Trwają negocjacje ws. rekonstrukcji rządu. Jak ustaliło OKO.press, wicepremierem, w miejsce Jacka Sasina, ma zostać Mariusz Błaszczak. Stanowisko stracić może za to Mariusz Kamiński, którego niedyspozycje obrastają już legendą. Na fotelach ministrów finansów i spraw zagranicznych premier widziałby swoich ludzi, ale nie wiadomo, czy zdoła ich przeforsować.
Jak ustaliło OKO.press Mariusz Błaszczak obecny szef MON stara się o tekę wicepremiera w nowym rządzie i jest bliski sukcesu. Prezes Jarosław Kaczyński podchodzi do pomysłu życzliwe, a Morawiecki ma większe problemy. Ewentualna nominacja Błaszczaka może niepokoić PiS Beatę Szydło i jej zwolenników. Nowe rozdanie rządowe da bowiem szansę na umocnienie się Morawieckiemu i Błaszczakowi.
Wiadomo już, że nowy rząd ma być mniejszy. Zarówno PiS, jak i koalicjanci muszą liczyć się z utratą stanowisk. Układanka jest trudna, bo jednocześnie obie koalicyjne partie PiS – Solidarna Polska i Porozumienie Gowina negocjują warunki nowych umów koalicyjnych. A w partii Kaczyńskiego trwa rywalizacja o fotele wiceprezesów – ci, którzy je obejmą, w przyszłości mają największe szanse na przejęcie schedy po prezesie.
Rząd ma być bardziej „sterowny”
Premier Mateusz Morawiecki po tym, jak po wyborach znów został namaszczony przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego prze do likwidacji niemal połowy ministerstw w rządzie. Chce zwiększyć „sterowność”, ale też wzmocnić swoje wpływy w partii kosztem polityków, którzy w poszczególnych resortach budowali swoje wpływy i traktowali je jak własne księstwa.
„Morawiecki zachowuje się jakby dostał od Kaczyńskiego prawo do powołania własnego rządu, bez zachowania parytetów, za to z pełną odpowiedzialnością i bez dotychczasowej dbałości o interesy różnych frakcji. Pytanie, na ile uda mu się to osiągnąć”
– mówi nam osoba z KPRM.
Premier miał przekonywać prezesa PiS, że duża liczba ministrów kosztuje go masę czasu, którego on nie może dziś tracić, bo musi stawiać czoła kryzysowi. Z 20 ministerstw chce zostawić 11.
Nasz rozmówca z Porozumienia Gowina: „Paradoksalnie, najsilniejszy opór przed konsolidacją nie idzie z naszej strony, czyli koalicjantów, ale z PiS. Jeżeli przypadnie nam jedno duże ministerstwo to stołek może stracić Emilewicz, kosztem Gowina. Jednak strat byłaby dużo więcej dla ludzi Kaczyńskiego. Przy takiej redukcji PiS straci realnie sześć ministerstw, my po jednym, czyli zostaną nam dwa. Reszta trafi pod kontrolę Morawieckiego”.
Jak ustaliło OKO.press, Porozumienie nie zdecydowało się na zaproponowane przez Solidarną Polskę wspólne oświadczenie w sprawie odebrania ministerstw tym ugrupowaniom. Zaczął jednak działać zespół złożony z trzech polityków młodego pokolenia: Michała Dworczyka z PiS, Marcina Ociepy z Porozumienia i Michała Wosia z Solidarnej Polski. Ma on wypracować wstępne warunki redukcji rządu, połączenia ministerstw i nowej umowy koalicyjnej, na której trzy partie mają oprzeć swoje wspólne rządy. A także ustalić parytety dla poszczególnych koalicjantów i listę ustaw, które chcą zgłosić poszczególne partie.
Błaszczak pierwszy po Morawieckim
Z trzech różnych frakcji PiS usłyszeliśmy, że w nowym rządzie wicepremierem ma zostać Mariusz Błaszczak. Jego funkcja nie jest zagrożona. Coraz pewniej czuje się w MON, a wzmacnia go dodatkowo reklamowane jako sukces Polski wycofanie części wojsk amerykańskich z Niemiec.
Jak na razie nie przekłada się to wprawdzie na realne wzmocnienie i przesunięcie sił do Polski, ale i tak daje bazę do budowania narracji, że takie wzmocnienia są tylko kwestią czasu. Narodowe media od dawna gloryfikują Donalda Trumpa, jako konserwatywnego polityka i przyjaciela Polski. Jednocześnie trwa systematyczne zniechęcanie do Niemców, pokazywanych jako hegemon UE, a do tego państwo, które spustoszyło Polskę w II Wojnie Światowej.
Błaszczak był pierwszym i naturalnym kandydatem do zmiany Morawieckiego i jego awans na wicepremiera ma być przypomnieniem dla nowego-starego premiera, że nic nie jest dane raz na zawsze.
Kamiński na urlop zdrowotny?
Jakkolwiek brzmi to dość nieprawdopodobnie w szeregach prawicy dyskutuje się o wycofaniu z polityki Mariusza Kamińskiego. Przypomnijmy, że były twórca CBA i wiceprezes PiS najpierw piastował tylko stanowisko koordynatora służb specjalnych, ale niedawno objął też MSWiA.
Kontrola nad tyloma instytucjami jest trudna, a forma ministra nie jest najlepsza. O niedyspozycjach Kamińskiego krążą legendy, ale dotąd nikt głośno nie powiedział, że powinien odpocząć.
Plotki podgrzały wydarzenia po wyborach. W ubiegłym tygodniu, kiedy media zaproszono na przekazanie promes dla 49 gmin, które w programie profrekwencyjnym „Bitwa o wozy” wygrały wozy strażackie. Kamińskiego musiał wówczas zastępować Mariusz Wąsik, przepraszając, że szef nie mógł dojechać.
Obok niego na konferencji występował sekretarz stanu Paweł Szefernaker, którego notowania znacznie wzrosły – to on miał być autorem pomysłu z przekazaniem wozów strażackich dla gmin o najwyższej frekwencji. Szefernaker jest wciąż dość młody, ale w rządzie pracował od początku i cieszy się zaufaniem Joachima Brudzińskiego, ważnej postaci w PiS. Nie brak głosów, że mógłby zastąpić Kamińskiego, który mógłby wrócić na stanowisko koordynatora służb i poprawić zdrowie.
„On fizycznie nie daje rady” – mówią nasze źródła. Ale zauważają również, że kandydat na jego następcę musiałby być silną postacią z zapleczem partyjnym, bo Kamiński, nadzorując służby, ma możliwość równoważenia wpływu, jaki na prokuraturę ma Ziobro.
Likwidacja i zmiany w ministerstwach
Dość proste jest wskazanie resortów, które najłatwiej jest zlikwidować jako odrębne jednostki i wcielić je do innych ministerstw. Zerowym poparciem politycznych grup cieszy się minister cyfryzacji Marek Zagórski. Pierwotnie polityk Porozumienia zmienił barwy i przystąpił do PiS, ale nie ma najlepszej opinii. „To jest rolnik. Co on ma do powiedzenia w sprawach cyfryzacji?” – drwią byli koledzy z Porozumienia, którzy nigdy nie zapomnieli mu zdrady.
Zlikwidować nie da się ministerstw rodziny i polityki społecznej oraz resortu finansów. Jednak rządzący nimi politycy – Marlena Maląg i minister Tadeusz Kościński są na wylocie.
Maląg podpadła w trakcie kampanii, kiedy na ostatniej prostej nie umiała odpowiedzieć w katolickim radiu, czy jeden z zasiłków zostanie przedłużony. Kościński został ministrem z przypadku, bo już mentalnie obejmował stanowisko w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju i nie zamierza dłużej trwać na stanowisku.
Tajemnicą poliszynela jest, że faktycznie od dawna jest ministrem na telefon Morawieckiego do tego stopnia, że miał już zacząć drażnić niesamodzielnością szefa rządu. Trwają poszukiwania kogoś, kto zgodziłby się pełnić taką odtwórczą, wykonawczą funkcję. Pierwotnie przymierzany do tej funkcji wiceminister Piotr Dziedzic, jest zbyt kontrowersyjny i wdał się w konflikt z pracownikami, którzy złożyli na niego donos, o którym dużo mówiło się w rządzie wiele miesięcy temu.
Z kolei zaufany Morawieckiego młody Piotr Patkowski, nie może być szefem tak poważnego resortu. Na mieście mówiło się o rzekomej propozycji dla profesora Konrad Raczkowski, który był wiceprezesem BOŚ, po tym, jak odszedł z funkcji wiceministra u Morawieckiego, ale miał nie przyjąć tej propozycji.
MSZ dla człowieka premiera czy prezydenta?
Pewnym do zmiany jest szef resortu spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz. Jego pozycja w rządzie nigdy nie była silna, bo większość decyzji podejmował tandem Morawiecki z Konradem Szymańskim. Jeśli premier postawi na swoim, jego stanowisko może przejąć Paweł Jabłoński, obecny wiceminister, który jest uznawany za człowieka Morawieckiego. O jego nominacji usłyszeliśmy w źródłach zbliżonych do KPRM, ale mówi się o nim też wśród posłów opozycji z sejmowej komisji spraw zagranicznych.
Na przeszkodzie może stanąć jednak prezydent Andrzej Duda, który konstytucyjnie jest współodpowiedzialny za politykę zagraniczną i chętnie oddelegowałby do MSZ swojego szefa Kancelarii Krzysztofa Szczerskiego, który od dawna chciałby zmienić otoczenie, a najchętniej zadomowiłby się w instytucjach międzynarodowych, na lukratywnej i dobrze płatnej posadzie.
„Kiedy układano ostatnio Komisję Europejską był już niemal spakowany i żegnał się ze współpracownikami w Kancelarii Premiera. Jego kandydatura miała wsparcie Kaczyńskiego, ale on tak bardzo chciał się już wyprowadzić, że miał uzgodnić przyjęcie teki komisarza ds. rozszerzenia UE. To rozgniewało prezesa, bo funkcja nie miała żadnego politycznego znaczenia i nie dawała szans na załatwienie żadnego polskiego interesu” – wspomina nam osoba z otoczenia prezydenta.
Inny rozmówca z Pałacu sygnalizuje jednak, że Szczerski miał wybrzydzać, że jeśli podejmie się funkcji szefa MSZ, to pod warunkiem obietnicy późniekszego wyjazdu do USA, na funkcję ambasadora. Na taki wariant nie chce się zgodzić prezydent, który i tak będzie musiał stoczyć bój o swojego kandydata i nie zamierza angażować się jeśli nie będzie miał pewności, ze minister będzie nim współpracować przez lata.
Walka o władzę w partii
Nieco na marginesie politycznych sporów w koalicji trwa rywalizacja o funkcje partyjne.
Faktycznie dekoracyjne funkcje wiceprezesów nagle stają się bardziej pożądane niż kiedykolwiek. „Nie dają formalnie żadnej władzy, ale są wskazówką dla ewentualnych zmian na stanowisku prezesa” – mówią nam politycy PiS.
W partii rządzącej zaostrza się walka o schedę po Jarosławie Kaczyńskim. Jego problemy zdrowotne i coraz większe trudności w kontrolowaniu poszczególnych frakcji sprawiają, że rosną apetyty na przejęcie sterów.
„Sam Kaczyński systematycznie wysyła sygnały, że mógłby przejść na emeryturę i zostać prezesem Fundacji Lecha Kaczyńskiego, ale mało kto bierze to poważnie. Mimo wszystko jednak następne wybory odbędą się w 2023 a prezes będzie miał wtedy 73 lata, więc narasta przekonanie, że będą to ostatnie wybory, w których nas poprowadzi” – mówią nasi rozmówcy z PiS.
Jak pisaliśmy już w OKO.press, ze stanowisk wiceprezesów mogą ustąpić lub zostać zrzuceni Antoni Macierewicz i Adam Lipiński. Na ich miejsce najbardziej chce wejść Mateusz Morawiecki, który choć jest premierem, w partii nie ma żadnego oparcia. Według naszych źródeł od początku kampanii Morawiecki miał obiecane to stanowisko w zamian za swoje zaangażowanie na rzecz Andrzeja Dudy.
„Frontalne ataki, jakie na niego spadły po wyborach i to, że ostatecznie przeciął wszelkie spekulacje o jego odwołaniu pokazują, że może być pewny swego” – mówią politycy PiS.
Co ciekawe w wyścigu o fotel wiceprezesa może wystartować też prezes Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro. „To największy dylemat ministra, bo z jednej strony wolałby zachować podmiotowość, a z drugiej dać sygnał, że liczy się w walce o przejęcie kontroli nad Zjednoczoną Prawicą. Żeby zdobyć przyczółek musiałby zdecydować się na wejście w ściślejszy alians i postawić na pewien rodzaj połączenia, które najczęściej dla mniejszych partii kończyły się „roztopieniem” w PiS” – mówią nam politycy prawicy.
„Są takie głosy, ale ja namawiam młodszych kolegów na inwestowanie w struktury i budowanie samodzielności” – mówi OKO.press Tadeusz Cymański z SP. Jeśli partia Ziobro poszłaby tą drogą może i tak narazić się na ataki i blokowanie swoich polityków. Sukces wyborczy i wprowadzenie swoich posłów i radnych zaskoczyły prezesa, który nie doceniał siły PR, jaką zapewnił Ziobro przy wykorzystaniu swojej popularności i środków na promocję m.in. poprzez wydawanie pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości.
Wszystko jest jeszcze niepewne, bo na przeszkodzie politykom PiS może stanąć koronawirus. Wzrost zakażeń może uniemożliwić zorganizowanie kongresu jesienią.
Radosław Gruca