Najnowsze wyznanie Elisabeth Revol zadziwiło całą Polskę. Francuska himalaistka opowiedziała z żalem o wstrząsających szczegółach wyprawy z Tomaszem Mackiewiczem.
Na pierwsze pełne wywiady z Revol trzeba było naprawdę długo czekać. Ostatecznie zdecydowała się spotkać także z polskimi dziennikarzami, będąc gościem programu „Czarno na białym” TVN24.
Revol szczerze jak nigdy wcześniej
– Tomek powiedział mi na szczycie: Eli, nie widzę, widzę cię bardzo niewyraźnie, nie widzę twojej czołówki. Tylko tyle. Kiedy weszliśmy na szczyt, był już w takim stanie, że zaczynał tracić wzrok. Powiedział: Co się ze mną dzieje. Jego pierwsza reakcja to nie było: osiągnąłem szczyt, tylko: nie widzę cię. Kiedy mi to powiedział, naprawdę się przeraziłam, pomyślałam, że jesteśmy w ogromnym niebezpieczeństwie. Odizolowani, sami, gdzieś w górach, w bardzo trudnym terenie. Naprawdę czułam się przerażona. Myślałam: Jak mogę mu pomóc, jak mogę pomóc sobie, jak ja dam sobie radę z nim i ze sobą? Czy uda mi się sprowadzić go z góry? – wyznała szczerze Revol.
– Potem pomału zaczęliśmy schodzić, zaczęłam go sprowadzać, opierał się na moim ramieniu, używaliśmy kijka. Dałam mu lekarstwa. To mogłam zrobić na tej wysokości, ale widziałam, jak jego stan stopniowo się pogarsza. Miał odmrożony nos, potem zobaczyłam krew, która spływa mu z brody. Miał odmrożone ręce, nogi, robiłam wszystko, żeby mu pomóc, żeby postawić go na ścieżce, żeby szedł, ale on już nic nie widział, nie mógł się ruszać. Był w złym stanie i w warunkach, które ciągle ten stan pogarszały. Jesteśmy na wysokości niewiele poniżej ośmiu tysięcy metrów, jest noc, jest zima. To naprawdę ekstremalne warunki – dodała także himalaistka.
Szokujące wyznania
– Powiedziano mi: musisz zejść, bo nie możemy zabrać waszej dwójki z 7200 m. Jeśli tam zostaniesz, nie damy rady zabrać i Tomka i ciebie. Więc jeśli mamy pomóc waszej dwójce, ty musisz zejść. Więc nie ja wybrałam, nie Tomek wybrał, narzucono nam te decyzje, i to jest ekstremalnie trudne. Bo ja wtedy myślałam, że zabezpieczam Tomka, schodzę niżej a za trzy godziny przylatuje po niego pomoc – wspominała Revol.
– To było straszne. Byliśmy rozdzieleni. Nie miałam żadnych nowych informacji o jego stanie, martwiłam się o niego, nie mogłam mu pomóc. Byliśmy rozdzieleni i kompletnie odizolowani od świata, nie spałam 48 godzin, w noc przed szczytem nie mogłam, po zdobyciu szczytu… wiadomo, próbowałam organizować pomoc, było bardzo intensywnie. Kiedy przez 3-4 dni nie śpisz, nie jesz, jesteś w naprawdę złym stanie. (…) Dalej nie było helikopterów. Przyjaciel napisał mi, że polska ekipa wyruszy na pomoc, ale dotrą do mnie dopiero kolejnego dnia rano. Miałam mętlik w głowie, powiedziałam sobie: Teraz zaczynasz schodzić, bo czułam, że muszę zacząć walczyć też o swoje życie. To stało się kwestią przetrwania – dodała towarzyszka wyprawy Mackiewicza.
– To był mój najlepszy partner wspinaczkowy, był mi jak brat. I teraz muszę przed sobą przyznać, że to ja go zostawiłam w górach, mimo że to nie była moja decyzja. Zostawiłam go, ale powiedziałam mu wcześniej: pomoc nadejdzie, czyli okłamałam go, i ja też czuję się zdradzona. W tym momencie nie mogę tego zaakceptować, nie mogę się z tym pogodzić – zakończyła głęboko poruszona Revol.
PIKIO.PL