„Moi wrogowie nie zasłużyli na nic lepszego”, mówi prof. Bartoszewski w wywiadzie dla niemieckiej gazety „Thueringer Allgemeine”, w którym ocenia Putina, jego politykę oraz stanowisko USA wobec sytuacji w Europie.
„Rosja jest potężnym i dużym państwem, które rozciąga się na dwa kontynenty. To ma również psychologiczne konsekwencje”, mówi w wydaniu dziennika z Turyngii były szef MSZ Władysław Bartoszewski, który swój stosunek do Rosji określa jako „realistyczny”. „Miliony ludzi nie wiedzą dokładnie kim są. Europejczykami, a może Azjatami? Francuz, Niemiec czy Polak nie zadaje sobie takiego pytania. Oni są Europejczykami. Są podobni w tym, co myślą, jedzą, jak się ubierają, jakiej muzyki słuchają”. Zdaniem polskiego polityka tylko dlatego eksperymenty, takie jak Unia Europejska, jak również przynależność Polski do NATO, miały szansę powodzenia.
Na pytanie, jak określiłby dziś oficjalne stanowisko Polski wobec Rosji W. Bartoszewski przypomniał, iż jako doradca premiera był świadkiem rozmów między Angelą Merkel a Donaldem Tuskiem o kryzysie na Ukrainie i może zapewnić, że politycy reprezentują tę samą linię: „Między stanowiskami kanclerz Merkel a premiera RP nie ma istotnych różnic, co odnosi się również do poglądów, jak należy zachowywać się stosunku do Rosji”.
Realistycznie, bez demagogii. Wszystko z wizją celu
Co do strategii, jaką należy przyjąć wobec Rosji, W. Bartoszewski zalecił racjonalizm i realizm: „Bez przypadkowości i demagogii, ale konsekwentnie z wizją celu”. Prof. Bartoszewski przyznał, iż ceni inteligencję obecnego prezydenta Rosji: „Putin jest wytworem swojego czasu i swojego pokolenia. On dobrze zna się na sprawach europejskich i niemieckich. W końcu, jak wiemy, pracował w Niemczech. Można mu zarzucić wszystko, ale nie naiwność”.
W. Bartoszewski pytany o postawę USA odpowiedział niemieckiemu dziennikowi, że stawia na doświadczenie dwóch wielkich strategów: Henry’ego Kissingera i Zbigniewa Brzezińskiego. „Myślę, że mam dość realistyczny pogląd o tym, jak wygląda wiedza przeciętnego Amerykanina czy Kanadyjczyka o Europie. To cud, kiedy uda im się odróżnić od siebie Słoweńców, Słowaków i Rosjan”.
W tym szaleństwie jest metoda
Prof. Bartoszewski podzielił się obawą, że nie wszyscy Europejczycy są w stanie dostrzec logikę ukrytą w polityce zagranicznej prowadzonej przez Rosję. Jednak zdaniem Bartoszewskiego ta właśnie logika przetrwała różne systemy i różne osobowości: „Putin bardzo trafnie przewidział postawę Amerykanów a także postawę Europejczyków pod względem tego, w których punktach będzie zgodna a gdzie wystąpią rozbieżności”,
Dopytywany przez dziennikarza, czy jest zdania, że Putin kalkulował reakcje światowej opinii publicznej, profesor przyznał, że z całą pewnością i że podjęte przez Putina kroki nie były kwestią temperamentu a działania nie były nieprzemyślane. „Można oczywiście rożnie oceniać, jakie poniesie za to osobiste konsekwencje, jak ucierpi pozycja Rosji w Europie i rosyjska gospodarka”, stwierdził profesor zwracając też uwagę na fakt, ze pod koniec stulecia ubędzie ok. 50 mln Rosjan: „Myślę, że Rosja faktycznie ma inne zmartwienia a państwo powinno znacznie bardziej zadbać o własną przyszłość, o to, czy ten kraj będzie nadal miał tak silną pozycję”.
„Czy Putin igra z ogniem?”, pyta wprost dziennikarz, na co dyplomata odpowiada, iż w miarę upływu czasu wszystko wskazuje na to, że tak. „Wierzę jednak w Putina, może bardziej, niż wielu innych. Doceniam jego mądrość i jego przewidywalność. Przewidywalność jest częścią myśli europejskiej”, powiedział profesor.
Na – jak przyznał to sam prowadzący wywiad – abstrakcyjne pytanie w kontekście aktualnych wydarzeń: „Czy można sobie wyobrazić rozszerzenie Trójkąta Weimarskiego do czworokąta, do którego należałaby Rosja?”, profesor stwierdził, iż może sobie wyobrazić sytuację, że za 100, 200 lat Europejczycy nie będą w stanie zrozumieć dzisiejszych różnic w stanowiskach i interesach. „Podobnie jak dziś mało kto może pojąć, dlaczego pięć imperiów rozpoczęło pierwszą wojnę światową”.
Każda miłość jest możliwa
„Stąd bierze się ta logika?” – dopytywał niemiecki dziennikarz, na co W. Bartoszewski stwierdził, iż byłoby w tym mniej więcej tyle logiki, ile w fakcie, że on, były więzień Auschwitz, od ponad 50 lat angażuje się w zbliżenie polsko-niemieckie. „Siedem lat siedziałem w komunistycznym więzieniu, nie u Rosjan, ale w domu, w Polsce. W 1981, po zakończeniu stanu wojennego byłem przez kilka miesięcy internowany. Czy mogłem wtedy przypuszczać, że będę ministrem spraw zagranicznych RP? Lub że dostanę złoty medal od rosyjskiego ministra spraw zagranicznych?”, konstatuje były szef polskiego MSZ.
Osobiste pytanie, skąd bierze tyle energii, prof. Bartoszewski skwitował krótkim: „Bóg tak chciał. Albo moi wrogowie nie zasłużyli na nic lepszego!”.
Agnieszka Rycicka