Polki dostają zaniżone zasiłki?! Rząd zorientował się po pół roku

Przez niedopatrzenie rządu kobiety na zwolnieniach lekarskich i urlopach macierzyńskich dostają obniżone zasiłki. I to nawet o kilka tysięcy złotych miesięcznie! Dotyczy to Polek pracujących na etatach w firmach, które skorzystały z tarczy antykryzysowej. Trzeba było niemal pół roku, by resort rodziny zdecydował się na zmianę prawa!

Tarcza dała firmom możliwość obniżenia etatu i pensji pracowników – nawet o 50 proc. Chodziło o to, by pomóc przedsiębiorcom zmagającym się z kryzysem. Jednak te przepisy rykoszetem uderzyły w kobiety. Jeśli idą na zwolnienie lekarskie lub urlop macierzyński, właśnie od tej obniżonej pensji ZUS nalicza im zasiłek. Dla kobiet to finansowy cios.  Efekt tarczy: zasiłek niższy o kilka tysięcy złotych  Weźmy przyszłą mamę, która zarabiała przeciętną pensję, czyli 5,2 tys. zł brutto, której pracodawca obniżył pensję o połowę. Jeśli przejdzie na urlop macierzyński, dostanie zasiłek w wysokości 2,6 tys. zł brutto (czyli straci 2,6 tys. zł). W przypadku obniżki pensji o 20 proc. strata wynosi tysiąc złotych. Z naszych informacji wynika, że już w trakcie prac nad tarczą ostrzegano resort rodziny, że zasiłki będą niższe. – Mamy wrażenie, że rząd wcale nie chce, by to zmienić. PiS nieraz pokazało, że jeśli mu na czymś zależy, jest w stanie zmienić prawo w 24 godziny – mówi Faktowi Lucyna Dobroszek z ruchu społecznego Matki kontra ZUS.  Jest projekt ustawy. Ale rząd jest niezadowolony  – Nam zależy na tym, by przepisy zostały jak najszybciej uchwalone – tak wczoraj w Senacie przekonywała wiceminister rodziny Iwona Michałek. Tylko czy poszkodowane kobiety takie tłumaczenie przekona? Resort zareagował po prawie sześciu miesiącach od wprowadzenia tarczy! I dopiero teraz chce zmian, które krzywdę kobiet mają naprawić. Senatorowie przygotowali projekt ustawy w tej sprawie. Resort rodziny uznał, że zaproponowane tam zmiany dotyczą zbyt wąskiej grupy kobiet. Projekt trafił do senackiej komisji. Są jeszcze  szanse, że zostanie uchwalony na tym posiedzeniu. Resort rodziny chce, by zasiłek był wyliczany na podstawie pensji przed obniżką, a kobiety miałyby dostać wyrównanie. Ale nie automatycznie. Panie musiałyby składać wnioski. To oznacza, że wyrównania będą mogły być wypłacone dopiero pod koniec roku.    Czekały miesiącami na „koronawirusowe”  W czasie pierwszej fali pandemii zamknięto żłobki, przedszkola i szkoły. Wielu rodziców musiało przejść na zasiłek opiekuńczy, tzw. koronawirusowe, by zapewnić dzieciom opiekę. W tym czasie ZUS wypłacał 80 proc. pensji. Sęk w tym, że na wypłatę takiego zasiłku trzeba było czekać nawet trzy miesiące! W najgorszej sytuacji były samotne mamy, dla których zasiłek był jedynym źródłem dochodu. Jak zapewnia nas teraz ZUS, 96 proc. wniosków o koronawirusowe jest już rozpatrzonych, a pieniądze wypłacone.  Są kontrolowane przez ZUS  O tej sprawie już w Fakcie pisaliśmy. ZUS kontroluje przedsiębiorcze mamy i sprawdza, czy mają prawo do zasiłków macierzyńskich i chorobowych, zwłaszcza jeśli podstawa ich naliczania jest wysoka. Kobiety skarżą się, że kontrole są uciążliwe. Podkreślają, że ZUS cofa wydane wcześniej decyzje o wypłacie zasiłków i domaga się zwrotu nawet tych wypłaconych kilka lat temu. ZUS twierdzi, że musi sprawdzać, na co są wydawane pieniądze ubezpieczonych.   Tak firmy zwalniają z powodu pandemii   

Jak podkreśla, gdyby rządowi zależało na zmianach, sprawa zasiłków szybko zostałaby rozwiązana.

Odpowiedzialna była za tworzenie tarcz. Powstawały one pod tak wielką presją, że w wielu przepisach są luki.

Przepisy trzeba zmienić. Matki nie mogą tracić pieniędzy.

FAKT.PL

Więcej postów