Swoją sobotnią konwencję PO reklamowała hasłem #punktzwrotny. To jednak nie w hali Arena Ursynów, a 10 km dalej, na stołecznym Torwarze, podczas konwencji PiS, doszło do faktycznego zwrotu. Jarosław Kaczyński wskazał Beatę Szydło jako kandydatkę PiS na premiera. Ewa Kopacz nie odpowiedziała na to niczym nowym. To jednak dopiero początek walki. Finał za 3 miesiące.
Na Torwarze bohaterów było troje – wejście w amerykańskim stylu, w szpalerze działaczy z całej Polski – mieli prezydent elekt Andrzej Duda, prezes Kaczyński i Beata Szydło. – Mamy prezydenta, jeśli się postaramy, będziemy mieli także premiera! – mówił prezes PiS, zachwalając Szydło. Że rozważna, pracowita, umie współpracować z innymi i jest pełna energii. Dlaczego sam nie chce być premierem? Bo, zdaniem Kaczyńskiego, wybory prezydenckie dowiodły, że Polacy oczekują nowych twarzy i zmiany pokoleniowej. Szydło do młodzieży trudno wprawdzie zaliczyć, ale do czasu sukcesu Dudy była szerzej nieznana. A to, co pokazała podczas kampanii prezydenckiej, rzeczywiście czyni z niej doskonałego kandydata na premiera: spokojnego i rozważnego.
Wystąpienie przyszłej kandydatki na premiera z PiS brzmiało niemal jak expose. Zaczęło się od żartu („Wyszło szydło z worka” – zażartowała ze swojego nazwiska), potem były deklaracje zmiany („W moim świecie politycznym nie ma miejsca na koterie, gierki polityczne, budowanie frakcji. Czas polityków-celebrytów się kończy, potrzebny jest czas polityków rzemieślników” – przekonywała). Konkrety? Te PiS zamierza przedstawić za 2 tygodnie na kongresie programowym w Katowicach. Hasła przywołane przez Szydło w sobotę to – jak sama zapowiedziała – program, z którym szedł po zwycięstwo Andrzej Duda. Podobnie jak jej pomysł na kampanię – już dzisiaj w Polskę rusza szydłobus. A wczoraj rano partia zaprezentowała pierwszy spot kampanii wyborczej do parlamentu z hasłem „Chcemy usłyszeć, co do nas mówicie”.
Sobotnie starcie dwóch największych partii wypadło fatalnie dla PO. Nawet zabieg z posadzeniem premier Kopacz wśród młodych był mało wiarygodny – w końcu członkom młodzieżówki partii rządzącej żyje się nieźle, a poprawa sytuacji młodych nie może się ograniczać do parytetów wieku na listach wyborczych, co zapowiedziała Kopacz. Kto spodziewał się przełomu na miarę szumnego hasła #punktzwrotny, musiał być rozczarowany.
Tego rozczarowania zresztą nie kryli nawet sami działacze PO w ursynowskiej Arenie. Bo premier, przemawiając, powtarzała głównie stare śpiewki i ataki na PiS. Były więc kolejne przeprosiny („Niektórzy z nas, niektórzy z nas po prostu zawiedli. Przyznaję to, przyznajemy to i przepraszamy” – mówiła premier). Był apel, by obywatele nie dali sobie wmówić, że Polska jest w ruinie. – Polsce potrzebna jest zmiana. Ale zmiana nie może być na gorsze – podkreślała Kopacz. Na czym ma ona polegać? Ze słów premier wynikało, że głównie na… podwyżkach. – Ci, którzy zapłacili wyrzeczeniami za to, że Polsce udało się suchą stopą przejść przez kryzys, muszą być beneficjentami tej zmiany, muszą poczuć poprawę – obiecywała. Znów padły też stare obietnice likwidacji śmieciówek i podnoszenia płacy minimalnej. Kiedy konkrety? Na początku września, bo program ma być konsultowany z Polakami. A premier chce już o nim debatować z liderami PiS – Kaczyńskim i Szydło, „jeśli prezes abdykował”. To dopiero początek walki, w której centrum do końca będą dwie kobiety.
Fakt.pl
mam nadziej? ze panie w kud?y sobie nie pójd?…a mo?e i tak….w ko?cu chodzi o dobrze p?atne stanowisko…wi?c i walka b?dzie ostra Emotikon smile