News OKO.press: W poprzedniej tarczy rząd ułatwił sobie zwolnienia w administracji rządowej. Teraz idzie dalej i te same przepisy chce zastosować do całego sektora finansów publicznych. Premier Morawiecki będzie miał możliwość nakładać obowiązek zwolnień na instytucje państwowe, np. PAN, ZUS czy zakłady opieki zdrowotnej. Zagrożonych jest ok, 2,5 mln osób
We wtorek, 28 kwietnia 2020, pisaliśmy o projekcie ustawy, który zakładał możliwość zwalniania pracowników, gdy posiadają inne źródło dochodów, wysyłania pracowników na przymusowe urlopy, wyłączał przepisy o zwolnieniach grupowych. Wiceprzewodniczący OPZZ Piotr Ostrowski, komentując dla OKO.press, nazwał te pomysły „powrotem do XIX wieku”.
Rząd przestraszył się krytyki i z większości opisanych przez nas pomysłów zrezygnował. Okazuje się, że umieścił w projekcie nowe kontrowersyjne rozwiązania.
Rząd wrzuca do Sejmu ustawę za ustawą, w mediach krążą najróżniejsze nazwy, łącznie z tarczami 3.0, 4.0 i tym podobnymi. 28 kwietnia do Sejmu trafiła ustawa, którą swoim nazwiskiem firmuje minister w kancelarii premiera Łukasz Schreiber. Pod kolejną, o której teraz mówimy, podpisuje się minister Jadwiga Emilewicz. To ustawa „o dopłatach do oprocentowania kredytów bankowych udzielanych na zapewnienie płynności finansowej przedsiębiorcom dotkniętym skutkami COVID-19 oraz o zmianie niektórych innych ustaw”.
To więc ta sama ustawa, o której pisaliśmy we wtorek.
„Ograniczać koszty osobowe”
Co znalazło się w projekcie? W ramach poprzednich przepisów rząd umożliwił swobodniejsze zwalnianie pracowników budżetówki. Teraz rząd nie tylko nie wycofuje się z tym pomysłów, ale możliwości rozszerza.
W poprzedniej ustawie znalazł się zapis wprowadzający „elastyczny mechanizm ograniczenia kosztów osobowych funkcjonowania administracji rządowej”.
Kiedy można „ograniczać koszty osobowe”, czyli zwalniać ludzi? „W przypadku, gdy negatywne skutki gospodarcze COVID-19 będą powodować stan zagrożenia dla finansów publicznych” – odpowiada projekt. Nie do końca wiadomo, jakie jest dokładne kryterium „stanu zagrożenia finansów publicznych”, ani które dokładnie grupy z „szeroko rozumianej administracji rządowej” zostaną cięciami objęte.
Według „Rzeczpospolitej” z 22 kwietnia zwolnienia mogą objąć nawet kilkaset tysięcy urzędników. Warunkiem miało być zwiększenie deficytu lub zadłużenia państwa. W zaktualizowanym 29 kwietnia planie konwergencji czytamy:
„przewiduje się wzrost deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych z 0,7 proc. PKB w 2019 r. do 8,4 proc. PKB w 2020 r.”
W ustępie 29. artykułu 40. nowego projektu czytamy:
„w ust. 1 na końcu dodaje się wyrazy »oraz w innych jednostkach sektora finansów publicznych, o których mowa w art. 9 ustawy z dnia 27 sierpnia o finansach publicznych«”.
Nie tylko administracja rządowa
Czyli zwolnienia i ograniczenia praw nie będą obejmowały już tylko administracji rządowej, ale cały sektor finansów publicznych.
Według tej ustawy, jednostki sektora finansów publicznych to:
-organy władzy publicznej, w tym organy administracji rządowej, organy kontroli państwowej i ochrony prawa oraz sądy i trybunały;
-jednostki samorządu terytorialnego oraz ich związki;
-związki metropolitalne;
-jednostki budżetowe;
-samorządowe zakłady budżetowe;
-agencje wykonawcze;
-instytucje gospodarki budżetowej;
-państwowe fundusze celowe;
-Zakład Ubezpieczeń Społecznych i zarządzane przez niego fundusze oraz Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego i fundusze zarządzane przez Prezesa Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego;
-Narodowy Fundusz Zdrowia;
-samodzielne publiczne zakłady opieki zdrowotnej;
-uczelnie publiczne;
-Polska Akademia Nauk i tworzone przez nią jednostki organizacyjne;
-państwowe i samorządowe instytucje kultury;
-inne państwowe lub samorządowe osoby prawne utworzone na podstawie odrębnych ustaw w celu wykonywania zadań publicznych, z wyłączeniem przedsiębiorstw, instytutów badawczych, instytutów działających w ramach Sieci Badawczej Łukasiewicz, banków oraz spółek prawa handlowego.
„To dalsze realizowanie przez rząd idei przerzucania kosztów kryzysu na pracowników” – mówi nam wiceprzewodniczący OPZZ Piotr Ostrowski – „Już Tarcza 2.0. zawierała niekorzystne zapisy dla pracowników administracji rządowej. Przypomnę, że artykuły 15zzzzzo i 15zzzzzp Tarczy 2.0., w sytuacji gdy pomoc państwa dobie pandemii doprowadzi do stanu zagrożenia dla finansów publicznych państwa, w szczególności wyższego od zakładanego w ustawie budżetowej wzrost deficytu budżetu państwa lub państwowego długu publicznego, premier będzie mógł zwalniać z pracy tych pracowników lub zmieniać na niekorzyść ich warunki pracy i wynagrodzenia. Tarcza 3.0. nie tylko tego nie znosi, ale wręcz poszerza na pracowników sfery finansów publicznych, a są to m.in. pracownicy ZOZ-ów, NFZ, ZUS, KRUS, czy publicznych uczelni. Szacujemy, że zagrożonych nowymi przepisami może być ok. 2,5 mln pracowników”.
Kto zwalnia? Według przepisów Rada Ministrów. To Mateusz Morawiecki będzie mógł na państwowe instytucje nakładać obowiązek „redukcji zatrudnienia”.
Brak dobrych konsultacji
Rząd daje sobie tutaj trudną do zaakceptowania i uzasadnienia możliwość ingerencji w autonomię publicznych instytucji. Po raz kolejny robi to też na szybko, ignorując przyjęte zasady konsultacji społecznych. OPZZ pracuje nad swoją opinią, którą przekaże rządowi.
Piotr Ostrowski zwraca uwagę, że projekt i tak jest znacznie lepszy niż wersja, która krążyła wcześniej nieoficjalnie. Mówi nam też, że w przeszłości niektóre z uwag ze strony związków były przez rząd uwzględniane. Przykładem mogą być korzystne dla pracowników zmiany w zakresie funduszu alimentacyjnego.
Podkreśla jednak, że sposób konsultacji przy kolejnych przepisach antykryzysowych pozostawia bardzo wiele do życzenia:
„Mamy niesłychanie krótki czas na zgłaszanie uwag. Do tego pracujemy nad opiniami bardzo trudnych dokumentów legislacyjnych. Łatwo w takiej sytuacji o nieuwagę i pominięcie jakiegoś istotnego dla pracowników zapisu. Po drugie, nie wszystkie dokumenty są nam przekazywane. Ostateczna wersja Tarczy 2.0. oraz kolejna nowelizacja, która od wtorku jest w Sejmie (druk 344), nie były przekazane nam do konsultacji. To jest nie do zaakceptowania”.