Naćpał się i oszalał? To bardzo prawdopodobne. 20-letni Adrian R. z Korytowa (woj. zachodniopomorskie), który w niedzielę zadźgał swoją przyrodnią siostrzyczkę Darię (+6 l.), wyznał śledczym, że dziewczynka miała „nieludzkie moce” i głosy kazały mu ratować świat!
Od niedzieli maleńkie Korytowo (woj. zachodniopomorskie) pogrążone jest w żałobie. I w szoku wywołanym potwornością zbrodni. Mieszkańcy szepczą po kątach, że to wszystko stało się przez narkotyki, które odebrały rozum Adrianowi R. (20 l.). Okazuje się, że wysoki, szczupły, sumienny piekarz, który w miejscu pracy nie sprawiał kłopotów i ogólnie nie szukał zaczepki, lubił sobie przypalić. – Wołali na niego „Pojara”. To nie wzięło się z przypadku – słyszymy w Korytowie.
Znajomi chłopaka też sugerują, że musiał wciągnąć jakieś świństwo. Nie wierzą, że przy zdrowych zmysłach, na chłodno, z premedytacją zamordował młodszą o 14 lat przyrodnią siostrzyczkę. – Przecież mówił, że ją kocha, że jest jego oczkiem w głowie – mówią młodzi korytowianie.
Te opinie są ważne, ale ważniejsze są fakty. – Pobraliśmy próbki krwi od mężczyzny i przekazaliśmy je do analizy do laboratorium kryminalistyki w Szczecinie. Wyniki dadzą odpowiedź, czy Adrian R. w chwili zatrzymania był pod wpływem narkotyków. Na pewno był trzeźwy – mówi Jakub Zaręba, rzecznik policji w Choszcznie. Wiadomo jednak, że w pokoju 20-latka policja znalazła młynek do mielenia narkotykowego suszu. On sam tłumaczył śledczym, że słyszał głosy, które kazały mu zabić Darię, bo była zagrożeniem dla świata, i gdyby tego nie zrobił, jej moc przeszłaby na jej ojca, a na to nie mógł pozwolić.
Adrian nie był sumiennym katolikiem. Na mszach bywał sporadycznie, toteż jego obecność na niedzielnym nabożeństwie mieszkańcy wsi przyjęli z zaskoczeniem. A kiedy jeszcze przyjął Komunię Świętą, zastanawiali się, co mu się stało. Któż jednak mógł przypuszczać, że za kilka godzin zabije swoją siostrę…
To się stało późnym wieczorem. Adrian urwał się z nocnej zmiany w piekarni, przyjechał do domu i zawołał do siebie małą Darię. Powiedział, że ma dla niej prezent. Gdy zaspana przyszła do kochanego brata, ten zaczął dźgać ją nożem. Zadał jej cztery ciosy w serce, dwa w kark i trzy w ręce. Potem wsiadł na motor i spokojnie wrócił do pracy.
Zabójca od niedzieli siedzi w policyjnym areszcie. Czy zostanie tam na dłużej – tak chce prokuratura – zadecyduje sąd, który dzisiaj ma się zebrać na posiedzeniu aresztowym. Rodzina zamordowanej i sprawcy została objęta pomocą psychologa. A policja wciąż szuka narzędzia zbrodni.
SE.PL