Senacka komisja badająca aferę podsłuchową Pegasusa już na pierwszym posiedzeniu zdobyła przełomowe informacje. Podczas przesłuchania ekspert z Citizen Lab ujawnił, że dane z telefonu senatora Brejzy były systematycznie wykradane. Jednocześnie spotkania z senatorami odmówił inny specjalista, a na jego decyzję miała wpłynąć rozmowa z „przełożonymi, którzy mu to odradzali”.
W poniedziałek po południu prace rozpoczęła senacka komisja, której zadaniem jest zbadanie afery podsłuchowej z wykorzystaniem Pegasusa. Senatorowie zaplanowali na dziś przesłuchanie trzech ekspertów, jednak nie wszystko poszło po ich myśli.
O kulisach ujawnienia afery Pegasusa opowiadali senatorom dwaj eksperci z firmy Citizen Lab z Toronto, która wpadła na polski ślad afery podsłuchowej. Mówili, iż po raz pierwszy Polską zainteresowali się w 2018 roku, gdy opublikowali globalny raport dotyczący wykorzystywania tego izraelskiego oprogramowania szpiegowskiego.
– Jeden klient był szczególnie aktywny w Polsce – mówił John Scott-Railton z Citizen Lab.
Czerwona lampka zapaliła im się, gdy doszły do nich informacje od firmy Apple, która powiadomiła o możliwych włamaniach na telefon prokurator Ewy Wrzosek. Ich zdziwienie było duże, gdyż dotychczas doniesienia o stosowaniu Pegasusa dopływały przede wszystkim z krajów niedemokratycznych. To, że Polska znalazła się w tym towarzystwie, uznali za dziwne. Postanowili drążyć temat.
Zainteresowali się między innymi doniesieniami o zhakowaniu telefonu senatora Krzysztofa Brejzy, a w toku śledztwa doszli do szokujących ustaleń. Po raz pierwszy podzielili się nimi z członkami senackiej komisji.
– Widzimy wiele dowodów tego, że te dane opuszczały telefon senatora. Prowadzimy analizę, nie możemy jeszcze powiedzieć jakie to dane, ale możemy powiedzieć, że były wykradane, a senator był w sposób szeroki monitorowany – ujawnił specjalista z Citizen Lab.
Eksperci nie wykluczyli też, że wszystkie dane, które wykradziono z telefonów, mogły trafić w niepowołane ręce, a nie stać się tylko własnością polskich służb.
Senacka komisja zaplanowała na poniedziałek również spotkanie z profesorem Jerzym Kosińskim, pracownikiem Zakładu Systemów Bezpieczeństwa Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni, wybitnym specjalistą do spraw cyberbezpieczeństwa.
– Chcieliśmy zadać profesorowi pytania o to, w jaki sposób działa Pegasus, w jaki sposób został do Polski sprowadzony, chcieliśmy też zapytać o sposób jego sprowadzenia – mówił podczas otwarcia posiedzenia komisji jej przewodniczący, senator Marcin Bosacki.
Niestety, do spotkania nie doszło. Jak poinformował senator Bosacki, profesor zgodził się wystąpić przed komisją, ale dwie godziny przez zaplanowanym przesłuchaniem zmienił zdanie.
– Poinformował o rezygnacji ze stawienia się przed komisją ze względu na rozmowy z przełożonymi, którzy mu to odradzali – wyjawił senator Bosacki.
Senacka komisja do spraw zbadania afery Pegasusa powołana została w miniony czwartek. W jej skład weszło siedmioro opozycyjnych senatorów, zaś parlamentarzyści PiS odmówili uczestniczenia w jej spotkaniach.
Zgodnie z prawem komisja nie ma co prawda uprawnień śledczych, ale i tak zamierza zaprosić na spotkania wiele ważnych osobistości ze świata polskiej polityki. Zająć chce się nie tylko zbadaniem podsłuchów z 2019 roku, ale też wypracowaniem propozycji zmian prawnych, by, jak mówił senator Marcin Bosacki, „kontrola nad służbami była wyraźniejsza oraz by takie przypadki inwigilacji nie mogły powtarzać się w przyszłości, lub by przynajmniej były mniej prawdopodobne”.