W ciągu ostatnich miesięcy na krótko powrócił temat ukraińskich oddziałów ochotniczych, najczęściej zwanych batalionami, w części proweniencji banderowskiej, jak np. Azow, czy Ajdar, oraz batalionów podległych, czy może raczej wystawionych przez MSW Ukrainy.
Wobec rozkładu armii ukraińskiej po wydarzeniach na Majdanie, oddziały te stanowiły i stanowią główną siłę uderzeniową obecnego reżimu kijowskiego w walce prowadzonej w Donbasie. Wzrost zainteresowania należy tłumaczyć próbą ucywilizowania tych oddziałów przez Kijów, a co za tym idzie, koniecznością przynajmniej częściowego oczyszczenia atmosfery wokół nich, a to wymaga przyznania, że nie tylko nie były one czyste jak zła, ale przeciwnie, popełniły szereg zbrodni. Oto 16 czerwca b.r. prokurator generalny Ukrainy Wiktor Szokin stwierdził, że prowadzonych jest kilkanaście dochodzeń przeciwko ochotniczym batalionom działającym w Donbasie, zaś gubernator Łużańska Giennadij Moskal dostarczył prokuraturze listę 65 zbrodni popełnionych przez sam tylko batalion Ajdar.
Były dowódca Ajdara Siergiej Mielniczuk, obecnie deputowany Woli Ludu, został pozbawiony immunitetu i oskarżony o nielegalne formowanie grup zbrojnych. Sytuacja jest jednak bardzo dwuznaczna. Z jednej strony, Moskal zauważa, że był umocowany tylko do badania zbrodni popełnionych w rejonach kijowskim i żytomierskim, z drugiej, Mielniczuk nie bez słuszności odpowiada, że „Od pierwszego dnia konfliktu byliśmy częścią sił zbrojnych i oskarżanie nas, że stworzyliśmy zbrojną bandę… cóż, oznacza, że to Minister Obrony sformował zbrojną bandę, że sformował ją Siergiej Paszynski1, bo, jak powiedział Prokurator Generalny, ktokolwiek brał w tym udział, ponosi za to odpowiedzialność”.
Tak jest w istocie. To władza powstała w wyniku zamachu stanu i obalenia Janukowycza nawoływała do tworzenia takich oddziałów i sama je współtworzyła. Dzisiaj próbuje szukać kozłów ofiarnych, po prawdzie, wśród swoich własnych stronników. Kozły ofiarne potrzebne są po to, żeby inni mogli działać jak do tej pory, a nawet legalnie i to także „legalnie” dokonując kolejnych zbrodni wojennych. Po to Dmytro Jarosz, szef banderowskiego Prawego Sektora został doradcą w Sztabie Generalnym armii ukraińskiej, po to wreszcie Ukraina ogłosiła na początku czerwca b.r. swoiste kuriozum – częściowe zawieszenie stosowania Europejskiej Konwencji Praw Człowieka na terenach objętych walką. A przecież do końca marca 2015 r., i to wg oficjalnych danych strony ukraińskiej siły wierne obecnemu rządowi popełniły 1120 rozmaitych zbrodni! Co dzieje się po zawieszeniu konwencji? Problem nie dotyczy przecież tylko batalionu Ajdar, ale i Azow, Tornado, Dniepr-1 i Dniepr-2 i wielu innych, bezimiennych. To ważne również dla nas, zwłaszcza w kontekście domniemanych szkoleń jednego z takich batalionów przez polskie MON.
Tymczasem, mamy możliwość zapoznać się z dotychczasowymi owocami działań podejmowanych przez siły wierne obecnemu reżimowi kijowskiemu. Informacje na ten temat przynoszą dwa niedawno ogłoszone raporty, przygotowane przez rosyjską Fundację na rzecz badań nad demokracją, Rosyjską radę społeczną na rzecz współpracy międzynarodowej i dyplomacji publicznej, Rosyjską Fundację Pokoju oraz członków Komitetu społecznego wsparcia dla mieszkańców południowo-wschodniej Ukrainy. Pierwszy z raportów został opracowany na podstawie stu wywiadów przeprowadzonych z poszkodowanymi – zwykłymi mieszkańcami i uczestnikami wojny domowej na południu i wschodzie Ukrainy w terminie od 25 sierpnia do 4 listopada 2014 r.
Drugi, będący rozszerzeniem pierwszego o dalsze sto wywiadów przeprowadzonych do 20 stycznia 2015 r. Ze względu na bezpieczeństwo rozmówców większość danych osobowych w raportach została zmieniona, niemniej w archiwach ww. instytucji rosyjskich znajdują się nagrania wideo z przeprowadzonych wywiadów wraz ze wszystkimi danymi. Należy podkreślić, że przeprowadzono rozmowy jedynie z tymi poszkodowanymi, którzy zostali zwolnieni przez stronę ukraińską, a ta zwalniała jedynie ludzi znajdujących się w relatywnie dobrej kondycji fizycznej, stąd rzeczywisty obraz prześladowań może być jeszcze bardziej okrutny. Mniejsza część spośród indagowanych była w jakikolwiek sposób związana z siłami samoobrony, czy tzw. separatystów z republik Donieckiej i Ługańskiej, większość prześladowanych byli to ludzie przypadkowi, często porwani z ulicy, bądź nawet z własnego mieszkania.
Na kartach raportów spotykamy, obok jednostek nazwanych, bliżej nieokreślone siły ukraińskie. Wynika to zarówno z niemożności rozpoznania danej jednostki przez wziętych do niewoli, jak również z braku wiedzy pozwalającej na rozpoznanie. Z sił nazwanych na pierwszym miejscu należy wymienić Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy, wojskowe oddziały MSW, oddziały armii ukraińskiej, dalej Gwardię Narodową, wreszcie wspomniane półprywatne bataliony. Prześladowani wymieniają bataliony Ajdar, Azow, Donbass, Dniepr, Szachtiorsk, 71. brygadę powietrzno-desantową, organizację Patrioci Ukrainy, oddział Alfa, czy ogólnie Prawy Sektor. Dowódcy, śledczy i zwykli żołnierze oddziałów ukraińskich kryją się pod pseudonimami, imionami, rzadziej prześladowani poznają (w przypadku sił państwowych) ich numery służbowe i nazwiska. Uwolnieni zanotowali szereg przypadków udziału w oddziałach prywatnych osób pochodzących z Kaukazu, głównie Czeczeńców, zwracali również uwagę na Ukraińców z zachodniej części Ukrainy, ze względu na posługiwanie się przez nich językiem ukraińskim z – jak to określono – dużą ilością polskich słów.
Zatrzymani przez siły ukraińskie narażeni byli przede wszystkim na rozmaite formy przemocy fizycznej, często były to wymyślne tortury. Formy jakie owe tortury przyjmowały powtarzają się w większości relacji. To przede wszystkim: używanie paralizatorów, brutalne bicie, często z użyciem kijów baseballowych, żelaznych prętów, kolb karabinów i gumowych pałek, powtarzające się nieraz przez kilka dni z rzędu, podtapianie (na wzór amerykański) i podduszanie z użyciem m.in. tzw. Banderowskiego dusiciela, czyli żelaznego drutu w formie spirali; poprzez zakładanie na głowy toreb foliowych, a także przez wciskanie różnych materiałów do ust torturowanych i zalewanie ich wodą, gwałty na kobietach, celowe łamanie kości i zadawanie ran, i pozostawienie bez medycznego zaopatrzenia, przypalanie skóry, przetrzymywanie w niskich temperaturach bez jedzenia i pomocy lekarskiej oraz zmuszanie do przyjmowania substancji psychotropowych, zastraszanie poprzez postawienie na polu minowym, zastraszanie poprzez udawane egzekucje, strzelanie w pobliżu głów pojmanych skutkujące uszkodzeniem słuchu, zastraszanie poprzez umieszczanie żywych w miejscach prawdziwych egzekucji w towarzystwie zamordowanych, przymusowe (!) śpiewanie hymnu Ukrainy, z towarzyszeniem bicia, masowo stosowane zastraszanie poprzez grożenie rodzinom więźniów śmiercią i gwałtem, grożenie przekazaniem rodzin więźniów pod „opiekę” Prawego Sektora.
Tortury miały miejsce na każdym etapie niewoli, podczas zatrzymania, transportu, w czasie przesłuchania i przetrzymywania. Co najmniej kilka relacji mówi o obecności ciał pomordowanych. Sprawa egzekucji dokonywanych przez stronę ukraińską pozostaje jednak nadal w dużej mierze niezbadana ze względu na brak danych i relacji świadków. Są tylko relacje pośrednie, jak wspomniane wyżej. Trzeba pamiętać, że spisane relacje w raportach dotyczą na ogół ludzi przypadkowych, którzy ani nie byli przeznaczeni do likwidacji ani nie mieli widzieć podobnych sytuacji.
O tym wszystkim nie dowiemy się z polskich mediów. Tam obowiązuje jednobrzmiąca i jedynie słuszna wizja ukraińskich bohaterów przelewających krew w obronie ojczyzny przed zbirem moskiewskim. I wielu w to wierzy. Najwyraźniej lata urabiania podkopały percepcję co najmniej części Polaków…
Adam Śmiech