Bitwa o kontrolę nad miliardami. Jak ludzie Zbigniewa Ziobry przejęli władzę w Lasach Państwowych

Władza nad Lasami Państwowymi pozwala zarządzać majątkiem wartym blisko 9 mld zł i setkami nieruchomości w całym kraju. To również atrakcyjne stanowiska dla partyjnych popleczników. W ostatnich latach ochoczo korzystają z tego działacze Solidarnej Polski. Zajmują stanowiska od dyrektora generalnego po leśniczych.

Chociaż Zbigniew Ziobro i jego ludzie kojarzeni są głównie z działaniami wymiaru sprawiedliwości, nie można zapominać, że przy koalicyjnym stole Solidarna Polska wynegocjowała inny, niezwykle cenny łup: kontrolę nad Lasami Państwowymi. Ziobryści szybko umocnili tam swoje wpływy, co znalazło swoje odbicie w kadrach: dziś legitymację Solidarnej Polski ma nie tylko wielu dyrektorów, ale także wielu nadleśniczych i leśniczych.

Lasy Państwowe to żyła złota, z której w ostatnich latach ochoczo korzystają politycy obozu Zjednoczonej Prawicy oraz ludzie z nimi związani. Tylko w ubiegłym roku Lasy zanotowały 8,6 mld zł przychodu, wypracowując mimo pandemii 500 mln zł zysku. Lasy zatrudniają blisko 30 tys. pracowników i dysponują setkami nieruchomości w całym kraju.

O Lasach Państwowych w ostatnich dniach znów stało się głośno. Wszystko za sprawą przelewów, które trafiły z Lasów do nowo utworzonej kancelarii prawnej Aventum z Rybnika. Jej założycielem jest znajomy Michała Wosia, byłego ministra środowiska, który nadzorował kasy. Kiedy Onet zainteresował się sprawą, zaczęto usuwać dokumenty, a rzecznik lasów (również wywodzący się z Solidarnej Polski) utrudniał nam dostęp do informacji.

Michał Woś to 30-letni działacz Solidarnej Polski, bliski współpracownik Zbigniewa Ziobry. Dziś, po wielu rządowych rekonstrukcjach, jest wiceministrem sprawiedliwości. Ale między marcem a październikiem 2020 r. był ministrem środowiska. Do jego zadań należał wówczas m.in. nadzór nad Lasami Państwowymi. To właśnie za czasów Wosia w Lasach Państwowych wiele stanowisk przypadło w udziale politycznym poplecznikom Solidarnej Polski, choć już wcześniej ludzie Zbigniewa Ziobry krok po kroku umacniali tam swoje wpływy.

Prawo i Sprawiedliwość od dłuższego czasu chce odebrać koalicjantowi bogaty łup. Aby móc zrozumieć genezę tego sporu trzeba cofnąć się do 2015 r. i zawiązania się rządu Zjednoczonej Prawicy. Szefem Lasów Państwowych został wówczas Konrad Tomaszewski. Kuzyn Jarosława Kaczyńskiego był jednym z najbliższych współpracowników ówczesnego ministra środowiska Jana Szyszki.

Sporo kierowniczych i wpływowych stanowisk zostało opanowanych przez ludzi związanych z Beatą Szydło oraz Zbigniewem Ziobrą. Przykładem jest powołanie w 2016 r. przez Szydło Rady Naukowej Leśnictwa. Na jej czele stanął prof. Janusz Sowa. Prywatnie prof. Sowa jest teściem Błażeja Szydło, syna byłej szefowej rządu. Prof. Sowa ma leśniczówkę na skraju Puszczy Niepołomickiej. Za jej wynajem płaci miesięcznie Nadleśnictwu 388 zł.

Andrzej Duda zachował lasy dla Solidarnej Polski

Dymisja Szydło z fotela premiera spowodowała przetasowania w Lasach Państwowych. Na początku 2018 r. nowy szef rządu Mateusz Morawiecki odwołał Jana Szyszkę ze stanowiska ministra środowiska. Jego miejsce zajął Henryk Kowalczyk, który dokonał zmiany w lasach. Nowym dyrektorem generalnym mianował Andrzeja Koniecznego, wcześniej wiceministra w resorcie środowiska.

Gdy w ubiegłym roku doszło do kryzysu w koalicji rządzącej, Jarosław Kaczyński podjął decyzję o rekonstrukcji rządu. Ministerstwo Środowiska oraz Ministerstwo Klimatu uległy połączeniu, a na ich czele stanął Michał Kurtyka. Na sekretarza stanu i pełnomocnika rządu do spraw leśnictwa i łowiectwa powołany został Edward Siarka, polityk Solidarnej Polski. Oznaczało to, że kontrola nad lasami wciąż pozostawała w rękach ludzi Zbigniewa Ziobry.

Do kolejnej odsłony sporu pomiędzy premierem Morawieckim a ludźmi Ziobry doszło na początku tego roku. Szef rządu chciał nowelizacji ustawy o działach administracji rządowej. W praktyce oznaczało to przejęcie pieczy nad Lasami Państwowymi przez Ministerstwo Rolnictwa. W tym resorcie ludzie Ziobry nie mają wpływów. Taka propozycja spotkała się z ostrym sprzeciwem prezydenta Andrzeja Dudy. Bez zielonego światła nowelizacja ustawy nie mogła wejść w życie. Ostatecznie Andrzej Duda projekt zawetował.

Duży wpływ na decyzję prezydenta miał Paweł Sałek, prezydencki doradca ds. ochrony środowiska. Przez lata Sałek mocno związany był z nieżyjącym już ministrem środowiska Janem Szyszką. W TV Trwam prezydencki doradca, nazwał propozycję Morawieckiego „nieszczęśliwą i niewłaściwą ze względu na ochronę polskiej przyrody”.

Dlaczego odwołano szefa Lasów Państwowych?

Pomimo niezadowolenia w PiS, Lasy Państwowe zostały w rękach ludzi Zbigniewa Ziobry. W układance Solidarnej Polski ważną postacią jest Andrzej Konieczny. W 2018 r. został on dyrektorem generalnym Lasów. W 2020 r. Konieczny mianował na stanowisko dyrektorów regionalnych dwie osoby politycznie związane z Solidarną Polską. Dyrektorem w Katowicach został Józef Kubica, a w Poznaniu Ewa Jedlikowska. Była ona dyrektorką zaledwie jeden dzień, bo okazało się, że nie spełnia wymogów na to stanowisko. Z kolei dyrektorem lasów w Szczecinku został Łukasz Maciejunas, znany z pacyfikowania ekologicznych blokad wycinek w Puszczy Białowieskiej.

30 marca Onet ujawnił, że Andrzej Konieczny, ówczesny dyrektor Lasów Państwowych, kupił od tej firmy dom za 5 proc. wartości, czyli za 9,4 tys. zł. Konieczny uzasadnił kupno domu za tak niską cenę, tym, że było to marzenie jego syna i nieruchomość przepisał na swoje dziecko. Ostatecznie Konieczny został odwołany. Związany ze Zbigniewem Ziobrą wiceminister Edward Siarka, odpowiedzialny w Ministerstwie Klimatu i Środowiska za lasy, nie uzasadnił swojej decyzji. Uznał, że nie ma takiego obowiązku.

Konieczny jednak mający znajomości w Solidarnej Polsce bez pracy nie został zbyt długo. Na początku sierpnia br. wrócił do pracy w lasach. Został mianowany dyrektorem regionalnym w Poznaniu.

Józef Kubica, człowiek do zadań specjalnych

Schedę po Koniecznym w centrali Lasów przejął Józef Kubica, którego wcześniej Konieczny awansował na dyrektora regionalnego w Katowicach. Kubica to działacz Solidarnej Polski. Od 2015 r. jest radnym sejmiku śląskiego.

O leśniku-polityku opinia publiczna szerzej usłyszała w czerwcu tego roku. W Onecie opisaliśmy, że także on kupił nieruchomość za znacznie niższą kwotę, niż wynosi jej rynkowa cena. Za dom o wartości blisko 200 tys. zł zapłacił Lasom Państwowym zaledwie 9,9 tys. zł. Czyli 5 proc. wartości.

Nieruchomość, którą kupił Józef Kubica, znajduje się na terenie nadleśnictwa Brynek na Śląsku. To dom jednorodzinny wraz z dwoma budynkami gospodarczymi. Za całość zapłacił dokładnie 9943,2 zł, choć ta wyceniona została na 198,8 tys. zł. Z księgi wieczystej wynika, że leśnik jest współwłaścicielem domu razem ze swoją żoną.

Kubica fotela nie stracił.

Pomoc dla znajomego ministra Wosia

Ale Kubica to człowiek szczególnego zaufania polityków Solidarnej Polski. Żeby to zrozumieć, trzeba się cofnąć do maja 2020 r., gdy został powołany na stanowisko dyrektora regionalnego Lasów w Katowicach. Było to miesiąc po tym, jak ministrem środowiska został jego partyjny kolega Michał Woś. Dlaczego to takie ważne? Jedną z pierwszych decyzji Kubicy było rozwiązanie umów z radcami prawnymi zatrudnionymi w dyrekcji od lat. Wypowiedzenia wręczył pracownik działu kard bez żadnego uzasadnienia. Zwolnieni pracownicy chcieli się spotkać z nowym dyrektorem, ale ten odmówił.

Później nastąpiły kolejne zwolnienia. Wypowiedzenia otrzymali prawnicy zatrudnieni w nadleśnictwach podległych katowickiej dyrekcji. Zgodnie z procedurą umowy rozwiązali poszczególni nadleśniczowie. Informatorzy, z którymi rozmawiamy, mówią: były naciski z dyrekcji, nie mieliśmy wyboru.

W miejsce usuniętych pracowników, jak ustalił Onet, dyrekcja oraz poszczególne nadleśnictwa zawarły umowy ze wspomnianą kancelarią prawną Aventum z Rybnika. Kancelaria ta powstała pod koniec 2018 r., a więc na kilka miesięcy przed objęciem stanowiska przez Wosia. Jednym z jej założycieli jest Jakub Pokoj, dobry znajomy Wosia z czasów studiów.

Aventum w Lasach Państwowych

Na 37 śląskich nadleśnictw kancelaria Aventum odpowiada za obsługę prawną około 25 — tak wynika z rozmów z naszymi informatorami. To jednak nie wszystkie umowy, jakie łączą kancelarię z Lasami Państwowymi. Jak twierdzą nasi informatorzy, kancelaria świadczyła usługi dla dyrekcji regionalnej we Wrocławiu.

Dodatkowo gdy w kwietniu 2021 r. dyrektor Kubica został pełniącym obowiązki dyrektora generalnego Lasów Państwowych w Warszawie, pojawił się w biurze w towarzystwie dwóch młodych mężczyzn: Jakuba Pokoja, założyciela kancelarii Aventum oraz Michała Gzowskiego. Z naszych informacji wynika, że obaj panowie znają się od pewnego czasu, a Pokoj — jak twierdzą nasi informatorzy — miał otrzymać swój gabinet w siedzibie dyrekcji generalnej.

Z kolei Gzowski kilka dni po tym wydarzeniu został rzecznikiem Lasów Państwowych. Gzowski to prezes Solidarnej Polski w okręgu elbląskim i asystent społeczny wiceministra Wosia. Opinia publiczna szerzej usłyszała o obecnym rzeczniku Lasów, kiedy Onet opisał jak syn Radosława Liszewskiego, lidera zespołu Weekend, otrzymał posadę w Centrum Informacyjnym Lasów Państwowych. Zatrudnienie zbiegło się w czasie z koncertem wokalisty na weselu Gzowskiego.

Księstwo Podlaskie

Innym istotnym elementem w leśnej układance jest Podlasie i tamtejszy baron PiS Jarosław Zieliński, który wspierał Andrzeja Koniecznego w walce o fotel dyrektora generalnego w 2018 r. Choć Zieliński jest związany z PiS, to w kwestii lasów często działa zgodnie z linią Solidarnej Polski.

Były wiceszef MSWiA zbudował na Podlasiu nieformalną sieć powiązań, która ma wpływ na funkcjonowanie Lasów Państwowych. W lokalnym układzie są wysocy rangą policjanci, dyrektor regionalny lasów, ksiądz oraz kilku leśników.

Jesienią 2019 r. w wyniku partyjnych przetasowań Zieliński stracił tekę w rządzie. Choć były minister zniknął z polityki krajowej, to bardzo szybko odnalazł się w swoich rodzinnych stronach, gdzie od lat budował nieformalne strefy wpływów w Lasach Państwowych.

Mechanizm był prosty. Zieliński zabiegał o to, aby jak najwięcej pracowników lasów wstąpiło do Prawa i Sprawiedliwości. Leśnikom sugerowano, że podpisanie partyjnej deklaracji może pomóc im w karierze. Tym, którzy odmawiali, groziła utrata pracy. Taki los spotkał wielu nadleśniczych. Jeden z nich stracił stanowisko, ponieważ „zbyt dobrze żył z Bronisławem Komorowskim”. Były prezydent spędzał wakacje w Budzie Ruskiej i był gościem koncertów jazzowych urządzanych na terenie Nadleśnictwa Głęboki Bród. Inny z leśników naraził się swoją aktywnością lokalną, podejmując decyzje sprzeczne z polityką PiS. Spotkań, na których minister sugerował, kogo pozbawić pracy, było co najmniej kilka.

Efekt jest taki, że na 31 nadleśnictw ponad 20 nadleśniczych jest członkami PiS. Onet jest w posiadaniu części deklaracji członkowskich. Do partii wstąpiła też część z szeregowych pracowników. Jak niektórzy z nich twierdzą, nie z przekonania, a ze strachu przed utratą jedynego źródła dochodu.

Roszady kadrowe, za którymi stoi Zieliński, nie byłyby możliwe bez przychylności dyrektora regionalnego w Białymstoku. To właśnie on formalnie odpowiada za powoływanie i odwoływanie nadleśniczych.

Dyrektorem regionalnym od 2016 r. jest Andrzej Nowak. Za jego powołaniem lobbował właśnie Zieliński, który wówczas cieszył się sporymi wpływami w partii. Nowak nigdy nie zapomniał, komu zawdzięcza awans i od początku swojej dyrektorskiej kariery był w pełni uzależniony od polityka PiS.

Jeszcze kiedy Jarosław Zieliński zasiadał w rządzie, Nowak ściągnął leśników z podległych mu nadleśnictw do kościoła św. Krzyża w Łapach, gdzie odbywały się „Nowenny Niepodległościowe”. Ich organizatorem był Zieliński, wówczes wiceszef MSWiA.

Jak wynika z relacji naszych informatorów, to właśnie za zgodą Zielińskiego, syn Nowaka mógł awansować w Lasach Państwowych. Został on zastępcą nadleśniczego Nadleśnictwa Hajnówka. Formalnie kandydaturę Rafała Nowaka musiał zaakceptować jego ojciec – dyrektor Andrzej Nowak.

O Nowaku Polska szerzej usłyszała, kiedy w 2017 r. roku bronił decyzji ówczesnego ministra środowiska Jana Szyszki o wycince drzew w Puszczy Białowieskiej. Część osób protestujących przeciwko tej decyzji została brutalnie potraktowana przez Straż Leśną, która podlega białostockiej dyrekcji.

Stanowisko dla byłego generała policji

Nasz informator opowiada nam jedną z historii związanych z Nowakiem: „W 2020 r. brał on udział w uroczystości razem z Zielińskim. W pewnym momencie Nowak zwrócił się do Kołnierowicza, żeby się nie martwił, bo załatwi mu pracę w lasach”.

Wspomniany przez naszego rozmówcę mężczyzna to Daniel Kołnierowicz. W styczniu 2016 r. został komendantem wojewódzkim policji w Białymstoku i dzięki staraniom Zielińskiego otrzymał stopień generalski. Zasłynął m.in. tym, że podczas jednej z wizyt na Podlasiu z policyjnego helikoptera na głowę Zielińskiego sypane było konfetti. Ale takich oznak oddania było więcej.

Policjant odszedł ze stanowiska w marcu 2020 r., niedługo po tym jak Zieliński przestał być ministrem. W 2021 r. – kilka miesięcy po słowach Nowaka – Kołnierowicz znalazł zatrudnienie w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku na stanowisku samodzielnego specjalisty w Zespole ds. Obronności i Ochrony Mienia.

Czym dokładnie zajmuje się były komendant policji? Nie wiadomo. Daniel Kołnierowicz nie odbierał od nas telefonów, a podczas naszej wizyty w dyrekcji regionalnej nie znalazł czasu, aby z nami porozmawiać.

– To co kiedyś Zieliński wyprawiał z policją, teraz robi w Lasach – słyszymy od naszych informatorów, którzy zarzucają byłemu ministrowi ręczne sterowanie lasami w regionie. – W czasie kampanii wyborczej tylko jeden polityk miał swoje billboardy na terenie nadleśnictw: Zieliński – dodają.

W 2018 r. z rąk Andrzeja Nowaka Zieliński odebrał Kordelas Leśnika Polskiego – najwyższe odznaczenie w środowisku leśników. Jak czytamy na stronie Lasów Państwowych, kordelas otrzymują „leśnicy, którzy swoją wieloletnią pracą oddali szczególne zasługi dla rozwoju polskich lasów. Mogą go otrzymać również osoby spoza środowiska leśników, które w szczególny sposób zasłużyły się dla rozwoju Lasów Państwowych”. Nie wiadomo, jakie zasługi dla lasów ma polityk PiS.

Ksiądz jest szarą eminencją

Ważną postacią w podlaskiej układance jest ksiądz Tomasz Duszkiewicz. To szara eminencja w Lasach Państwowych. Założona przez niego fundacja wystąpiła do białostockiej dyrekcji o przekazanie pieniędzy na budowę miejsca pamięci o byłym ministrze Janie Szyszko. Duchowny był bliskim przyjacielem polityka PiS przez lata. Na czele fundacji stoi 30-letnia Marcelina Puchalska, która z księdzem Duszkiewiczem zna się co najmniej od 15 lat. Duchowny poznał ją w szkole w Boćkach na Podlasiu, gdzie był jej katechetą. Sama Puchalska piastuje obecnie stanowisko leśniczego w nadleśnictwie Waliły.

Do białostockiej dyrekcji Lasów Państwowych 11 sierpnia br. trafiło pismo wysłane przez prezes fundacji Ekologiczne Forum Młodzieży. Onet jest w posiadaniu tego dokumentu. Wynika z niego, że Puchalska poprosiła o finansową pomoc w „budowie miejsca kontemplacji, modlitwy oraz pamięci o dyrektorze Adamie Lorecie oraz profesorze Janie Szyszko”.

O wątpliwościach związanych z fundacją księdza Duszkiewicza Onet pisał w połowie lipca. Z naszych ustaleń wynika, że od momentu powstania fundacji w 2018 r. na jej konto z Lasów Państwowych trafiło co najmniej 217,5 tys. zł. Organizacja otrzymała także w dzierżawę od Lasów teren w Czerlonce, w sąsiedztwie Puszczy Białowieskiej. Umowa obowiązuje do 2048 r., a miesięczny koszt dla fundacji to 362 zł 97 gr.

Pomimo kontrowersji dyrekcja generalna Lasów pod koniec sierpnia poinformowała, że nie zamierza przeprowadzić kontroli w białostockiej dyrekcji.

To właśnie wspomniany wcześniej dyrektor Nowak w 2016 r., tuż po objęciu stanowiska, zatrudnił Duszkiewicza w białostockiej dyrekcji. Duchowny otrzymał stanowisko ds. współpracy z otoczeniem regionalnym, które objął w styczniu 2017 r. Oficjalnie miał dbać o wizerunek Lasów, a swoją pracę wykonywał zdalnie. Stanowisko piastował do listopada 2020 r.

Tysiące złotych na fundację księdza

Z dostępnych dokumentów wynika, że fundacja „Ekologiczne Forum Młodzieży” została zarejestrowana w białostockim sądzie 16 lutego 2018 r. Jednym z jej założycieli jest poza ks. Duszkiewiczem, także Wojciech Szostak — to nadleśniczy z Augustowa i bliski znajomy posła Jarosława Zielińskiego.

Jak twierdzą nasi informatorzy pracujący w lasach, data powstania fundacji nie była przypadkowa. W tamtym czasie trwał spór o wycinkę Puszczy Białowieskiej. Zdaniem Jana Szyszki drzewa trzeba było usunąć, ponieważ zaatakował je kornik drukarz.

Przeciwko masowej wycince zaprotestowali ekolodzy. Przykuli się do maszyn i drzew, aby utrudnić rozpoczęcie prac. Interweniowała straż leśna, a lasy złożyły pozwy przeciwko protestującym. W kwietniu 2018 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że wycinka była nielegalna. Fundacja – jak przekonują nasi rozmówcy – miała ocieplić wizerunek ministra Szyszki i być przeciwwagą dla protestujących ekologów.

Wysłaliśmy pytania do Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku oraz podległych jej 31 nadleśnictw. To właśnie z nich – jak twierdził nasz rozmówca – miały być wykonywane przelewy. Chcieliśmy się dowiedzieć czy w latach 2018–2021 nadleśnictwa dokonywały wpłat na konto fundacji, a jeśli tak, to jakie to były kwoty.

Z przesłanych nam pism wynika, że nadleśnictwa na rzecz fundacji przekazały łącznie 217,5 tys. zł. Najwięcej przelało nadleśnictwo Augustów, którego nadleśniczy Wojciech Szostak zasiada w radzie fundacji. Była to kwota 50 tys. zł. Nadleśniczy w rozmowie z Onetem stwierdził, że nie ma sobie nic do zarzucenia.

„Ekologiczne Forum Młodzieży” około pół roku po powstaniu podpisało umowę na dzierżawę terenu w Czerlonce z Nadleśnictwem Białowieża podległym dyrekcji lasów w Białymstoku.

Z pisma przesłanego przez nadleśnictwo wynika, że umowa została podpisana we wrześniu 2018 r. i obowiązywać ma przez 30 lat, aż do 2048 r. Koszt miesięcznej dzierżawy terenu to 362 zł 97 gr.

Mobbing, zastraszanie i tysiące złotych na prywatną fundację

O tym jak duży jest wpływ Solidarnej Polski na politykę kadrową w Lasach Państwowych, świadczy przykład regionalnej dyrekcji w Krakowie. Onet przez kilka miesięcy opisywał kontrowersyjne sytuacje związane z byłym już dyrektorem regionalnym Janem Kosiorowskim.

Dyrektor Kosiorowski był jednym z założycieli fundacji „Dla Niepodległej”. Na jej konto z Lasów wpłynęło już 720 tys. zł. Pieniądze przelewali nadleśniczowie podlegli Kosiorowskiemu. Wielu z nich skarżyło się na naciski. Leśnicy skarżyli się także, że Kosiorowski nakazywał im udział w uroczystościach, w których biorą udział politycy prawicy, choć sam dyrektor temu zaprzeczał.

Ani resort klimatu i środowiska, ani wiceminister Edward Siarka odpowiedzialny za Lasy, ani samo szefostwo Lasów w działaniach Kosiorowskiego przez wiele miesięcy nie widziało nic niestosownego. Kontrolę w sprawie Fundacji o przelanych środków przeprowadził sam Kosiorowski i uznał, że nie ma żadnych zastrzeżeń. Wielu leśników z Małopolski miało nadzieję, że ujawnione fakty zakończą rządy kontrowersyjnego dyrektora. W kuluarach mówiło się jednak, że Solidarna Polska zdecydowała się przetrwać burzę.

W maju br. pisaliśmy o mobbingu ze strony Kosiorowskiego, na którzy skarżyli się pracownicy krakowskich lasów. Rozmawialiśmy z blisko 20 osobami. Niektórzy z nich po rozmowie prosili, aby historie, które nam opowiedzieli, nie trafiły ostatecznie do publikacji. Podkreślali, że strach przed dyrektorem jest wciąż bardzo duży.

Jedna z pracownic opowiada, że została przez dyrektora nazwana „ruską suką”. – Zaczął mi grozić. Usłyszałam, że zajmą się mną ludzie Ziobry. Zapowiedział, że zniszczy mnie i mojego syna – mówiła.

Pracownicy poinformowali przełożonych swojego szefa o jego postępowaniu. Została powołana komisja antymobbingowa, która jednak nie wykazała żadnych nieprawidłowości. Z naszych informacji wynika, że jednym z trójki kontrolerów był inspektor Krystian Nowak. Dyrektor Kosiorowski w rozmowie z nami sam przyznał, że to jego znajomy od 30 lat. Pięć miesięcy przed rozpoczęciem kontroli dyrektor Kosiorowski zdecydował, że szefem Nadleśnictwa Niepołomice zostanie Łukasz Nowak, syn inspektora, który badał zarzuty mobbingu. Wcześniej był on leśniczym na Podkarpaciu. Kosiorowski twierdzi, że to przypadek.

Ostatecznie jednak po tym jak informacja o ewentualnym mobbingu przedostała się do mediów szefostwo Solidarnej Polski postanowiło usunąć Kosiorowskiego. Dostał on ultimatum, aby przejść na emeryturę. Kosiorowski nie miał jednak takiego zamiaru, dlatego 4 sierpnia br. został odwołany ze stanowiska.

Lasy Państwowe to cenny łup

Lasy Państwowe to dla wielu polityków i ludzi z nimi związanych miejsce, gdzie bardzo łatwo można się dorobić. Szkoda jedynie tysięcy leśników, którzy każdego dnia sumiennie wykonują swoją pracę. Dla polityków mają jedną wadę: nie mają partyjnej legitymacji.

Partia i Spółki”. Wspólne śledztwo Onetu, „Wyborczej” i Radia ZET

Więcej postów