Premier Węgier Viktor Orbán i przewodniczący włoskiej Ligi Matteo Salvini chcieliby stworzyć w Parlamencie Europejskim nową frakcję. To cios dla PiS, które liczyło, że przyciągnie Węgrów do siebie i przypieczętuje związek z Orbánem na polskich warunkach
O tym, że jego eurodeputowani opuszczą chadecką frakcję Europejskiej Partii Ludowej (EPL), Viktor Orbán poinformował jej szefa – Manfreda Webera – w emocjonalnym liście 3 marca 2021. Premier Węgier uznał, że przyjęcie przez EPL nowego regulaminu pozwalającego na usuwanie całych grup posłów to „wrogie posunięcie” wobec przedstawicielek i przedstawicieli Fideszu.
W EPL było ich w sumie dwanaścioro. Trzynasty Węgier to członek koalicyjnej partii KDNP György Hölvényi, który na razie nie zamierza opuszczać frakcji.
Na 12 eurodeputowanych Orbána zęby ostrzy sobie PiS, które dziś dominuje w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR). Gdyby Fidesz skorzystał z zaproszenia, EKR z szóstej awansowałaby na czwartą siłę polityczną w PE. Przypieczętowany zostałby eurosceptyczny sojusz Kaczyńskiego i Orbána.
Przed wyborami do PE 2019 roku prof. Ryszard Legutko, europoseł PiS, zapewniał, że gdyby Fidesz zechciał dołączyć do EKR, dla polskiego rządu byłaby to „wspaniała nowina”. „Uważam, że powinniśmy przyjąć Viktora Orbána do frakcji” – komentował 3 marca 2021 w rozmowie Onetem Witold Waszczykowski.
Pytany, czy grupa EKR się rozszerzy, 11 marca 2021 Jacek Saryusz-Wolski stwierdził, że „są na to duże szanse w najbardziej optymistycznym scenariuszu”.
„Zbieżność linii głosowania Fideszu z EKR w PE wynosi 70 proc. Z grupą jeszcze dalej na prawo – Tożsamość i Demokracja, ID – raptem 51 proc. Także jakby Fidesz miał gdzieś trafić, to do EKRu” – przekonywał Saryusz-Wolski w Polskim Radiu 24.
Wszystko wskazuje jednak, że Orbán wcale nie zamierza przyjąć tej propozycji. Zamiast dołączać do mało istotnej EKR lub skrajnie prawicowej ID, woli budować w PE własną siłę.
Orbán chce iść po swoje
Tym samym Orbán próbuje politycznie wybrnąć z podstawowego problemu swojej delegacji do Parlamentu Europejskiego: jest niewielka, w przeciwieństwie do ambicji premiera Węgier.
Gdyby 12 eurodeputowanych Fideszu przyłączyło się do EKR, byliby tam o ponad połowę mniej liczni niż przedstawiciele PiS. W Tożsamości i Demokracji zajęliby dopiero trzecie miejsce – po Włochach z Ligi Matteo Salviniego i Francuzach ze Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen.
Tworząc nową partię, Orbán mógłby za to pokazać się jako ten, który stawia warunki i zmienia układ sił w PE.
„Nasze opinie nie są w Parlamencie reprezentowane tak wyraźnie, jak powinny. Wyborcy, którzy podzielają nasze poglądy, nie mają wystarczającego wpływu na kształt europejskiej polityki. […] Mamy teraz więcej swobody i możemy pójść własną ścieżką. Na poziomie europejskim powinien być dom dla takich jak my, którzy chcą chronić swoje ojczyzny i wolą współpracę między narodami od europejskiego cesarstwa” – mówił w Radiu Kossuth 5 marca 2021.
Jak tłumaczył, nowa frakcja powinna wziąć na sztandar sprzeciw wobec przyjmowania w UE migrantów i multikulturalizmu, szacunek dla chrześcijańskich tradycji, suwerenność państw członkowskich. Trudno nie zauważyć, że bardzo podobne postulaty zgłaszają dziś zarówno ID, jak i EKR. Mimo to Orbán nie zamierza pozwolić, by jego eurodeputowani po prostu „zasilili” istniejące ugrupowania.
„Rozmawiamy z Polakami, sam rozmawiałem z wielkim przyjacielem Węgier, Matteo Salvinim. Prowadzimy też rozmowy z przewodniczącą innej włoskiej prawicowej partii, panią Meloni. Jesteśmy bardzo zajęci. Oczywiście zawsze mieliśmy szufladę pełną propozycji na to, jak odnowić europejską politykę” – zapewniał Orbán.
Zawiedzione nadzieje PiS
Deklaracje Orbána to nie lada kłopot dla PiS, które liczyło na wzmocnienie relacji z Węgrami w PE na polskich warunkach.
Obecnie partia Kaczyńskiego dominuje w EKR – ma 27 eurodeputowanych. Frakcję założyli w 2009 roku brytyjscy konserwatyści, by pokazać swój dystans wobec zacieśniania współpracy w UE. Po brexicie znacznie zmalała – z 63 eurodeputowanymi zajmuje szóste miejsce pod względem liczby członków.
„Orbán mówi o stworzeniu nowej grupy prawicowej, w której widzi Polaków i Włochów Salviniego. To tak jakby zakładał, że EKR się rozwiąże i pójdzie z nim i z Salvinim. Grupa EKR mówi: »Nie zamierzamy się rozwiązywać, jesteśmy bytem, który ma swoje struktury, osiągnięcia i swoją linię polityczną. To my was zapraszamy«” – przekonywał Jacek Saryusz-Wolski.
„To swego rodzaju przeciąganie liny. Próba zajęcia pozycji negocjacyjnej, żeby w razie połączenia, które prawdopodobnie dokona się poprzez przejście do istniejącej grupy zamiast tworzenia nowej (w sposób pracochłonny i technicznie skomplikowany), by wytargować jak najwięcej władzy dla siebie, udział w pozycjach i wpływach” – tłumaczył Saryusz-Wolski.
Od wielkości grupy zależy, jakie zajmuje pozycje i stanowiska w PE. EKR wyprzedzają dziś:
Europejska Partia Ludowa (EPL) po odejściu Orbána ma 175 eurodeputowanych;
Socjaliści i Demokraci (S&D) – 145 eurodeputowanych;
liberałowie z „Odnówmy Europę” – 98 eurodeputowanych;
Tożsamość i Demokracja (Identity and Democracy, ID) – 74 eurodeputowanych;
Zieloni – 73 eurodeputowanych.
„Gdyby dodać 13 Węgrów [12 – red.] Fideszu do 63 dzisiaj, gdyby dodać 27 posłów Ligi Salviniego, frakcja rośnie do 103 [102 – red.] europosłów i detronizuje liberałów. Staje się z powrotem trzecią frakcją. A gdyby dodać do tego także partię premiera Słowenii Janeza Janšy [obecnie w EPL – red.], partię Węgrów słowackich i partię Węgrów rumuńskich, to byłoby jeszcze więcej” – wyliczał Saryusz-Wolski.
„Gdyby zrobić to szybko, EKR+ stałoby się pełnoprawnym członkiem Konferencji o Przyszłości Europy zaplanowanej na maj” – uważa europoseł.
Salvini wymyśla się na nowo
Swoje kalkulacje prowadzi też Matteo Salvini. Jeszcze przed wyborami do PE w 2019 rozmawiał zarówno z Viktorem Orbánem jak i Jarosławem Kaczyńskim o potencjalnym sojuszu w PE.
„Pracujemy, by stworzyć nową grupę: wyrazistą, trwałą i inkluzywną. […] Jestem w kontakcie z Polakami, Węgrami i innymi” – mówił Salvini 9 marca 2021. Co ciekawe, przewodniczący Ligi nie wspomina o ew. udziale w partii swojej przyjaciółki i partnerki w PE – Marine Le Pen.
Sytuacja Salviniego zmieniła się w lutym 2021, gdy Liga dołączyła do rządu jedności narodowej Mario Draghiego. Salvini może słusznie obawiać się, że członkostwo w skrajnie prawicowej ID, gdzie zasiadają także niemiecka Alternatywa dla Niemiec (AfD) i austriacka FPÖ, nie da mu pożądanego wpływu na europejską politykę. Dlatego wolałby zbratać się z PiS i Fideszem, które mają bardziej umiarkowany image i tworzą rządy.
Czy zgodnie z fantazją Saryusz-Wolskiego eurodeputowani Ligi mogliby po prostu dołączyć do EKR? Problemem jest wspomniana przez Orbána Giorgia Meloni, szefowa partii Bracia Włosi, której siedmiu europosłów zasiada tam razem z PiS. Bracia Włosi jako jedyni nie przystąpili do rządu jedności narodowej we Włoszech. Pozostają w opozycji i przejmują część wyborców Ligi.
Dla PiS członkostwo w EKR zarówno Salviniego jak i Meloni byłoby o tyle problematyczne, że Polacy utraciliby liczbową dominację w grupie. Salvini i Meloni mieliby w sumie 34 włoskich europosłów, PiS 27. Jak na razie PiS mówi o możliwym członkostwie obu partii i liczy na przyciągnięcie m.in. trzech eurodeputowanych Słoweńskiej Partii Demokratycznej premiera Janeza Janšy.
„Grupa EKR mówi: »nie rozwiązujemy się, zapraszamy do nas«. Węgrzy i Włosi Salviniego mówią: »tworzymy nową partię i chcemy to robić razem z Polakami z EKR«. To faza przedwstępna negocjacji, sondowanie gruntu” – zapewniał Jacek Saryusz-Wolski.
Choć PiS ma wiele wspólnego z Salvinim i Orbánem, dzieli ich jedno: stosunek do Rosji. Współpraca w PE – w EKR lub nowej frakcji – byłaby zgodą na dominację proputinowskiej narracji.
OKO.PRESS/Maria Pankowska