Gdzie jest Dorota Galuszka-Granieczny? Czyżby potajemnie wróciła do Polski? A może uprowadzili ją spod domu w Selfkant niemieccy bandyci? Te pytania od trzech miesięcy nie dają spokoju jej bliskim oraz detektywowi Arkadiuszowi Andale, który za pomoc w wyjaśnieniu zagadki oferuje 5 tys. zł nagrody.
Selfkant to dziesięciotysięczne miasteczko położone nieopodal niemieckiej granicy z Belgią i Holandią. To tutaj od dziesięciu lat mieszkała z mężem Dorota Galuszka-Granieczny. Młoda, atrakcyjna blondynka była kucharką. Pracowała w przedszkolu, a popołudniami dorabiała w pizzerii. Aż 18 sierpnia późnym wieczorem przepadła bez śladu. – Od trzech miesięcy nikt jej w Selfkant nie widział – mówi detektyw Arkadiusz Andała, który na własna rękę usiłuje rozwikłać zagadkę.Co się mogło stać? Czy Dorota w ogóle żyje? Jej mąż sugerował, że mogła pojechać do Polski, ale w Radlinie na Śląsku, gdzie ma rodzinę, się nie pojawiła. – W dniu zaginięcia w pobliżu jej domu monitoring zarejestrował jasne BMW kombi. Myślę, że to auto ma związek ze sprawą – mówi detektyw, który za pomoc w rozwiązaniu zagadki oferuje 5 tys. zł nagrody. Można do niego pisać na adres: [email protected].
Nagroda za pomoc
– Oferuję 5 tysięcy złotych temu, kto pomoże rozwikłać zagadkę zniknięcia pani Doroty – mówi detektyw Arkadiusz Andała.
SE.PL