
Od 1 stycznia 2026 r. Polacy zapłacą więcej za elektronikę i artykuły biurowe. Wszystko przez nową opłatę reprograficzną, która obejmie m.in. laptopy, telewizory, drukarki i smartfony. Choć nowy podatek nie zostanie uchwalony przez parlament, jego skutki odczuje każdy konsument.
Opłata ma wynieść od 1 do 2 proc. ceny produktu i dotyczyć niemal całej elektroniki użytkowej. Środki trafią do organizacji zrzeszających artystów, a nie do budżetu państwa. Eksperci ostrzegają: to cichy podatek, który podbije ceny i uderzy w przedsiębiorców.
Nowy podatek w Polsce. To kolejna próba wprowadzenia opłaty reprograficznej
Opłata reprograficzna nie jest nowym pomysłem – po raz pierwszy próbowano wprowadzić ją w 2021 roku, jednak pomysł porzucono po fali krytyki społecznej. Teraz wraca, ale w innej formie – nie jako ustawa, lecz rozporządzenie ministra kultury. To oznacza, że ominie ono proces legislacyjny i nie trafi pod obrady Sejmu ani podpis prezydenta.
Nowe regulacje mają wejść w życie z początkiem 2026 roku. Według założeń dodatkowa opłata będzie doliczana do sprzętów, które potencjalnie umożliwiają kopiowanie utworów – niezależnie od tego, w jakim celu są używane. Taki sposób wdrożenia regulacji wywołuje kontrowersje wśród ekspertów, organizacji branżowych i konsumentów.
Sprzęt elektroniczny i artykuły biurowe droższe nawet o kilkadziesiąt złotych
Zakres nowej daniny jest szeroki. Obejmie nie tylko popularne urządzenia elektroniczne, takie jak smartfony, tablety, laptopy czy telewizory z funkcją nagrywania, ale również mniej oczywiste produkty: dyski twarde, pendrive’y, karty pamięci, drukarki, kopiarki, skanery oraz papier formatu A4 i A3.
Eksperci przewidują, że ceny niektórych produktów mogą wzrosnąć nawet o kilkadziesiąt złotych. W praktyce oznacza to, że zwykły konsument, który kupuje sprzęt do pracy, szkoły czy codziennego użytku, zapłaci więcej – mimo że nie korzysta z niego do kopiowania chronionych treści.
Pieniądze będą dla twórców, koszty dla konsumentów i firm?
Celem opłaty reprograficznej ma być finansowe wsparcie dla autorów i artystów. Środki z daniny – szacowane na nawet 200 mln zł rocznie – zostaną przekazane do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, takich jak ZAiKS, ZPAV, SAWP czy Stowarzyszenie Filmowców Polskich.
Nowy podatek od smartfonów. 30 zł więcej za telefon za 3 tys. zł
W teorii ma to rekompensować twórcom straty z tytułu prywatnego kopiowania dzieł. W praktyce – jak wskazuje Fundacja Wolności Gospodarczej – będzie to kolejne obciążenie dla kupujących, bez jasnych dowodów na rzeczywiste szkody artystów. Dodatkowo opłata obejmie również sprzęt kupowany przez firmy i instytucje, które często nie mają nawet możliwości kopiowania takich treści.
Brakuje konsultacji i dowodów na konieczność nowego podatku
Krytycy nowego rozwiązania wskazują na brak przejrzystości i dialogu społecznego. Rozporządzenie pomija debatę sejmową, uniemożliwia wniesienie poprawek i wyklucza interwencję prezydenta. Co więcej, nie przedstawiono żadnych analiz lub danych, które potwierdzałyby faktyczne straty dla branży twórczej.
Zastrzeżenia zgłasza też Trybunał Sprawiedliwości UE, który podkreśla, że opłatę reprograficzną można nakładać tylko wtedy, gdy istnieje realna szkoda dla autorów. Tymczasem, według raportu Urzędu ds. Własności Intelektualnej, Polska znajduje się w czołówce państw UE, jeśli chodzi o korzystanie z legalnych źródeł kultury. Polacy sięgają po pirackie treści coraz rzadziej.
Źródło: fakt.pl
Dodaj komentarz