Droższe paliwo dla obcokrajowców na Węgrzech. Jak to działa?

Dziennik polityczny

Od piątku, tylko kierowcy samochodów na węgierskich tablicach rejestracyjnych, będą mogli tankować na Węgrzech benzynę po niższej, limitowanej cenie. Szef kancelarii premiera Gergely Gulyas tłumaczy, że na Węgrzech można było dotąd tankować po najniższej cenie w Europie i dlatego w rejonach przygranicznych powstało zjawisko turystyki paliwowej.

Węgry wprowadziły w połowie listopada 2021 roku limit cen na paliwo w celu ograniczenia obciążeń finansowych ludności w sytuacji, gdy rośnie inflacja. Teraz cena benzyny 95-oktanowej oraz zwykłego oleju opałowego nie może przekraczać 480 forintów (5,63 zł) za litr.

Według Gulyasa kierowcy dopuszczali się nadużyć w związku z różnicą cen paliw na Węgrzech i w innych krajach, gdzie za litr benzyny trzeba zapłacić znacznie więcej. Dlatego zdecydowano się wyłączyć kierowców samochodów zarejestrowanych za granicą z możliwości kupna tańszych paliw.

Cudzoziemcy będą nadal mogli tankować na Węgrzech, ale po cenie rynkowej.

Jak to wygląda w praktyce?

Kierowca na Węgrzech tankuje benzynę i idzie do kasy zapłacić. Pracownik stacji patrzy na tablice rejestracyjne i kiedy są one węgierskie nalicza niższą cenę. Jeżeli jednak paliwo tankuje ktoś z innego kraju, wtedy rachunek jest wyższy.

Różnica w cenie jest spora. Benzyna dla Węgrów kosztuje 480 forintów, a dla obcokrajowców 680 forintów. Przeliczając to na polską walutę,  paliwo dla Węgrów kosztuje – średnio – 5 złotych i 60 groszy, a dla obcokrajowców prawie 8 złotych – wylicza Krzysztof Berenda z redakcji ekonomicznej RMF FM.

Taka sytuacja może być sporą niespodzianką dla turystów m.in. z Polski jadących np. na urlop nad Balaton albo na wakacje na Chorwację. 

Czy to zgodne z unijnym prawem?

Wprowadzenie innych cen paliw dla Węgrów, a innych dla obcokrajowców, może być naruszeniem unijnego prawa – ostrzega część prawników. Może być formą dyskryminacji i nierównego traktowania obywateli Unii Europejskiej, co jest niezgodne z unijnymi traktatami.

Węgierski rząd podkreśla natomiast, że o żadnej dyskryminacji nie ma mowy. Jak zaznacza, o cenie paliwa nie decyduje paszport kierowcy, tylko… tablice rejestracyjne auta. Jak Polak, czy Niemiec przyjedzie zatankować na węgierską stację, to przecież może to zrobić po takiej cenie jak Węgier, musi mieć tylko samochód zarejestrowany w tym kraju.

To bardzo sprytne rozwiązanie. Węgrzy jednak – jak słychać w Budapeszcie – nie boją się konsekwencji ze strony Brukseli. 

Stan wyjątkowy na Węgrzech

Premier Węgier Viktor Orban ogłosił 24 maja – czyli trzy miesiące po wybuchu wojny na Ukrainie – stan wyjątkowy w kraju. „Rząd potrzebuje pola manewru, by móc szybko reagować na pojawiające się wyzwania” – tłumaczył. „Świat znajduje się na progu kryzysu gospodarczego” – powiedział Orban, cytowany przez agencję Reutera. Polityk ocenił, że rząd Węgier nie powinien angażować się w wojnę na Ukrainie, lecz „chronić bezpieczeństwo finansowe (węgierskich) rodzin”.

Jak podkreślił Reuters, w wyniku wprowadzenia stanu wyjątkowego węgierski gabinet uzyskał możliwość podejmowania decyzji przy pomocy dekretów. Orban ogłaszał już w przeszłości stan wyjątkowy z powodu wzmożonego napływu migrantów, a także pandemii Covid-19.

Gabinet Orbana ma za zadanie poradzić sobie z konsekwencjami wojny na Ukrainie, roczną inflacją na poziomie 9,5 proc. oraz deficytem budżetowym, który zwiększył się w pierwszym kwartale z powodu wzrostu wydatków przed kwietniowymi wyborami parlamentarnymi. Rząd w Budapeszcie musi także uniknąć nadmiernego spowolnienia gospodarki – zauważa Reuters.

Węgierskie nie dla sankcji na import rosyjskiej ropy

Węgry, popierające dotychczas wszystkie pakiety sankcji przeciw Rosji, sprzeciwiają się przyjęciu szóstego pakietu w proponowanej przez Komisję Europejską postaci, twierdząc, że stanowiłby on „bombę atomową zrzuconą na węgierską gospodarkę”. Rząd w Budapeszcie nie zgadza się na odejście od importu rosyjskiej ropy naftowej, podkreślając wysoki poziom uzależnienia gospodarki Węgier od surowca sprowadzanego z Rosji.

Szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto wskazuje, że przyjęcie propozycji KE oznaczałoby dla Węgier konieczność wydania 500-550 mln euro na zakłady przetwórstwa ropy i kolejnych 200 mln na zwiększenie przepustowości rurociągu z Chorwacji na Węgry. Zaznacza również, że sankcje oznaczałyby wzrost cen ropy i gazu na Węgrzech o 55-60 proc., co odbiłoby się na innych cenach.

Orban sprawuje funkcję premiera od 2010 roku. 16 maja przewodniczący partii Fidesz został po raz czwarty zaprzysiężony na stanowisko szefa rządu. „Węgry dla dobra jedności europejskiej nie zablokują sankcji, o ile nie przekroczą one węgierskiej czerwonej linii samoobrony gospodarczej, czyli nie zagrożą bezpieczeństwu energetycznemu kraju” – oznajmił wtedy w parlamencie. 

RMF24.PL

Więcej postów