Jak określił Wojciech Szewko, to istna „kenijska telenowela”. Okazuje się, że nieupoważniona osoba z tanio podrobionymi dokumentami mogła poruszać się po polskich zakładach zbrojeniowych i nawet sterować dronem. Chodzi o sprzęt wart 400 mln USD. W sprawę zamieszany jest kenijski wiceprezydent William Ruto.
Były sekretarz ministra sportu Kenii, Rashid Echesa wraz ze wspólnikami mieli stworzyć komplet podrobionych dokumentów Ministerstwa Obrony oraz sił zbrojnych Kenii. W ten sposób zamierzali zrealizować kontrakt na dostawę militarnego sprzętu o wartości 400 mln USD. W styczniu przybyli do Polski. Jeden z mężczyzn udawał generała kenijskiej armii. To Daniel Otieno Omondi, jeden z podejrzanych w aferze, uważany za byłego oficera Kenijskich Sił Obrony (KDF)
Echesa chciał pokazać, jakie wpływy ma w potężnej armii Kenii. Urządził więc inscenizację dla WB Electronics – producenta dronów – oraz dostawców. To amerykańscy biznesmeni z Chicago polskiego pochodzenia, Stanley Kozlowski i Peter Zasadzien.
Omondi sterował osobiście dronem. Potem polsko-amerykańska grupa przybyła do Kenii, gdzie Omondi pojawił się w mundurze generała. Zaprowadzono ich do budynku, który miał być siedzibą Ministerstwa Obrony.
– W biurze zostały wyprodukowane dokumenty z prawdopodobnie podrobionymi podpisami sekretarz ministra obrony Moniki Jumy, które były kierowane do dostawców, i znajdowały się na nich pieczątki rzekomo pochodzące z ministerstwa – podaje eurokurier24.pl.
„Nie wiem, o co chodzi”
Echesę oraz trzech innych Kenijczyków – w tym „generała” Omondiego – zatrzymano. Postawiono im zarzut próby uzyskania 39,5 mld szylingów kenijskich (400 mln USD) „od cudzoziemców poprzez zorganizowanie fikcyjnego przetargu na dostawę sprzętu wojskowego, spisek w celu popełnienia przestępstwa i fałszowanie dokumentów”. Oskarżeni nie przyznali się do winy i zostali wypuszczeni za kaucją.
Rashid Echesa, główny podejrzany w aferze, w telewizji NTV powiedział, że jest przyjacielem wiceprezydenta Kenii, nie podpisywał dokumentów oraz iż nie ma żadnej firmy. Ponadto ogłosił, że „nie wie o co w tym wszystkim chodzi”.
Międzynarodowy wał?
– Poza amerykańską firmą Eco Advanced Technologies LLC, która należy do biznesmenów polskiego pochodzenia Stanleya Kozlowskiego i Petera Zasadzienia, w sprawie pojawia się polski podmiot należący do tych samych osób Howell Investments sp. z o.o. z Warszawy. Jest to o tyle istotne, że w początkowej fazie przedsięwzięcia musiała się po stronie dostawców pojawić firma, która miałaby koncesję na obrót specjalny. Amerykańska firma takich zgód władz USA nie posiadała – zaznacza eurokurier24.pl.
Aby sprzedać specjalistyczne wojskowe drony i sprzęt telekomunikacyjny dla wojska, Amerykanie kupili polską spółkę Howell Investments. Potem „podobno bardzo szybko” uzyskali koncesję od MSWiA.
– Sprawdzając rejestr przedsiębiorców uprawnionych do obrotu sprzętem o przeznaczeniu wojskowym prowadzony przez MSWiA, nie znajdziemy spółki Howells Investments. Jednak podobno rejestr ten nie jest na bieżąco aktualizowany – zaznacza portal.
– Na tego typu transakcję i rozmowy w tej sprawie zgodę musiał wyrazić organ zajmujący się w Polsce kontrolą eksportu po zasięgnięciu opinii zarówno cywilnych jak i wojskowych służb specjalnych – podkreślono.