Bohaterka tzw. afery billboardowej Anna Plakwicz została dyrektorem Wojskowego Centrum Edukacji Obywatelskiej. Plakwicz pełni to stanowisko od stycznia, choć MON nie informował o jej powołaniu.
Na stronie WCEO w zakładce „dyrektor” widnieje tylko opis zadań osoby pełniącej to stanowisko, nazwiska Plakwicz brak. Jej zatrudnienie potwierdziliśmy w dwóch niezależnych źródłach w resorcie obrony i rządzie. Dysponujemy też zdjęciem wizytówki nowej pani dyrektor, której treść potwierdza, że zajmuje to stanowisko. Według naszych źródeł przyszła do nowej pracy w styczniu, choć na stronach internetowych WCEO i MON nie ma takiej informacji.
Wcześniej, od czerwca 2017 r., szefem WCEO był płk Artur Gałecki. Powody jego dymisji nie są bliżej znane. Plakwicz od marca do listopada 2018 r. była zaś zatrudniona w KPRM na stanowisku dyrektora ds. obsługi medialnej. Zrobiło się o niej głośno, gdy w 2017 r., działając w ramach spółki Solvere, współtworzyła kampanię plakatów szkalujących sędziów, wyprodukowanych na zlecenie Polskiej Fundacji Narodowej. Kampania miała wspierać pisowskie zmiany w sądownictwie, obecnie mówi się o niej często jako o „aferze billboardowej”.
Skąd nominacja Anny Plakwicz w resorcie obrony?
WCEO zajmuje się głównie działalnością wydawniczą, oświatową, organizacją kampanii społecznych na rzecz i za pieniądze ministerstwa obrony narodowej. W zakresie działania ma też zamawianie sprzętu i materiałów kulturalno-oświatowych dla resortu, a nawet broni białej, wręczanej żołnierzom WP w ramach wyróżnień. Podlega mu Wojskowe Biuro Badań Społecznych, odpowiedzialne za sondowanie i opisywanie nastrojów, sytuacji socjalnej, potrzeb i problemów wojska. To tematyka ogólnie bliska nowej pani dyrektor, która jednak ze sprawami ściśle wojskowymi nie miała wcześniej do czynienia. Najważniejsze jest to, że całe WCEO podlega dyrektor Centrum Operacyjnego MON Agnieszce Glapiak, prawej ręce ministra Błaszczaka, kontrolującej jego aktywność medialną i odpowiadającej za przekaz płynący z resortu. Glapiak zna się z Plakwicz jeszcze z czasów „pierwszego PiS” i nie ma wątpliwości, że to ona stoi za nominacją. Odejście Plakwicz z KPRM miało odbyć się na jej prośbę, motywowaną zmęczeniem i szukaniem spokojniejszej pracy.
Zaangażowana w kampanie PiS
Anna Plakwicz od lat pozostaje na zapleczu PiS. Wykazywała się w kampaniach wyborczych najpierw Andrzeja Dudy, a potem w parlamentarnej. Kiedy partia Kaczyńskiego zwyciężyła, Plakwicz objęła stanowisko dyrektora departamentu obsługi medialnej Centrum Informacyjnego Rządu. W KPRM pracowała w duecie z Piotrem Matczukiem, który został szefem CIR. Mieli swoją – wspólną – wizję polityki informacyjnej, ale Elżbieta Witek, wtedy rzeczniczka premier Beaty Szydło i szefowa jej gabinetu politycznego, utrącała ich pomysły. Witek stawiała na Rafała Bochenka, byłego rzecznika rządu PiS, który w polityce pojawił się niedawno i podporządkowywał się każdej decyzji. Plakwicz i Matczuk nie mogli się z nim dogadać, więc odeszli i założyli spółkę Solvere.
Choć Plakwicz uchodziła za eksperta od wizerunku, to sprowadziła na partię kłopoty właśnie wizerunkowe. Kiedy zakładała z Matczukiem wspomnianą spółkę, to formalnie pracowali jeszcze w kancelarii premiera. W ten sposób mieli naruszyć przepisy zakazujące urzędnikom prowadzenia działalności gospodarczej oraz posiadania więcej niż 10 proc. udziałów w spółkach prawa handlowego. Kiedy wybuchła sprawa Solvere, Beata Mazurek oświadczyła, że wszystko jest w porządku. Sprawa trafiła do prokuratury, która odmówiła wszczęcia śledztwa. Okazało się bowiem, że Matczuk i Plakwicz w ostatnich oświadczeniach majątkowych uwzględnili udziały w Solvere. Dziś spółka jest w likwidacji.
Matczuk i Plakwicz zasłynęli i tym, że podczas krótkiej przerwy w pracy w KPRM w ramach Solvere zrealizowali kampanię „Sprawiedliwe sądy”, która miała ukazywać rzekomą nieuczciwość „kasty sędziowskiej”. Spółka wystawiła Polskiej Fundacji Narodowej faktury na łączną kwotę 1 mln 191 tys. 347 zł (za badania socjologiczne 44 tys. 987 zł, za promowanie treści internetowych 246 tys. zł, za produkcję TV, VoD i viral 615 tys. zł, za druk broszury 285 tys. zł). Wszystko to działo się za zgodą Nowogrodzkiej, bo choć Matczuk i Plakwicz odeszli z KPRM, nie oznaczało to wcale pogorszenia relacji z centralą partii. Plakwicz miała też wystawiać faktury Polskiej Grupie Zbrojeniowej, i to jak dotąd był jej najściślejszy kontakt z instytucją podległą MON. Solvere była na liście płac partii od sierpnia do grudnia 2017 r. Zarobiła 450 tys. zł.
Plakwicz blisko współpracowała z Morawieckim
W marcu 2018 r. Plakwicz wróciła do kancelarii premiera. Znów kierowała departamentami odpowiedzialnymi za komunikację i informację. Pracowała nad kampanią samorządową PiS. Jeździła z premierem po kraju, bo to on był twarzą tamtej kampanii, choć nie było między nimi wielkiej chemii. To ona wypuściła słynny antyuchodźczy spot, który miał pokazywać Polskę w 2020 r. pod rządami PO, pełną islamskich terrorystów i uchodźców gwałcących Polki. Nawet w PiS można usłyszeć, że klip raczej zmobilizował wyborców opozycji, co przyczyniło się do klęski Patryka Jakiego w stolicy i pozbawiło partię większości w sejmiku mazowieckim. Ale za ten spot, tak samo jak za sprawę Solvere, włos jej z głowy nie spadł. W listopadzie ubiegłego roku odeszła z otoczenia Morawieckiego. Wciąż aktywnie komentuje na Twitterze bieżącą politykę. „Spór na światopogląd to jest ta oferta dla PL… serio? to ma być ta świeżość i wiosna… to jakaś smutna pochmurna jesień” – komentowała niedzielną konwencję Roberta Biedronia. Współpracownicy premiera uważają, że choć Plakwicz jest sprawna technicznie, ma talent organizatorski, to brak jej zdolności do strategicznego myślenia. Mimo to w partii jest wysoko oceniana.
Prawdopodobnie ma więc w WCEO zapewnione miękkie lądowanie po kilkuletnim okresie wytężonej pracy na rzecz PiS. Pieniądze nie będą wielkie, za to praca spokojniejsza. Chyba że dyrektor Plakwicz nie wytrzyma i zechce zaprząc dostępne w aparacie MON zasoby i ludzi na rzecz tego, co lubi najbardziej – propagandy. Połączenie dotychczasowych „zasług” Plakwicz z rolą WCEO i pozycją jej patronki Agnieszki Glapiak daje do myślenia, jeśli chodzi o kierunek dalszej działalności edukacyjnej i kulturalnej MON. Mówiąc wprost – rodzi obawy o jej upolitycznienie i obrócenie w kolejną tubę propagandową.
Do tej pory w WCEO nie było polityki
Do tej pory, nawet za rządów PiS, WCEO trzymało się z dala od narracji politycznej ministrów. Wśród publikacji, wystaw czy filmów dominują te o historycznych postaciach, ważnych momentach, rocznicach i kluczowych dla obronności decyzjach. Dostępne w większości wprost ze strony internetowej stanowią świetny zasób materiałów do samokształcenia i są wielką pomocą dla nauczycieli. Pod egidą WCEO pracują wojskowi fotografowie i filmowcy, dokumentujący codzienność wojska. Od kilku miesięcy realizowany jest projekt Wojownik – cykl zajęć sportowych dla weteranów i żołnierzy z udziałem mistrzów sztuk walki. Najnowszą zapowiedzią widoczną na internetowej stronie WCEO jest konkurs plastyczny dla dzieci i młodzieży. Gdzie tu miejsce na propagandę?
Potencjalnie w każdym z obszarów działalności WCEO – od drukowania ulotek, plakatów, wydawania komiksów i książek, przez produkcję filmów, po opracowywanie odpowiednio ukierunkowanych materiałów pomocniczych i programów nauczania. Przekaz można tak sformułować, by – jak to wcześniej było z sędziami – kogoś zohydzić czy oskarżyć. Film czy spot, jak ten z uchodźcami, odpowiednio zmontowany i pokazany w odpowiednim momencie, może przynieść efekty polityczne. Strach pomyśleć, jakie szkody można wyrządzić wojsku i obronności, jeśli zastosować takie metody w tym obszarze państwa. Zastrzec trzeba, że przejawów takiej działalności mimo miesiąca na nowym stanowisku Anny Plakwicz – nie widać. Może rzeczywiście odpoczywa.
MAREK ŚWIERCZYŃSKI, ANNA DĄBROWSKA