Pierwsze nominacje nowego prezydenta. W NBP możliwy chaos

niezależny dziennik polityczny

Już wkrótce Karol Nawrocki jako prezydent będzie musiał podjąć pierwsze kadrowe decyzje. Będą one dotyczyły kwestii gospodarczych, bo głowa państwa wskaże swojego przedstawiciela w Komisji Nadzoru Finansowego, a w grudniu wybierze członka Rady Polityki Pieniężnej. W przyszłym roku prezydent będzie powoływał aż trzech nowych członków zarządu Narodowego Banku Polskiego, w tym pierwszego wiceprezesa. Do tych decyzji musi mieć jednak kontrasygnatę premiera Donalda Tuska. Bez niej już za rok możemy zobaczyć chaos we władzach banku centralnego.

Prezydent elekt Karol Nawrocki zaczyna powoli kompletować swoją kancelarią i grono najbliższych współpracowników. Tuż po tym, jak oficjalnie obejmie urząd, będzie musiał w ciągu kilku miesięcy podjąć szereg istotnych decyzji kadrowych, szczególnie w obszarze gospodarczym.

Prezydent i nadzór finansowy

Jedną z pierwszych decyzji głowy państwa może być wskazanie przedstawiciela w Komisji Nadzoru Finansowego. To w tym ciele zapadają kluczowe decyzje dla sektora finansowego czy giełdy w Polsce.

W skład komisji wchodzi 13 osób, z czego trzy mają jedynie głos doradczy (przedstawiciele: Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz ministra koordynatora służb specjalnych). Obok człowieka, którego wskazuje prezydent, w KNF zasiadają także przewodniczący Jacek Jastrzębski oraz jego trzech zastępców. Są tam także osoby delegowane przez ministrów: finansów, rozwoju i technologii, rodziny, pracy i polityki społecznej. Po jednym przedstawicielu mają jeszcze prezes Narodowego Banku Polskiego oraz premier.

W KNF zapadają decyzje o tym, kto może zostać prezesem banku lub ubezpieczyciela. To komisja decyduje o nakładaniu kar na podmioty, które łamią prawo lub nie wywiązują się ze swoich obowiązków. Sprawuje nadzór nad sektorem bankowym, rynkiem kapitałowym, ubezpieczeniowym, emerytalnym, nadzór nad instytucjami płatniczymi i biurami usług płatniczych, instytucjami pieniądza elektronicznego, sektorem kas spółdzielczych oraz nad sektorem instytucji pożyczkowych.

Chociaż przedstawiciel prezydenta będzie dysponował w KNF tylko jednym głosem, to będzie miał dostęp do wiedzy o tym, co dzieje się w dużej części polskiej gospodarki, czyli w sektorze finansowym oraz na rynku kapitałowym.

Prezydent i bank centralny

Szczególnie dużą rolę prezydent odgrywa, jeśli chodzi o bank centralny i jeszcze w tym roku Karol Nawrocki będzie podejmował w tym obszarze pierwsze decyzje. Najpierw musi wskazać swojego przedstawiciela do Rady Polityki Pieniężnej. 20 grudnia br. kończy się sześcioletnia kadencja w RPP Cezarego Kochalskiego. To członek rady wskazany przez prezydenta Andrzej Dudę, więc jego następcą będzie nominat nowej głowy państwa. Pozostali dwaj prezydenccy członkowie władz monetarnych kończą swoją misję później.

Pojawienie się nowego członka RPP nie zmieni w niej układu sił w najbliższych latach, bo wciąż przewagę głosów w tym kolegialnym ciele decydującym o wysokości stóp procentowych będą mieli kandydaci wskazani jeszcze przez PiS lub wywodzącego się z tej partii prezydenta. Karol Nawrocki formalnie startował w wyborach jako kandydat obywatelski z poparciem PiS. Wiadomo jednak, że to partia Jarosława Kaczyńskiego będzie dla niego w dużej mierze zapleczem kadrowym. Widać to po pierwszych nieoficjalnych informacjach dotyczących składu Kancelarii Prezydenta, w której mają się znaleźć m.in. były minister edukacji Przemysław Czarnek czy minister spraw wewnętrznych w tzw. dwutygodniowym rządzie — Paweł Szefernaker.

Kto doradzi prezydentowi w gospodarce?

Zarówno wybór przedstawiciela do KNF, jak i członka RPP może pokazać, która z frakcji w PiS będzie miała przełożenie na kadry gospodarcze głowy państwa.

— Z jednej strony słychać o SKOK-ach, czyli senatorze Grzegorzu Biereckim i jego środowisku, które przecież podobnie jak Karol Nawrocki wywodzi się z Trójmiasta. Z drugiej w kwestiach ekonomicznych w PiS mocni byli ludzie Mateusza Morawieckiego czy Jacka Sasina. Kadr, które trafiają do banku centralnego, mocno pilnuje także prezes Adam Glapiński, więc może będzie chciał służyć radą prezydentowi – mówi nam osoba związana z PiS.

Nasz rozmówca zwraca też uwagę, że istotne dla rozstrzygnięcia, która frakcja w sprawach gospodarczych będzie nadawała ton w otoczeniu Karola Nawrockiego, będzie powołanie jego doradców ds. gospodarczych. U prezydenta Andrzej Duda osoby zajmujące się tematami finansowymi czy ekonomicznymi miały najczęściej status doradców społecznych. Dodatkowo ustępująca głowa państwa powołała Narodową Radę Rozwoju oraz Radę ds. Przedsiębiorczości.

— Karol Nawrocki najprawdopodobniej będzie chciał mieć wokół siebie osoby, które będą mu doradzały w sprawach gospodarki, a to może wymagać stworzenia dla nich odrębnego ciała. W PiS mówi się o tym, że istotny głos może mieć tutaj twórca SKOK-ów Grzegorz Bierecki – mówi nasz rozmówca zbliżony do PiS.

Prezydent i kontrasygnata premiera

W ciągu kilku miesięcy z prezydentem Karolem Nawrockim będzie musiał usiąść do stołu prezes NBP Adam Glapiński. W przyszłym roku w zarządzie banku centralnego pojawią się wakaty i to już w marcu. Wówczas kończy się sześcioletnia kadencja pierwszej wiceprezes NBP Marty Kightley oraz członka zarządu Piotr Pogonowskiego.

Zgodnie z ustawą o NBP członkowie zarządu banku centralnego są powoływani i odwoływani przez prezydenta na wniosek prezesa NBP. Zarówno Karol Nawrocki, jak i Adam Glapiński to osoby bliskie PiS, więc trudno zakładać, że nie dojdą do porozumienia w sprawie nominacji. Jednak nawet jeśli głowa państwa zgodzi się na powołanie nowych członków zarządu, to jeszcze nie znaczy, że obejmą oni swoje stanowiska. Zgodnie z konstytucją potrzebna będzie jeszcze dla takiego powołania kontrasygnata premiera Donalda Tuska. W przypadku ciał kolegialnych jak KNF czy RPP nie ma potrzeby uzyskania potwierdzenia decyzji przez szefa rządu.

Obecny premier ma już doświadczenie we wstrzymywaniu nominacji w banku centralnym. Gdy poprzednio stał na czele rządowego gabinetu, w 2008 r. blokował nominację na wiceprezesa NBP dla Witolda Kozińskiego. Wówczas prezesem banku był Sławomir Skrzypek i na jego wniosek prezydent Lech Kaczyński miał powołać na wiceprezesów NBP wspomnianego Witolda Kozińskiego oraz Piotra Wiesiołka. Pierwszy na kontrasygnatę czekał ponad pół roku, drugi dostał ją bez problemu.

Do podobnej patowej sytuacji może dojść już w marcu 2026 r., jeśli premier Donald Tusk będzie miał wątpliwości dotyczące nowych członków zarządu banku centralnego. Patrząc na obecną polaryzację sceny politycznej, istnieje duże prawdopodobieństwo, że taka blokada ze strony szefa rządu będzie miała miejsce. Dodatkowo napięte są wciąż relacje pomiędzy obozem władzy a bankiem centralnym, bo obecna ekipa chce postawić Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu.

— Teoretycznie otwiera się tutaj pole do układania z prezydentem np. w kwestii podpisów pod ustawami. Rząd ma też swoje argumenty – twierdzi nasz rozmówca zbliżony do Koalicji Obywatelskiej.

Wiele wskazuje, że Marta Kightley znów trafi do tego ciała, bo to najbardziej zaufana osoba Adama Glapińskiego w NBP. Wielu naszych rozmówców twierdzi, że odgrywa kluczową rolę, jeśli chodzi o zarządzanie bankiem centralnym i jest lojalna wobec prezesa. Członkiem zarządu można być przez maksymalnie dwie kadencje, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby o taką nominację wnioskował Adam Glapiński.

Nawet gdyby szef rządu blokował następców Kightley i Pogonowskiego, to zarząd banku może funkcjonować bez przeszkód, bo zgodnie z przepisami oprócz prezesa liczy on od 6 do 8 osób (w tym dwóch wiceprezesów).

Problem może się pojawić w listopadzie 2026 r. Wówczas kończy się kadencja kolejnemu członkowi zarządu – wiceprezesowi NBP Adamowi Lipińskiemu. Gdyby i jego następca nie uzyskał kontrasygnaty, wówczas zarząd banku centralnego liczy tylko pięciu członków, czyli mniej niż nakazuje ustawa. Ten sam problem może się powtórzyć jeszcze raz w kadencji obecnego parlamentu, bo w styczniu 2027 r. misję w NBP kończy Marta Gajęcka, a premierem nadal – jeśli utrzyma się koalicja – będzie Donald Tusk.

Pierwszy wiceprezes NBP jest kluczowy

Stanowisko pierwszego wiceprezesa NBP jest kluczowe. Dlaczego? Zgodnie z ustawą o NBP to osoba, która zastępuje prezesa banku centralnego w czasie jego nieobecności.

Koalicja rządząca rozpoczęła w parlamencie działania, które mogą doprowadzić do postawienia Adama Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. To zaś skutkowałoby jego zawieszeniem w obowiązkach do czasu rozstrzygnięcia sprawy. Chociaż Trybunał Konstytucyjny orzekł, że obecne przepisy w odniesieniu do szefa banku centralnego są niezgodne z ustawą zasadniczą, to większość parlamentarna nic sobie nie robi z tego wyroku.

Gdyby więc doszło do sytuacji zawieszenia prezesa NBP, wówczas jego rolę przejmuje pierwszy wiceprezes. Ten zaś zgodnie z analizami prawnymi, jakie powstały w banku centralnym, będzie brał udział także w posiedzeniach RPP i to z prawem głosu. Jeśli nowy wiceprezes nie dostanie w marcu przyszłego roku kontrasygnaty premiera, wówczas na tym stanowisku powstanie wakat.

Jeszcze większy chaos mógłby zapanować za trzy lata, kiedy kończy się kadencja prezesa Adama Glapińskiego. Zgodnie z przepisami do czasu wybrania nowego szefa NBP jego obowiązki pełni pierwszy wiceprezes. Ustawa o banku centralnym określa, że prezesa NBP wskazuje prezydent, czyli będzie to Karol Nawrocki, ale nominację musi przegłosować Sejm. Gdyby utrzymał się obecny układ w parlamencie, to głowa państwa do przegłosowania swojego kandydata potrzebowałaby głosów partii z przeciwnego obozu politycznego.

Można więc sobie wyobrazić scenariusz, że w warunkach trudnej kohabitacji pomiędzy prezydentem Karolem Nawrockim a rządem Donalda Tuska już wkrótce powstanie kilka wakatów w zarządzie NBP, a w listopadzie 2026 r. zarząd nie będzie miał wymaganej liczby członków. W skrajnym scenariuszu w 2028 r. bank centralny nie będzie miał prezesa ani zastępującego go pierwszego wiceprezesa.

Więcej postów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*