Do Białego Domu trafił raport amerykańskiej Wspólnoty Wywiadów, według którego Chiny ukrywały skalę epidemii koronawirusa i zaniżały liczbę osób zarażonych i zmarłych – twierdzi Bloomberg.
W środę agencja Bloomberg podała, że amerykańska Wspólnota Wywiadów (Intelligence Community), federacja 16 rządowych agencji wywiadowczych, przekazała Białemu Domowi tajny raport. Według trzech źródeł agencji, amerykańskich oficjeli, z raportu wynika, iż Chiny ukrywały skalę rozprzestrzeniania się epidemii koronawirusa u siebie, a także miały zaniżać w oficjalnych doniesieniach zarówno liczbę zakażonych SARS-CoV-2, jak i zmarłych.
Urzędnicy, na których powołuje się Bloomberg, wypowiadali się pod warunkiem zachowania anonimowości, z uwagi na to, że raport jest tajny. Żaden z nich nie zgodził się na podanie bliższych szczegółów dokumentu, ale wszyscy twierdzą, że wynika z niego, iż to, co Chiny ogłaszały publicznie na temat epidemii, było celowo niekompletne. Dwaj urzędnicy twierdzą, że według raportu liczby podawane przez Pekin są fałszywe. Raport miał trafić do Białego Domu w ubiegłym tygodniu.
Według publicznych informacji podanych przez Państwo Środka, zanotowano łącznie około 82 tys. przypadków koronawirusa oraz 3,3 tys. zgonów wśród osób zakażonych. Amerykańskie media zestawiają to ze znacznie większymi liczbami w przypadku USA, gdzie w momencie publikacji artykułu przez Bloomberg informowano o ponad 189 tys. zarażonych o ponad 4 tys. zmarłych.
Bloomberg podaje też, że rzecznicy Białego Domu i Ambasady ChRL w Waszyngtonie jak dotąd nie odpowiedzieli na prośbę o komentarz.
W środę prezydent USA Donald Trump powiedział, że podane przez Chiny dane na temat wirusa „wydają się być trochę po jasnej stronie”, ale dodał, że nie otrzymał żadnego raportu wywiadowczego, który stwierdzałby, że Chińczycy ukryli skalę rozwoju epidemii. Zaznaczył też, że USA i Chiny są w stałym kontakcie, a Pekin przeznaczy 250 mld dolarów na zakup amerykańskich produktów i towarów, co według niego świadczy o obustronnej chęci utrzymania porozumienia handlowego.
Działania Chin ws. pandemii krytycznie skomentował w środę na antenie stacji CNN sekretarz stanu USA, Mike Pompeo. Podkreślił, że Stany Zjednoczone mogłyby sobie lepiej poradzić z koronawirusem, gdyby Chiny bardziej wychodziły naprzeciw. – To, co teraz wydaje się być ewidentne, to to, że na długo przed tym, jak w grudniu świat dowiedział się, że Chiny mają z tym problem, a może nawet miesiąc wcześniej, wybuch [epidemii-red.] w Chinach był rzeczywisty – uważa Pompeo.
Media zaznaczają też, że już wcześniej powątpiewano w prawdziwość liczb podawanych przez Pekin oraz, że sami Chińczycy co jakiś czas zmieniali metodologię obliczania przypadków, m.in. przez długi czas wyłączając osoby bezobjawowe. Dopiero w ostatni wtorek do oficjalnej liczby Chiny doliczyły ponad 1,5 tys. przypadków zakażenia, które były bez objawów. Zwracano też uwagę na wystawione przez domami pogrzebowymi w prowincji Hubei tysiące urn z prochami zmarłych, co wzbudziło wątpliwości względem oficjalnego stanowiska Chin.
PRZECZYTAJ: Światowa rewolucja koronawirusa
W Stanach Zjednoczonych władze Chin są szczególnie mocno krytykowane przez Republikanów, co zdaniem części mediów może być politycznie korzystne dla Trumpa, który mógłby przerzucić winę za skalę epidemii i jej konsekwencji na Pekin. Republikański senator z Nebraski, Ben Sasse, uważa wręcz, że twierdzenia, jakoby w USA było więcej zgonów z powodu SARS-CoV-2 niż w Chinach, są fałszywe. – Chińska Partia Komunistyczna kłamała, kłamie i będzie kłamać w sprawie koronawirusa, żeby chronić swój reżim.
Z kolei doradczyni Białego Domu ds. odpowiedzi na epidemię, immunolog Deborah Birx zwracała uwagę, że doniesienia z Chin wpływały na wnioski na temat wirusa w innych krajach świata. Chińskie dane miały sugerować, że to poważne zagrożenie, ale mniejsze niż oczekiwano.
Przeczytaj: Chiny: Cały powiat pod kwarantanną po odkryciu nowych przypadków koronawirusa
Zdaniem Hu Xijina, redaktora naczelnego powiązanego z chińskimi władzami dziennika „Global Times” twierdzi, że wnioski amerykańskiej społeczności wywiadowczej są próbą odwrócenia uwagi od rosnącej liczby zgonów w USA i innych krajach zachodnich. Uważa, że dziś w Chinach nie ma miejsca na tak poważne fałszowanie danych, szczególnie w przypadku incydentu ściągającego uwagę całego świata. Dodał, że zafałszowywanie takich informacji wymagałoby wielu różnych podmiotów i w końcu doszłoby do pomyłki, a fałszerstwo wyszłoby na jaw.
Zaznacza się też, że Chiny nie są jedynym krajem, który podejrzewa się o ukrywanie przypadków dotyczących koronawirusa. Ma to dotyczyć także Iranu, Rosji, Indonezji, jak również Korei Północnej. Ten ostatni kraj jak dotąd nie zgłosił żadnego przypadku zakażenia. Ponadto, liczby zarażonych i zmarłych, jak się podejrzewa, są też zaniżane przez władze Egiptu i Arabii Saudyjskiej. Mike Pompeo publicznie wzywał inne kraje do transparentności i podawania światu prawdziwych danych.
Jak informowaliśmy , Chiny wprowadziły z końcem marca nowe obostrzenia ze względu na rozwój pandemii, głównie poza granicami. „Obcokrajowcy przybywający do Chin ze względu na konieczne ekonomiczne, naukowe lub technologiczne przedsięwzięcia czy z powodów humanitarnych, będą mogły ubiegać się o wizy w Chińskich ambasadach i konsulatach”.
Przypomnijmy, że jak pisaliśmy , przedstawiciel chińskiej dyplomacji Lijian Zhao oskarżył w czwartek na swoim profilu w mediach społecznościowych amerykańskie wojsko o rozpoczęcie epidemii koronawirusa w Chinach. „Kiedy pojawił się pacjent zero w USA?” – pytał chiński dyplomata. „W jakim szpitalu przebywał? To amerykańska armia mogła przynieść epidemię do Wuhan. Bądźcie jawni! Udostępnijcie opinii wasze dane! Stany są nam winne wyjaśnienia!”. Niedługo później Departament Stanu USA wezwał do siebie chińskiego ambasadora w związku z oskarżeniami Chin o roznoszenie koronawirusa przez amerykańskie wojsko.
Chińscy politycy od tygodni rzucali podejrzenia na temat rozwoju koronawirusa w ich kraju. Mimo tego, że pierwsze przypadki wirusa zostały zauważone w mieście Wuhan w chińskiej prowincji Hubei, Komunistyczna Partia Chin szuka alternatywnych wyjaśnień.
Bloomberg / Kresy.pl