Wybuch kamienicy w Świebodzicach: Żyjemy, bo spóźniliśmy się 10 minut

Była godzina 8.50, gdy centrum Świebodzic (woj. dolnośląskie) wstrząsnęła potężna eksplozja. Gdy pył opadł, okazało się, że jedna z kamienic złożyła się jak domek z kart. Na miejscu zginęło sześć osób. Ratownikom z gruzów udało się wydobyć jedynie czterech żywych. Ofiar katastrofy byłoby więcej, ale ocalił je łut szczęścia. Adrianna i Maciej Wołkowie przeżyli, bo spóźnili się kilka minut. Szli do domu, bo mieli się tu przeprowadzić.

 Takiego dramatu w Świebodzicach nie było nigdy. Cała trzykondygnacyjna poniemiecka kamienica w jedną sekundę po prostu przestała istnieć. Były wielki huk, kłęby dymu, krzyki rannych i przerażonych ludzi. Ratownicy wydobyli spod gruzów 10 osób. Niestety sześcioro nie żyło.

Śmierć dosięgnęła rodzinę z pierwszego piętra. Pod gruzami zginęli Tomasz D. wraz z żoną Anną. Nie żyje ich córka, 8-letnia Marysia. Zmarł również 12-letni syn Tomasza z pierwszego małżeństwa, który wraz z bratem przyjechał do taty na weekend. Ranni zostali dwaj synowie Anny z poprzedniego związku. Trafili do szpitala, a ich stan jest stabilny.

W szpitalu jest też Stanisława Ożga. Spod gruzów wyciągnęli ją strażacy, którzy usłyszeli jej nawoływania o pomoc. W chwili wybuchu kobieta była w kuchni. Przygotowywała śniadanie dla rodziny. Jej mąż, Mirosław, leżał na tapczanie w pokoju obok. – Mama mówiła, że nagle był wybuch. Krzyczała do taty, próbowała go znaleźć. Ale nie odpowiadał. Zginął – mówi Janusz Ożga. – Ja akurat wyszedłem na zakupy. Dlatego żyję – dodaje, ocierając łzy.

Podobne szczęście mieli Adrianna i Maciej Wołkowie. Ledwie tydzień temu dostali z urzędu przydział na mieszkanie w kamienicy. – Mieliśmy do niego pójść z samego rana, chcieliśmy rozpocząć remont. Nawet planowaliśmy, że zabierzemy naszą 9-miesięczną córeczkę. I pewnie byśmy teraz wszyscy nie żyli – mówią. Nie dotarli do kamienicy tylko dlatego, że Maciej zagadał się z kolegą przez telefon. – Gdybym z nim nie rozmawiał, to przed godz. 9 na pewno bylibyśmy w środku. Nie rozmawialibyśmy z wami teraz. A tak to w połowie drogi usłyszeliśmy wybuch – dodaje Maciej Wołk. W katastrofie zginął też ok. 45-letni mężczyzna, z zawodu taksówkarz.

W Świebodzinie ogłoszono trzydniową żałobę. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną katastrofy. Wyjaśni to śledztwo prokuratury. Ale najprawdopodobniej doszło do wybuchu gazu.

SE.PL

Więcej postów

1 Komentarz

Komentowanie jest wyłączone.