
Wytrącony z równowagi Donald Tusk — to niezwykły widok, zwłaszcza jak na inauguracyjną wizytę niemieckiego kanclerza. Jednak polski premier widzi nadchodzące obciążenia dla swoich rodaków, zwłaszcza dla osób dojeżdżających do pracy i transportu komercyjnego.
Tusk pozostawił bez odpowiedzi pytanie, czy środek ten został uzgodniony z Polską. Zamiast tego zasugerował, że Niemcy powinny szukać rozwiązań „wspólnie” ze swoimi sąsiadami. Polski premier widzi prawdziwe rozwiązanie problemu nielegalnej migracji na zewnętrznych granicach UE. Polska dużo tu zainwestowała i Tusk oczekuje wsparcia ze strony Niemiec.
Przyznał, że prawdą jest, iż każde państwo ma prawo chronić swoje terytorium przed nielegalnymi przekroczeniami. Po tej uwadze nastąpiło wielkie „ale”: — Nie zaprzeczę, że istnieje wrażenie, że Niemcy wysyłają teraz grupy migrantów do Polski. Nie zaakceptujemy tego.
Wizyta Friedricha Merza w Warszawie, 7 maja 2025 r.
Jak zareagował Merz? Kanclerz próbował deeskalować, ale udało mu się to tylko połowicznie. Był „wdzięczny”, że Tusk uznał, iż „wszystkie państwa członkowskie mają prawo do regulowania dostępu do swojego terytorium”. Polskie „wielkie i ogromne wysiłki” na rzecz bezpieczeństwa granic są docenione. Merz dodał, że w ostatnią niedzielę rozmawiał z Tuskiem przez telefon w i uzgodnili tę kwestię. Jednak polski premier wcale nie wydawał się przekonany.
„Bild” dowiedział się z polskich kręgów rządowych, że przed wizytą rzeczywiście odbyła się rozmowa telefoniczna między Merzem a Tuskiem. Jednak według kilku polskich źródeł Tusk wyraził zaniepokojenie, że zapowiadana polityka na granicach z dodatkowymi kontrolami może doprowadzić do chaosu w ruchu między Niemcami a Polską. Polskie kręgi rządowe przekazały „Bildowi”, że Merz miał odwołać alarm i powiedzieć Tuskowi, że obecny status nie ulegnie zmianie.
Co na to Merz? Rzecznik rządu odniósł się jedynie do konferencji prasowej z Tuskiem.
Dodaj komentarz