Myśleli, że 2-latek zginął w pożarze. Prawda okazała się WSTRZĄSAJĄCA

Myśleli, że 2-latek zginął w pożarze. Prawda okazała się WSTRZĄSAJĄCA

W pożarze domu w Śliwnicy niedaleko Przemyśla zginął dwuletni Wiktorek. Przynajmniej tak brzmiała początkowa wersja zdarzeń. Teraz śledczy poinformowali, że śmierć chłopca nie była przypadkowa! Okazuje się bowiem, że dwulatek miał rany kłute klatki piersiowej zadane nożem. O zabójstwo dziecka podejrzana jest jego matka Andrea P. (30 l.), która w ciężkim stanie trafiła do szpitala.

– Doszło do zabójstwa dziecka. Dzisiaj w nocy zatrzymana została matka. Jest podejrzewana o pozbawienie życia 2-latka – powiedziała w rozmowie z portalem nowiny24.pl Marta Pętkowska z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu.

Według śledczych chłopiec miał rany kłute klatki piersiowej zadane nożem. Matka dziecka również miała obrażenia, które prawdopodobnie zadała sobie po zabójstwie synka.

Jak udało nam się ustalić, matka zmarłego chłopca z pochodzenia jest Brazylijką. Po zadaniu ciosów nożem synkowi, kobieta podpaliła pomieszczenie, w którym rozegrał się dramat.

W poniedziałek ma zostać przeprowadzona sekcja zwłok dziecka.

Do tragicznego pożaru doszło w sobotę przed godz. 19. – Na miejsce skierowanych zostało sześć zastępów straży pożarnej. W sumie z ogniem walczyło 25 strażaków. W domu paliło się jedno pomieszczenie, ale było bardzo duże zadymienie. Jeszcze przed przybyciem jednostek pomocy poszkodowanym udzielił strażak, który mieszka w pobliżu. Wyniósł z domu nieprzytomnego 2-letniego chłopczyka – mówił w rozmowie z Fakt24.pl rzecznik prasowy podkarpackich strażaków Marcin Betleja.

Dwulatek i jego matka trafili do szpitala. Niestety, na pomoc chłopcu było już za późno. Stan kobiety jest ciężki.

Sąsiedzi są w szoku. Jeszcze kilka godzin wcześniej widzieli matkę spacerującą ze swoim synkiem. – To był taki śliczny i wesoły chłopczyk – opowiadają. Nie mają pojęcia, co się wydarzyło. Słabo znają kobietę. Barierą jest język. Ona sama po polsku zna zaledwie kilkanaście zwrotów. – Ze swoim mężem rozmawiała po angielsku. Poznali się w pracy. Kiedy przyszedł na świat ich synek Wiktorek, zamieszkali u nas na wsi i wzięli ślub – opowiadają mieszkańcy. Według nich na zewnątrz wyglądali na normalną, szczęśliwą rodzinę.

Kiedy doszło do tragedii, mąż kobiety miał być na ćwiczeniach Wojsk Obrony Terytorialnej. Wrócił, gdy trwała akcja ratunkowa. – Ratujcie moje dziecko! – rozpaczliwie krzyczał do lekarzy.

FAKT.PL

Więcej postów