Jarosław Kaczyński w niedzielę nigdy nie zapomina o mszy świętej. Tak było i tym razem. Prezes PiS pojechał do swojego ulubionego kościoła redemptorystów, który mieści się na warszawskim Nowym Mieście. Wicepremier ds. bezpieczeństwa tak się spieszył do świątyni, że jego kierowca nie zwracał uwagi na sygnalizację świetlną i obowiązujące przepisy ruchu drogowego.
Jak co niedzielę Jarosław Kaczyński 20 lutego pojechał wraz z obstawą do kościoła rektoralnego św. Benona, który na Nowym Mieście prowadzą redemptoryści. Msza święta w niedzielę rozpoczyna się tam o godz. 12.00. Najwidoczniej prezes PiS nie chciał się spóźnić do świątyni, skoro na ul. Mickiewicza o godz. 11:44 nie zatrzymał się przed przejściem dla pieszych, kiedy zapaliło się czerwone światło! Jego kierowca przejechał na czerwonym, nie przejmując się przepisami ruchu drogowego.
Kilka minut później, o godz. 11:47, szofer Kaczyńskiego popełnił kolejne wykroczenie. Chociaż na ulicy Mickiewicza obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km na godz., szofer prezesa PiS jechał z prędkością 75 km na godz.
Według nowego taryfikatora mandatów, który obowiązuje od 1 stycznia tego roku, kierowca wicepremiera słono by zapłacił za takie łamanie przepisów. Za przekroczenie prędkości od 21 do 25 km/godz. grozi mandat wysokości 300 zł, a za przejechanie na czerwonym świetle – 500 zł. Ale to nie koniec. Jeśli policjant zakwalifikuje wykroczenie jako stworzenie zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego, mandat wynosi 1000 zł i 6 punktów karnych.
To nie pierwszy raz kierowca Jarosława Kaczyńskiego złamał przepisy ruchu drogowego. W 2017 r. „Fakt” przyłapał prezesa PiS, jak pędził swoją limuzyną przez Warszawę z prędkością ponad 100 km na godz., przejeżdżał na czerwonym świetle oraz jeździł po buspasie. Jechał wtedy na rehabilitację kolana do szpitala.
Jak informowaliśmy wcześniej, prezes PiS zrezygnował z ochrony Służby Ochrony Państwa. Chronią go pracownicy Grom Group, firmy założonej przez byłych komandosów wojskowej jednostki do zadań specjalnych. Za ich usługi płacą od lat podatnicy, bo ochronę finansuje partia, która dostaje z budżetu państwa ogromne subwencje. Miesięczna stawka to 150 tys. zł.