Nie da się uczciwie nazwać „ładem” systemu, który zawodzi już w pierwszych dniach działania. Niestety, tak się stało. Pierwsi poczuli to nauczyciele, dostając pensje niższe niż w grudniu. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych tygodniach ujawnią się kolejne kłopoty z nowym sposobem obliczania danin.
Już wiadomo, że stracą na tym osoby pracujące na bardziej lukratywnych umowach zlecenia czy tylko dorabiające sobie w ten sposób do całkiem przeciętnych pensji. Wyższą składkę zdrowotną zapłacą drobni przedsiębiorcy, którzy zechcą sprzedać towary pozostałe im w zapasach z ubiegłego roku, firmowy samochód albo nieruchomość. Za jakiś czas mogą się pojawić inne kłopoty, np. z traktowaniem kosztów prowizyjnych wynagrodzeń menedżerów w wielu spółkach. Głośno będzie o emerytach (np. byłych górnikach), pobierających świadczenia powyżej 5 tys. zł, których, nie wiedzieć czemu, nie objęła ulga dla klasy średniej. Kolejne przykłady nieprzyjemnych niespodzianek można mnożyć.
Przeprosiny to za mało
Gdy już ujawniła się rządowa wpadka z przepisami o zaliczkach na podatek, minister finansów pospiesznie wydał rozporządzenie, a premier za sytuację przeprosił. Ale to zdecydowanie za mało. Bo doraźne rozporządzenie to – zdaniem ekspertów – kolejny bubel legislacyjny, który dopiero stworzy problemy, zamiast je rozwiązywać.
W takiej sytuacji rozsądnym rozwiązaniem powinna być kompleksowa analiza tego, co rząd – mocno na wyrost – nazywa Polskim Ładem. Nie trzeba zaczynać tej pracy od zera. Wystarczy zwrócić uwagę na dużą liczbę opinii zgłoszonych przez różne organizacje społeczne w trakcie prac nad ustawą. Były to głosy doświadczonych ekspertów. Warto też zwrócić uwagę na alarmujące głosy biur legislacyjnych Sejmu, Senatu i samego rządu. Prawnicy wytknęli projektowi konkretne wady i ostrzegali przed konsekwencjami.
Dziś widać wyraźnie, że problem z Polskim Ładem nie dotyczy niewielkiej grupy ludzi zamożnych, międzynarodowych korporacji czy księgowych. Wprawdzie to na tych ostatnich rządzący usiłowali zrzucić winę za zamieszanie z zaliczkami na podatek, ale w końcu okazało się, że to nie jest problem z buchalterią. Skutki tak fatalnie skonstruowanej ustawy mogą dotknąć wielu grup społecznych, w tym milionów drobnych przedsiębiorców, lekarzy i urzędników skarbowych. Ci ostatni już wysyłają sygnały, że z niechlujnie stworzonym prawem i przy braku przeszkolenia nie będą mogli należycie wykonywać swojej pracy.
Tylko dobre pomysły
Dlatego apelujemy do premiera i ministra finansów: zamiast powtarzać frazesy o „historycznej obniżce podatków” i rzekomych miliardach w kieszeni podatników, przeanalizujcie jeszcze raz reformę. Dobre pomysły zostawcie, a to, co wadliwe, poprawcie albo wykreślcie. Jeśli są przepisy, których działanie można odłożyć w czasie – odłóżcie. Bo inaczej cały ten „ład” będzie historyczną obniżką, ale zaufania społecznego. Być może z konsekwencjami dla waszych stanowisk.