– Ten widok zostanie ze mną do końca życie. Trzy zwęglone ciałka, jedno przy drugim… Mam nadzieję, że te dzieci są już u pana Boga – opowiada nam drżącym głosem pan Maciej (34 l.) z Piechowic na Dolnym Śląsku. Mężczyzna pomagał ratować trójkę rodzeństwa, które zostało uwięzione w płonącym domu. Niestety ani on, ani strażacy nie zdołali pomóc dzieciom…
Ten dramat rozegrał się w nocy z soboty na niedzielę. Oskar (†4 l.), Agnieszka (†6 l.) i Dominik (†8 l.) zostały z dziadkiem. Ich matka, mająca problemy z alkoholem poszła do koleżanki. Wcześniej zostawiła zapaloną świeczkę w pokoju dzieci na parterze… To prawdopodobnie przez nią zajął się ogniem obrus, a potem dywan. Wszystko wskazuje na to, że rodzeństwo próbowało się ratować. Wybiegło z łóżek, ale płomienie odcięły im drogę ucieczki. Także 6-letni dziadek nie był w stanie dostać się do ogarniętego jęzorami ognia pokoiku.
– Strażacy dowiedzieli się o pożarze przed godziną 3. Na miejsce zdarzenia wysłaliśmy 5 jednostek straży pożarnej – powiedział st. asp. Krzysztof Zakrzewski ze Straży Pożarnej w Jeleniej Górze. Niestety dzieci nie udało się uratować. Matka przybiegła do domu, gdy na miejscu trwała akcja gaśnicza.
Fakt ustalił, że rodzeństwo lada dzień miało zostać odebrana matce, bo ta miała problemy z nałogami. – Agnieszka od kilku miesięcy nadużywała narkotyków i alkoholu. Nie mogła się odnaleźć po śmierci swojej matki – mówią sąsiad, pan Maciej. Po chwili dodaje: Pan Bóg stwierdził jednak, że zabierze je wcześnie, do bezpiecznego miejsca…
Matka dzieci oraz jej ojciec zostali już przesłuchani przez prokuratora. Wiadomo, że byli trzeźwi, gdy wybuchł pożar. Na razie nie usłyszeli zarzutów.
FAKT.PL