Do skandalicznej sytuacji doszło podczas pogrzebu 15-latka w Radzyminie (woj. mazowieckie). Podczas uroczystości kościelnych, bliscy chłopca, usłyszeli od proboszcza, że zmarły „nie chodził na religię, czym doprowadził do publicznego zgorszenia”. Słowa księdza wywołały olbrzymie emocje wśród żałobników. W efekcie doszło do awantury, a uroczystość musiał dokończyć wikary.
O sprawie napisał lokalny dziennik ”Podwarszawskie Wieści”. 15-letni chłopiec zginął tragicznie 21 stycznia pod Radzyminem. Nastolatek został śmiertelnie potrącony przez kierowcę, który miał prawie 2 promile alkoholu. 15-latek zmarł pomimo natychmiastowej reanimacji.
Rozpacz bliskich po śmierci 15-latka była olbrzymia, a jeszcze bardziej spotęgowały ją skandaliczne sceny, do których doszło podczas jego pogrzebu. Nieprzyjemną sytuację sprowokował miejscowy proboszcz, który podczas ceremonii postanowił wyrazić swoją opinię na temat zmarłego. I tak, blisko 800 zgromadzonych w kościele osób – w tym uczniowie miejscowej szkoły – usłyszało, że „chłopiec nie chodził na religię”.
– To nie jest msza żałobna. Jak wiecie, stała się wielka tragedia. On nie chodził na religię, czym doprowadził do publicznego zgorszenia. Co gorsza, namawiał innych by tak postępowali. Skoro wypisał się z wiary, to nie jest naszym parafianinem – cytuje księdza dziennik ”Podwarszawskie Wieści”.
Proboszcz dodał też wspaniałomyślnie, że powinien był zacząć obrządek nie w kościele a na cmentarzu, ale na prośbę rodzica zmienił postanowienie.
Zaskakujące słowa duchownego wywołały wśród żałobników szok, zakłopotanie, a także oburzenie. Część zebranych opuściła świątynię, z kolei inni wdali się w zaciętą polemikę z proboszczem. Padły pytania o „wypity alkohol” i „pedofilię wśród księży”. Ostatecznie, na prośbę żałobników, prowadzenie mszy dokończył obecny w kościele wikary.
Poproszony o komentarz w tej sprawie proboszcz, swoje zachowanie tłumaczy tym, że trudno mu było pogodzić się z myślą, że chłopiec wypisał się z lekcji religii.
– Pisząc cokolwiek w tym temacie należy powiedzieć, że trzeba poznać cały kontekst wypowiedzi. Sprawa zaczęła się jakiś czas temu, gdy dotarła do mnie informacja ze szkoły, że chłopak wypisał się z lekcji religii. Nie on sam, zrobiła to jego mama – mówi ksiądz w rozmowie z dziennikiem ”Podwarszawskie Wieści”. – Dla kapłana taka informacja jest trudna do przyjęcia, nie mówiąc o zrozumieniu jej sensu. Co więcej, docierająca do mnie wiedza o tym, iż chłopak namawia innych do pójścia w jego ślady dodatkowo martwiła, nie rozumiałem tych działań. Zastanawiałem się, dlaczego zamiast dawać świadectwo wiary, po przyjęciu dopiero co aktu bierzmowania, chce od wiary odstąpić? Nijak nie mogłem pojąć, jaki ma sens odciąganie kolegów od katechezy, to przecież nic innego jak sianie zgorszenia.
– Nie mogąc zrozumieć postawy chłopca, na jakiś czas przestałem o tym myśleć, przyjmując za dobrą monetę powiedzenie, czas pokaże co z tego wyjdzie. Nigdy nie zakładałem, że dojdzie do takiej tragedii – cytuje proboszcza lokalny dziennik.
Ksiądz podkreślił też, że „chciał dobrze, ale niedane mu było w całości zaprezentować tego, co zaplanował. Chciał powiedzieć znacznie więcej, ale zgromadzeni w kościele ludzie po prostu do tego nie dopuścili”.
Wybory co do światopoglądu dokonuje się świadomie i matka dokonała tego myśląc, że syn będzie żył wiecznie a tu rozczarowanie i trzeba „klechę” prosić o modlitwę, która była balastem.