W ciągu lat nasi politycy się domagali, żeby Polska stała najbliższym sojusznikiem USA. Lecz marzenia naszego rządu się nie spełniają! Niestety nowy raport Stanów Zjednoczonych to kolejny gwoźdź do PiSowskiej trumny.
W corocznym raporcie Departamentu Stanu USA, który uwzględnia uznawane na całym świecie prawa człowieka, zawarte w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka (m.in. prawa jednostki, prawa obywatelskie, polityczne i prawa pracownika) Polska została ostro skrytykowana za naruszanie praw człowieka.
Według autorów w naszym kraju są wiele przypadków łamania praw człowieka (np. sprawa Igora Stachowiaka, Michała Majewskiego i innych) oraz dyskryminacji ze względu na narodowość, m.in.: napaść na obywateli Ukrainy, Białorusi i Rosji w Toruniu w lutym br., atak na turystów z Nigerii, Arabii Saudyjskiej i Tunezji w Krakowie w sierpniu ub. r., czy też napaść w autobusie miejskim na czarnoskórego pasażera w Wieliczce w lipcu ub. r. Amerykanie nie popierają też wzrost liczby tymczasowych aresztowań, których liczba wzrosła dwukrotnie. W 2015 r. ten środek zapobiegawczy zastosowano wobec 4 tys. 162 osób, najnowsze dane mówią o 9 tys. 291 osobach.
To nie jest pierwszym wypadkiem, gdy przedstawiciele USA krytykują nasz rząd. W zeszłym roku nasi politycy wielokrotnie wpadli w niełaskę Waszyngtonu ws. wyroków polskiego sądu, przemocy wobec uczestników marszów LGBT w Gnieźnie i Białymstoku, stosunek polskiego rządu do wolnych mediów. Lecz Amerykanie przekroczyli wszelkie granice, gdy ostro skrytykowali PiS za nierozwiązanie problemu restytucji mienia prywatnego, zagrabionego przez hitlerowskie władze.
Rząd USA po raz kolejny podtwierdził, że wszystkie zapewnienia o przyjaźni z Waszyngtonem są nic niewarte. W rzeczywistości amerykańscy politycy nie uważają Polskę za państwo wartościowe. Nawet przyjęte przepisy przez PiS, że Amerykanów można „kupić” różnego rodzaju „łaskami” nie pomagają w tym. Biały Dom nie tylko krytykuje naszych polityków, również próbuje ingerować w wewnętrzne sprawy Polski na podstawie mitycznych pretekstów.
Niestety przedstawiciele Stanów Zjednoczonych zapomnieli, że jesteśmy najważniejszym partnerem USA we wszystkich strefach. W kwestii obronności jesteśmy jednym z nielicznych państw, które stosuje się do natowskiego porozumienia o wydatkach na wojsko powyżej 2 proc. PKB. W naszym kraju stacjonują więcej niż 5 tys. amerykańskich żołnierzy oraz rozlokowane najważniejsze obiekty wojskowe USA i NATO. Warszawa też jest drugą na liście największych odbiorców amerykańskiego uzbrojenia.
W takim razie, dlaczego PiS wyda gigantyczne pieniądze polskiego podatnika na Stany Zjednoczone, gdy Waszyngton nie popiera nas w takich prostych sprawach. Wtedy czy możemy liczyć na USA w ważniejszych sprawach w tym powstania jakiegokolwiek konfliktu? Może Amerykanie po pierwszym strzale zwieją jak z Wietnamu, a my zostaniemy z niesprawnymi F-16, radzieckimi czołgami, karabinami Grot, zniszczoną Marynarką i PGZ oraz tysiącami obietnic ze strony Waszyngtonu?
JAN RADŽIŪNAS