Burza wokół niemieckich wyrzutni rakiet patriot dotarła do Sejmu i może zakończyć się wysadzeniem ze stanowiska szefa komisji obrony narodowej. Posłowie opozycji domagają się odwołania Michała Jacha z PiS, zarzucając mu wprost, że sobie nie radzi na tym stanowisku. — Jeżeli nie jest w stanie upilnować swoich posłów, żeby oni karnie stawiali się na każde posiedzenie, to tym bardziej się nie nadaje — ocenia w rozmowie z „Faktem” poseł Paweł Poncyljusz z KO. Tymczasem Michał Jach z pełnym spokojem przyjmuje zarzuty i nie szczędzi opozycji gorzkich słów.
Niemiecka propozycja przekazania Polsce wyrzutni rakiet patriot jest cały czas w grze, choć reakcja ministra Mariusza Błaszczaka wielu zaskoczyła. Gdy zaproponował, by wyrzutnie te wysłać na Ukrainę, rozpętała się burza, która w ubiegłym tygodniu dotarła do Sejmu. Do starcia doszło podczas posiedzenia komisji obrony narodowej.
Posłowie mają dość szefa i chcą się go pozbyć
Posłowie opozycji chcieli rozszerzyć porządek obrad komisji o punkt, w którym mogliby przedstawić postulaty do Rady Ministrów i NIK o nieodpowiedzialnej, ich zdaniem, decyzji ministra Błaszczaka. Do głosowania nad pomysłem opozycji jednak nie doszło, a przewodniczący komisji obrony, poseł Michał Jach, przerwał obrady. Tego już dla posłów opozycji było za wiele. Postanowili odwołać szefa jednej z najważniejszych sejmowych komisji.
— Zachowanie pana Jacha na ostatnim posiedzeniu, gdzie jak zobaczył, że PiS nie ma większości, to najpierw zawiesił pracę komisji, a potem ją po prostu zamknął bez rozpatrywania czegokolwiek, pokazuje, że pan poseł Jach ani nie radzi sobie emocjonalnie, ani nie jest w stanie tego kontrolować politycznie — mówi „Faktowi” poseł Paweł Poncyljusz z KO.
Od słów przeszli do czynów. Sporządzili wniosek o odwołanie Michała Jacha ze stanowiska szefa komisji i rozpoczęli zbiórkę podpisów. Posłowie KO o wsparcie chcą poprosić wszystkie inne opozycyjne ugrupowania, a jak twierdzą, wniosek powinien być gotowy na najbliższym, grudniowym posiedzeniu Sejmu.
Zarzut, jakoby poseł Jach nie radził sobie z prowadzeniem komisji, nie jest jedynym. Opozycja uważa, że w czasie, gdy za wschodnią granicą Polski toczy się wojna, posłowie częściej powinni być informowani o tym, co się dzieje w naszej obronności. Chcieliby też wiedzieć więcej, niż to, co znajdują w oficjalnych komunikatach MON.
— U nas tak naprawdę powołuje się komisję w trybie niejawnym, sugerując, że tam zostanie ujawniona jakaś prawda, a prawda jest taka, że wszystko to, co my dostajemy, można wyczytać na portalach branżowych i na wpisach w mediach społecznościowych przedstawicieli MON. Dziś jako komisja obrony nie mamy żadnej szerszej wiedzy niż ta, jaką publikuje się na portalach społecznościowych. Te proporcje zostały kompletnie odwrócone i pan poseł Jach jest współodpowiedzialny za to – mówi poseł Poncyljusz.
Poseł PiS ze spokojem: „miejsca dla harcowników nie będzie”
Kierujący od lat komisją obrony narodowej poseł Michał Jach ze spokojem obserwuje poczynania opozycji. Zarzutów, że sobie nie radzi na tym stanowisku, nie chce komentować, jednak broni swego sposobu prowadzenia prac komisji.
— Ja nie staram się robić jakichś konfliktów, ale mówiłem zawsze i powtarzam, że dopóki ja będę przewodniczącym, to czasu i miejsca dla harcowników nie będzie. I staram się to moje oświadczenie konsekwentnie realizować, a że to się niektórym nie podoba, to trudno – mówi „Faktowi” poseł Jach.
Wśród opozycyjnych zarzutów, o których wprost mówi poseł Poncyljusz, znalazł się też ten, mówiący, jakoby posiedzenia komisji były zwoływane zbyt rzadko. Chcieliby mieć oni ciągły wgląd w poczynania rządu, szczególnie gdy ten zamierza wydać grube pieniądze na zbrojenia i rozbudowę armii.
— Mamy sytuację, w której Polska jest krajem graniczącym z wojną, a komisje obrony tak jakby odbywały się w normalnym trybie, gdy żyjemy w czasach pokoju. Ilość komisji, które się zwołuje na ten temat, jest po prostu niewspółmierna do sytuacji, z którą mamy do czynienia, a jeżeli ktoś dziś w Sejmie jest w stanie w ogóle kontrolować to, co robi rząd, to tylko komisja obrony – ocenia Paweł Poncyljusz.
Takie stawianie sprawy wielce dziwi szefa komisji obrony. Michał Jach nie tylko zapewnia, że jeśli któryś z posłów go poprosi, to on zwoła dodatkowe posiedzenie komisji, ale też zaznacza, że ma taki obowiązek. Nakłada go na niego regulamin Sejmu, obligując zwołanie posiedzenia komisji w terminie 30 dni od chwili wpłynięcia poselskiego wniosku.
— Ja sobie nie przypominam, żeby pan poseł Poncyljusz przyszedł do mnie i powiedział, że chciałby, aby zrobić posiedzenie w trybie jawnym, lub niejawnym na temat sytuacji na przykład na froncie na Ukrainie, czy coś takiego. Gdyby był taki wniosek, to przedstawiam go na prezydium komisji i wspólnie podejmujemy decyzję. Dlatego trochę trudno mi zgadnąć potrzeby intelektualne pana posła Poncyljusza – wyjaśnia „Faktowi” Michał Jach.
fakt.pl