
Schyłek branży górniczej. Nierówna gra
Jak mówi Łukasz Prokopiuk, analityk DM BOŚ, branża górnictwa węgla kamiennego jest schyłkowa i żadne zapowiedzi powrotu do węgla tego nie zmienią. Popyt na węgiel w Polsce spada i będzie spadał nadal. Otoczenie rynkowe staje się też skrajnie niekorzystne. Ceny węgla spadają z każdym miesiącem. Spółki górnicze zarzucają sobie psucie rynku. Chodzi o rządowe dotacje do redukcji wydobycia węgla kamiennego dla Polskiej Grupy Górniczej i Południowego Koncernu Węglowego oraz w mniejszym stopniu dla Węglokoksu. W tym roku mogą wynieść do ok. 8 mld zł. Bumech mówi już wprost o niszczeniu konkurencyjnego rynku, Bogdanka jeszcze używa dyplomatycznego języka.
– Gdyby wszyscy uczestnicy naszego sektora byli traktowani na równych zasadach, poradzilibyśmy sobie – tym bardziej że atutem naszej firmy jest węgiel o korzystnych parametrach i wysoka jakość obsługi logistyki. Niestety, oprócz trudności rynkowych, musimy zmagać się także z preferencyjnym traktowaniem państwowych kopalń – mówi Tomasz Dera, członek rady nadzorczej delegowany do czasowego pełnienia funkcji prezesa Bumechu, który zarządza jedyną prywatną kopalnią w Polsce PG Silesia.
Łagodniej w tej kwestii wypowiada się Bogdanka. – Jesteśmy najtańszym producentem węgla. Tak, zdarza się dzisiaj na naszym rynku, że polscy producenci, nasi konkurenci potrafią proponować węgiel w cenie niższej, niż jest w stanie zaoferować Bogdanka. To pewna trudność. Rzeczywiście wolelibyśmy, aby rynek funkcjonował w taki sposób, by wszyscy mieli równe szanse – powiedział wiceprezes LW Bogdanka Sławomir Krenczyk podczas EKG w Katowicach.
Jak dodaje Jakub Szkopek, analityk Erste Securities, inne podmioty górnicze na rynku otrzymują pomoc – PGG w tym roku ok. 5 mld zł, Południowy Koncern Węglowy ok. 1–2 mld zł – ale inne podmioty z udziałem Skarbu Państwa mogą lub są w jakiś sposób preferencyjnie traktowane przez państwo. – JSW może otrzymać zwrot składki solidarnościowej rzędu 1,6 mld zł, nie płaci ZUS -u, a Bogdanka z kolei ma zagwarantowany rynek zbytu i pewne ceny, bo jest częścią Enei – mówi Jakub Szkopek i kwituje sprawę jasno: Na tym rynku z mechanizmami jakiekolwiek gry rynkowej już dawno nie mamy do czynienia.
Zdaniem Łukasza Prokopiuka, kiedy w najbliższych latach do użytku wejdą duże farmy wiatrowe na morzu,o mocy kilku GW i przy założeniu, że to najbardziej efektywne źródło produkcji energii spośród OZE, może się okazać, że popyt na węgiel spadnie na tyle, że kopalnie będzie trzeba zamkykać szybciej, niż się nam to obecnie wydaje. – Polska ma najwyższe ceny energii w Europie, co wynika z najwyższego w Europie udziału węgla, a to z kolei wynika z najwyższych kosztów wydobycia – mówi. Na razie rząd nie ma planów zmiany zapisów umowy górniczej określających termin zamykania kopalń.
Bogdanka i JSW jeszcze walczą
Bogdanka próbuje jeszcze szukać możliwości pozostania na rynku dłużej, zwłaszcza że umowa społeczna zakłada, że kopalnia zostanie zamknięta nie wcześniej niż w 2049 r. Do 2030 r., zgodnie ze swoją nową strategią, spółka zakłada wzrost wydobycia węgla handlowego na poziomie średnio 8,2 mln ton rocznie (wobec 7,9 mln ton w 2024 r.). W latach 2031–2035 produkcja ma wynieść ok. 6,6 mln ton rocznie w związku ze spodziewanym spadkiem popytu na energię elektryczną z węgla, a ten wolumen ma być przekierowany m.in. do Ukrainy. Analitycy nie są jednak zbyt mocno przekonani, czy to przyniesie spodziewany skutek. – Można oczywiście przygotowywać strategie pod zmieniający się rynek, jak np. Bogdanka, ale spadku popytu na węgiel nie da się odwrócić. Chciałbym wierzyć w plany Bogdanki dotyczące zwiększenia eksportu do Ukrainy. To właściwie jedyna opcja zwiększenia sprzedaży dla tej kopalni w najbliższych latach, ale nie pozwoli długoterminowo myśleć o dalszym wydobyciu węgla. Generalnie co do popytu na węgiel, co do jego konsumpcji jestem bardzo dużym pesymistą – mówi Łukasz Prokopiuk.
Nieco inaczej jest w przypadku JSW i węgla koksującego. Najbardziej niepokoi rosnący, gotówkowy koszt wydobycia („Mining cash cost”). Wzrósł w ub.r. z 9,46 mld zł do 9,8 mld zł. – W przypadku tej spółki to nie jest kwestia braku popytu, tylko problem kosztowy. Na tej krzywej kosztów JSW jest na dalekim końcu i to wpływa na rentowność. Ten koszt musi spaść, jeżeli spółka chce przetrwać. To nie tylko kwestia zmniejszenia kosztów pracowniczych, wynagrodzeń, ale i działalności zakupowej. Spółka oczywiście próbuje zwiększyć efektywność czasu pracy. Abstrahując od płac, chwali się dużymi sukcesami, takimi jak zmniejszenie kosztów, zakupów, remontów, choć mi sami jeszcze ich wyników nie widzimy. JSW pokazuje m.in. ujednolicenie zakupów np. materiałów budowlanych. W kolejnych kwartałach będziemy mogli ocenić efekt tych działań – uważa analityk. Wskazuje jednak, że to są rzeczy istotne, ale nie zmienią sytuacji spółki na tyle mocno, żeby móc powiedzieć, że już nie trzeba ciąć kosztów.
Bartłomiej Sawicki
Dodaj komentarz