Postrach mieszkańców osiedla Falklandy w Kętrzynie (woj. warmińsko-mazurskie) powrócił. Pasibrzuch Andrzej T., który włamuje się do domów i ogałaca lodówki z jedzenia, znowu zaatakował. Stosuje zawsze tę samą metodę. Wybija szybę w oknie piwnicy, a następnie kieruje się do kuchni.
44-latek włamał się już dwukrotnie do tego samego domu. Podczas pierwszego włamania, do którego doszło 9 września, smakosz przygotował sobie jajecznicę, zjadł żółty ser i zabrał wino domowej roboty. Podczas kolejnego – 18 września także postawił na jajka, ale w innej wersji. – Usmażył sobie jajecznicę z czterech jaj, ale tym razem z dodatkiem czerwonej fasolki w sosie pomidorowym – zdradza nam kulinarne upodobania nietypowego włamywacza sierż. Anna Baluta z kętrzyńskiej policji.
Na dodatek okazało się, że na pasibrzucha nie ma mocnych. Po pierwszym włamaniu prokurator zdecydował, że głodny złodziejaszek ma meldować się na policji raz w tygodniu. Nie pohamowało to jednak jego ochoty na jedzenie, dlatego po kolejnym spustoszeniu lodówki będzie musiał codziennie stawiać w komendzie. Co przecież nie oznacza, że lodówki w Kętrzynie są bezpieczne.
Mieszkańcy tego miasta obawiają się, że apetyt niepoprawnego miłośnika jajecznicy w miarę jedzenia będzie rósł. – Wygląda na to, że ten żarłok wcześniej obserwuje miejsce, gdzie planuje się włamać. Dlatego, gdy wychodzę z domu, zostawiam zapalone światło – przyznaje pan Stanislaw (64 l.).
A ktoś zapytał, dlaczego kradnie jedzenie?