„Lista gwałtu” na atomowym okręcie podwodnym. Afera w amerykańskiej flocie

Męscy członkowie załogi okrętu podwodnego USS Florida stworzyli sobie „listę gwałtu”, która była „rankingiem” ich koleżanek i zawierała opisy tego, czego to by z nimi nie zrobili. Jej odkrycie wywołało dużą aferę, choć początkowo tuszowaną. Afera jest tym głośniejsza, że lista powstała na drugim okręcie podwodnym, na którym w pełni dopuszczono do służby kobiety.

Sprawa wyszła na jaw za sprawą portalu Military.com, który wydobył od US Navy dokumenty ze śledztwa na podstawie Ustawy o dostępie do informacji. Opisane w nich wydarzenia miały miejsce niemal dokładnie rok temu, podczas wielomiesięcznego patrolu USS Florida – atomowego okrętu podwodnego typu Ohio, przenoszącego 154 rakiety cruise Tomahawk.

Koleżanki jako obiekty fantazji

Wiosną i latem 2018 roku na pokładzie okrętu służyła załoga „Złota”. Jednostki typu Ohio mają po dwie załogi, „Złotą” i „Niebieską”, które na zmianę odbywają wielomiesięczne patrole i odpoczywają oraz trenują na lądzie. W ten sposób sam okręt jest nieustannie wykorzystywany, podczas gdy ludzie mają okazję odpocząć psychicznie i fizycznie po spędzeniu nawet trzech miesięcy bez widoku nieba.

Służba w długiej, ciasnej i zatłoczonej metalowej puszcze zanurzonej pod wodą odciska jednak swoje piętno. US Navy bardzo długo nie dopuszczała do niej kobiet z obaw o to, jak przełoży się to na stosunki w załodze. Dopiero w 2011 roku zezwolono na służbę w broni podwodnej kobietom na stanowiskach oficerskich a w 2016 roku na wszystkich pozostałych. USS Florida była drugim atomowym okrętem podwodnym, który wyszedł wiosną 2018 roku na misję z mieszaną załogą. Spośród 173 osób na pokładzie 32 były kobietami.

I od razu na tym pierwszym patrolu została stworzona wspomniana „lista gwałtu” (ang. rape list). Była umieszczona w pokładowej sieci komputerowej i część męskich członków załogi oceniała w niej koleżanki, przyznając im gwiazdki. Im więcej, tym bardziej miały być atrakcyjnym obiektem fantazji seksualnych. W oddzielnym pliku dyskutowano i fantazjowano, co kto by z którą nie zrobił.

Upadek morale

W czerwcu 2018 roku jeden z męskich członków załogi wydrukował obie listy i pokazał je koleżance. Informacja zaczęła wędrować w górę łańcucha dowodzenia i w końcu dotarła do dowódcy, komandora Gregory Kerchera. Ten kazał znaleźć oryginalne pliki w sieci i ustalić, kto jest odpowiedzialny za ich utworzenie. Nie wszczął jednak formalnego dochodzenia i nie poinformował dowództwa.

– Choć podjął pewne działania, to były one minimalistyczne i zdecydowanie niewystarczające w stosunku do oczekiwanych w przypadku tak poważnego zdarzenia – napisał prowadzący dochodzenie kontradmirał Jeff Jablon. Przez następne tygodnie po ujawnieniu istnienia listy trwało półamatorskie dochodzenie, które momentami próbował prowadzić sam dowódca. Nie udało się jednak znaleźć plików z listami. Później, kiedy sieć okrętową przeszukiwali już profesjonalni wojskowi śledczy, też nie udało im się ich znaleźć.

W międzyczasie atmosfera na okręcie bardzo się „zepsuła”. Kobiety czuły się zdradzone, zagrożone i zignorowane. Jedna usłyszała od przełożonego, żeby „wzięła się w garść i przestała urządzać sceny”. Panował ferment, wzajemne oskarżenia i podejrzliwość. Dopiero po ponad miesiącu od początku afery, jedna z kobiet w randzie podoficera otwarcie poruszyła temat w rozmowie z dowódcą, a ten przyznał, że w sumie powinno się zrobić coś więcej niż dotychczas.

Poważne konsekwencje

I właśnie za tę zwłokę oraz pozwolenie, aby morale w jego załodze osiągnęło dno, komandor stracił stanowisko. Przełożeni uznali, że nie zachował się tak, jak powinien zachować się dowódca okrętu US Navy. Dodatkowo dwóch członków załogi zostało dyscyplinarnie zwolnionych ze służby, a kilku innych otrzymało różnego rodzaju nagany i kary. Można bezpiecznie założyć, że po czymś takim kariera komandora Kerchera została złamana. Usunięcie z dowództwa to bardzo poważna sprawa.

Cała afera kładzie się cieniem na staraniach US Navy mających na celu pełne włączenie kobiet do służby we flocie. Panie służył na amerykańskich okrętach od XIX wieku, ale było to raczej rzadkie i głównie jako sanitariuszki. Dopiero w latach 70. szerzej otworzono dla nich drzwi, dopuszczając do normalnej służby na okrętach nawodnych czy w lotnictwie. Wreszcie w 2016 roku zniesiono ostatnie ograniczenia i zaczęto przyjmować kobiety do służby w broni podwodnej.

Umieszczanie młodych mężczyzn i kobiet na ograniczonej przestrzeni odciętej nawet miesiącami od świata prowadzi jednak do różnorakich problemów. US Navy nie ma jednak zamiaru zmieniać kursu.

– Nie mogę zagwarantować, że taki incydent już się nie powtórzy. Mogę jednak zagwarantować, że nadal będę wymagał wysokich standardów zachowania w całej służbie – stwierdził w reakcji na artykuły o „rape list” wiceadmirał Chas Richard, dowódca Sił Podwodnych US Navy. – Oczekuję, że każdy podwodniak będzie traktował innych z szacunkiem oraz godnością i będę wyciągał konsekwencje, jeśli ktoś nie zastosuje się do tego – dodał.

MACIEJ KUCHARCZYK

Więcej postów