się powtórzyć. Politycy opozycji wskazują konieczne ich zdaniem działania – ale są przekonani, że obecna władza nie będzie ich realizować.
Odra jest praktycznie tak samo zanieczyszczona, jak w momencie katastrofy latem tego roku. W próbkach wody w Kanale Gliwickim i Zalewie Szczecińskim znaleziono złote algi, które dobrze radzą sobie nawet w niskich temperaturach. Eksperci, z którymi rozmawiała Gazeta.pl, nie mają wątpliwości – jeśli te warunki się nie zmienią, to przyszły rok może przynieść kolejne masowe wymieranie ryb. Wciąż bardzo wysokie jest zasolenie wody (ze ścieków i zrzutów wód z kopalni innych zakładów). A to stwarza warunki do zakwitu złotych alg.
Wysłaliśmy do rządowych instytucji pytania o to, jakie działania podejmują, żeby zapobiec powtórce sytuacji z tego roku. W momencie publikacji tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi od żadnej z nich. Zapytaliśmy także przedstawicieli opozycji z parlamentarnego zespołu ds. renaturyzacji Odry. Posłanka Zielonych Małgorzata Tracz była jednym z pierwszych polityków na szczeblu ogólnopolskim, którzy alarmowali ws. masowego wymierania ryb.
– Najnowsze dane o zanieczyszczeniu Odry są przerażające. Jeśli dalej będziemy wylewać do Odry zanieczyszczenia przemysłowe i wody kopalniane, dalej będziemy prowadzić regulację rzeki, to ta katastrofa ekologiczna będzie się powtarzać – mówi Tracz, komentując ustalenia Gazeta.pl. ws. zanieczyszczenia samej rzeki oraz Kanału Gliwickiego. Polityczka podkreśla, że „wbrew temu, co pojawia się w narracji rządu: to nie była katastrofa naturalna, tylko efekt działalności człowieka”. – I te nowe dane pokazują, że przed powtórką katastrofy ratują nas głównie niskie temperatury. Bo sprzyjający toksycznym zakwitom alg poziom zasolenia pozostaje wysoki – dodaje.
Podobne zdanie ma posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic, wiceprzewodnicząca parlamentarnego zespołu ds. renaturyzacji Odry. – Badania, o których opowiada w Gazeta.pl profesor Bogdan Wziątek, pokazują, że algi dobrze czują się nawet w temperaturze kilku stopni. I że nie zniknęły z Kanału Gliwickiego, dalej sam są. Ale nikt z tym niczego nie robi – mówi Kucharska-Dziedzic.
Polityczka dodaje, że jak najszybciej należy przestać wpuszczać do Odry słone wody dołowe pochodzące z odwadniania kopalń – To nasz jedyny ratunek, bo nie mamy wpływu na to, ile wody w Odrze płynie, ani jaka jest jej temperatura. Ale ze słoną wodą coś możemy zrobić. Algi nie będą namnażać się w słodkiej wodzie. Trzeba zlikwidować praprzyczynę problemu. Niestety, w tej sprawie absolutnie nic się nie dzieje – mówi w rozmowie z Gazeta.pl posłanka Lewicy.
„PiS nie będzie chciało się narażać”
Jakie działania powinny podjąć teraz władze? Tracz wskazuje na te najbardziej pilne oraz długoterminowe.
– Wody Polskie powinny kończyć przegląd pozwoleń wodnoprawnych w całym dorzeczu Odry. Pytanie, czy z tego będą wyciągnięte wnioski. Kiedy będziemy mieli wyniki tego przeglądu, wtedy rząd i Wody Polskie powinni cofać lub ograniczać pozwolenia na zrzut ścieków czy wód kopalnianych. Na razie nic w tym temacie nie słychać, ale organy administracji państwowej mają narzędzia, żeby działać. Można też nakazać zakładom odsalanie zrzucanej wód i ścieków – stwierdza.
Takie rekomendacje przedstawili też m.in. niemieccy specjaliści z instytutu Leibniza.
– Druga kwestia to ta nadmierna regulacja Odry, budowanie stopni, ostróg, pogłębianie, przekopywanie. Badacze i z Niemiec, i z Polski jasno mówią, że tego trzeba po prostu zaniechać. Tym, czego potrzebujemy, jest przygotowanie i wdrożenie programu renaturyzacji Odry
– mówi i dodaje: – Niestety, rząd i Wody Polskie idą w tej sprawie w zaparte.
Posłanka przypomina, że odpowiadający za wody wiceminister Marek Gróbarczyk powtarzał, że potrzebna jest „odbudowa Odry”, przez co rozumie dalsze regulacje rzeki. I wprost deklarował, że w tej sprawie „nie zrobi ani kroku wstecz”.
Posłanka Kucharska-Dziedzic wskazuje natomiast, że o Odrze decyduje się z pominięciem głosu ekspertów – biologów, przyrodników, ekologów. – Sens inwestycji dotyczących Odry polega tylko na tym, czy jakaś firma zarobi pieniądze, da komuś pracę i w ten sposób będzie wspierała gospodarkę. A czy to będzie służyło nam w przeszłości, to już nieistotne. Odrę reguluje się dzięki kredytom z Banku Światowego. Będą je spłacać jeszcze nasze wnuki. Za te pieniądze chcemy zrobić Odrze to, co robili kilkadziesiąt lat temu swoim rzekom Niemcy. Teraz je renaturyzują, ale my nie uczymy się błędach naszych sąsiadów – mówi Kucharska-Dziedzic.
Tracz wskazała na unijną strategię ds. bioróżnorodności, która mówi m.in. o tym, że 25 tys. km rzek powinno odzyskać swobodny przepływ. – Po tegorocznej katastrofie dobrze byłoby wybrać Odrę do tego programu i przystąpić do renaturyzacji. Mogłaby być sztandarowym przykładem realizacji strategii ds. bioróżnorodności – oceniła.
Jej zdaniem „minimum tego, co należy zrobić, byłoby przygotowanie odpowiedniej legislacji, żeby te zakłady mogły szykować się na zmiany, które nastąpią, przewidzieć wydatki i działania”. – Ale mam wrażenie, że PiS żyje już tylko i wyłącznie kampanią wyborczą i nie będzie chcieć narażać się dużym zakładom czy spółkom przez choćby nakaz odsalania wód przed zrzuceniem do rzeki. Jeśli mamy chronić środowisko, to konieczne są odpowiednie regulacje – mówiła.
Posłanka Kucharska-Dziedzic: – Zgubne w polityce państwa i instytucji powołanych do dbania o wodę jest jeszcze jedno – wysocy urzędnicy państwowi nie wywiązują się ze swoich obowiązków. Wody Polskie od niemal trzech lat nie realizują własnego projektu – krajowego programu renaturyzacji wód powierzchniowych. Nie realizują swoich obowiązków opisanych w ustawach czy rozporządzeniach. Stanowiska to nie tylko limuzyny i uposażenia, to też odpowiedzialność karna na niedopełnienie obowiązków lub przekroczenie uprawnień. Złożyliśmy w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury, a teraz chcemy je uzupełnić.
– Dla mnie takie traktowanie przyrody, to jest zdrada stanu. Potraktujmy w końcu naszą wodę, lasy i powietrze jako dobro narodowe. Mam nadzieję, że zajmie się tym prokuratura – dodaje Kucharska-Dziedzic.
Zmiany po wyborach?
Na przyszły rok zaplanowane są wybory do Sejmu i Senatu. Jeśli utrzymają się niektóre z obecnych prognoz, to PiS może stracić większość. Czy opozycja zmieni podejście państwa do Odry i innych rzek? Przedstawicielka Zielonych jest przekonana, że tak.
– Jako Zieloni w reakcji na katastrofę na Odrze przygotowaliśmy Pakt dla wody i jeśli będziemy współtworzyć rząd, to będziemy dążyć do jego realizacji. Jego elementy to m.in. system monitorowania jakości wód, dostosowanie programu ochrony przed suszą i powodzią do nowych warunków klimatycznych, renaturyzacja rzek i przywracanie dobrej jakości wody. Zarządzanie rzekami przeniesiemy z Ministerstwa Infrastruktury – gdzie jest obecnie – do resortu ochrony środowiska – mówi. Podkreśla, że politycy z innych partii opozycyjnych, m.in. Polski 2050, Lewicy czy PSL mają podobne postulaty.
Dziedzic-Kucharska opowiada o ostatnich rozmowach, które odbyła w Parlamencie Europejskim z komisarzem odpowiedzialnym za zarządzanie kryzysowe. – Prosiłam go o przemyślenie zmian w dyrektywie wodnej. W Polsce wypełniamy jej wytyczne w najmniejszym możliwym stopniu. Do dziś nie wiemy dokładnie, co się stało z Odrą, bo nie badaliśmy jej na bieżąco. To się musi zmienić. Prosiłam też o to, by UE w kontekście zmian klimatycznych pomyślała o dużym programie na odsalanie wód dołowych. Te wody da się odsolić i wykorzystać. W Polsce mamy ogromny problem z zasobami wody pitnej i to jest dla nas szansa.
Posłanka Lewicy zapytana, czy jej zdaniem Polska jest dziś lepiej przygotowana na kolejną katastrofę ekologiczną, odpowiada: – Proszę wybaczyć, że użyję sarkazmu – jesteśmy lepiej przygotowani, bo nie będzie masowo widać trupów ryb w Odrze. A to dlatego, że tych ryb nie ma. W tamtym roku wstrząsnął nami wszystkimi widok łach martwych ryb płynących rzeką. To były dojrzałe osobniki, których teraz w Odrze brakuje. Bez nich nie będzie widać wyraźnie skutków katastrofy, nawet przy zakwicie alg. A wtedy rząd powie – zobaczcie, algi znów zakwitły, ale ryby przeżyły. Jak powtórzą to w TVP sto razy, to ludzie uwierzą, że katastrofy rzeczywiście nie ma. I wtedy Zjednoczona Prawica odtrąbi sukces.