Spełnione marzenie Piotra Skwiecińskiego, czyli – kogo tak naprawdę czci Poroszenko

„Dziwi jednak, że w momencie, w którym Ukraina stała się bardziej banderowska niż moskiewska, Skwieciński gani tych, którzy na ten (błogosławiony przecież) fakt zwracają uwagę. Trudno doszukać się konsekwencji u kogoś, kto publicznie marzy o banderowskiej Ukrainie, a gdy jego fantazje zaczynają się w końcu ziszczać, usilnie broni Ukraińców przed zarzutami o banderyzm, tak jakby to było coś złego”.

 

W debacie „Kryzys na Ukrainie a Polska racja stanu”, która odbyła się 31 stycznia br. w Warszawie, Piotr Skwieciński oświadczył, że dla Polski „lepsza jest Ukraina banderowska niż moskiewska”. „Nawet gdyby miałby to być rząd wrogi Polsce […] to i tak jest lepiej niż jakikolwiek rząd sterowany przez Moskwę” – mówił wówczas Skwieciński.

Ten sposób myślenia o Ukrainie – nieważne jak bardzo antypolska, byle skierowana przeciwko Moskwie – wybrzmiewa w tekście Klapki na oczach, czyli „patriotyczne” reakcje na nowe ukraińskie święto, który ukazał się na portalu wPolityce.pl. Red. Skwieciński krytykuje w nim reakcję części środowisk („patriotycznych” – jak to określił autor), jaka miała miejsce po ustanowieniu przez prezydenta Ukrainy Petra Poroszenkę święta Dnia Obrońcy Ojczyzny w dniu 14 października. Jest to zarówno religijne Święto Pokrowy, jak i oficjalna data utworzenia UPA. Wg publicysty niewłaściwą (niepatriotyczną?) reakcją jest oburzenie części środowisk tym posunięciem prezydenta Ukrainy. Ukraińska Powstańcza Armia była tylko jednym z podmiotów, które na przestrzeni wieków nawiązywała do Święta Pokrowy jako ukraińskiego symbolu – zaznacza autor.

Zdumiewa, że ks.Zaleski nie wie o wszystkich faktach, które nie pozwalają uznać 14 października za wyłącznie, czy nawet głównie, święto UPA – czytamy w dalszej części tekstu. Skwieciński zarzuca kapłanowi, iż ten ośmielił się napisać o Poroszence, że tym posunięciem „dał w twarz rodzinom pomordowanych przez banderowców”.

Mimo to publicysta zauważa że w 1999 roku prezydent Kuczma ogłosił 14 października świętem jako Dzień Ukraińskiego Kozactwa, bez odniesień do UPA.

Nie będę dociekał, czy Skwieciński ubolewa nad tym, że wówczas obchodzono w tym dniu święto „bez odniesień do UPA”, choć przecież „lepsza Ukraina banderowska niż moskiewska”, a tradycja kozactwa jest na pewno bliższa Moskwie niż tradycja banderowska. Dziwi jednak, że w momencie, w którym Ukraina stała się bardziej banderowska niż moskiewska, Skwieciński gani tych, którzy na ten (błogosławiony przecież) fakt zwracają uwagę. Trudno doszukać się konsekwencji u kogoś, kto publicznie marzy o banderowskiej Ukrainie, a gdy jego fantazje zaczynają się w końcu ziszczać, usilnie broni Ukraińców przed zarzutami o banderyzm, tak jakby to było coś złego.

Kogo jednak w rzeczywistości uczcił Poroszenko? Sięgnijmy do źródeł:

„Nasze Siły Zbrojne, Gwardia Narodowa, pogranicznicy, mundurowi zasłużenie odziedziczyli chwałę tych Ukraińców, którzy podczas Drugiej wojny światowej bronili ojczyzny w szeregach Armii Czerwonej. Broniąc Ojczyzny uczymy się i na podstawie ich doświadczenia. Tak samo, jak i na podstawie doświadczenia Wojska Zaporoskiego, strzelców siczowych i bojowników UPA. I teraz na własnym heroicznym doświadczeniu Ojczyźnianej wojny roku [dwa tysiące] czternastego” – powiedział Poroszenko 14 października, pozdrawiając żołnierzy ATO na wyspie Hortyca i wręczając państwowe nagrody.

Obecne polskie oburzenie ustanowieniem tego dnia ukraińskim świętem państwowym można więc porównać z hipotetyczną sytuacją, w której nagle Żydzi zaczęliby się oburzać faktem, że w skarbcu na Wawelu Polacy przechowują i oddają cześć oczywistemu symbolowi antysemityzmu – czyli Szczerbcowi. Byłoby to absurdalne, bo choć w okresie międzywojennym Szczerbiec istotnie został przyjęty jako znak przez antysemicki ONR, to przecież wcześniej już od wieków był bardzo ważnym elementem polskiej symboliki narodowej – pisze Skwieciński, tak jakby polskie społeczeństwo faktycznie otaczało opieką koronacyjny miecz królów polskich ze względu na to, że symbolem tym posługiwał się ONR czy ktokolwiek inny. Mamy do czynienia albo z chwilową niedyspozycją intelektualną red. Skwiecińskiego, albo po prostu z brzydkim chwytem erystycznym. Każdy, kto zna choćby pobieżnie sprawę, zauważy, że nie ma tu żadnej analogii do sytuacji w której ukraiński prezydent w bezpośredni sposób połączył obecne ukraińskie święto państwowe z tradycją UPA, podobnie z resztą, jak zrobił to wcześniej w odniesieniu do ukraińskich barw narodowych, z których to barw, jak się wyraził, jest dumny, gdyż „walczyli pod nimi żołnierze UPA”. To tak, jakby Bronisław Komorowski ogłosił, że jest dumny z barw biało-czerownych, gdyż salutowali im oficerowie SB i UB, czy generałowie Kiszczak lub Jaruzelski – bo taka analogia, w przeciwieństwie do analogii zaproponowanej przez Skwiecińskiego, byłaby bardziej adekwatna.

Marcin Skalski

Więcej postów